Franek siedział na gałęzi od jabłonki. Uczył Gatusia wspinać się po drzewie. Jednocześnie obserwował poczynania Agatki i Jasia.
- Mam! Jasiu! Mam! - zawołała dziewczynka.
Janek podbiegł do siostry. Przykucnął, po czym złapał uciekającą przed nim żabę.
- Gacia, idź do kanciapki po wiaderko! - rzekł.
Dziewczynka natychmiast ruszyła w stronę szopy. Udało jej się znaleźć duże, metalowe wiadro. Postawiła je pod jabłonką.
- No to mamy bunkier dla naszych żabek - rzekł Jasiu wsuwając rękę do kieszeni kurtki. Wyciągnął stamtąd dwie znalezione wcześniej żabki.
- No to razem mamy trzy! - rzekł. - Gacia, pilnuj, żeby nam nie wyskoczyły...
- No!
Chłopiec pobiegł wprost do domu. Nie zmieniając butów, wbiegł na poddasze, do swojego pokoju. Wyciągnął z plecaka agrafkę oraz pinezkę. Ukrył je w kieszeni swojej kurtki.
Nim wyszedł z domu, zajrzał do kuchni. Zaintrygowała go szuflada, w której zwykle znajdowało się wiele ciekawych przyrządów. Jasio wyciągnął z niej mały nożyk służący do obierania ziemniaków, deskę, ręczną wyciskarkę do czosnku oraz nożyczki.
Nie mógł się doczekać zabawy w doktora toteż nie tracąc czasu ruszył w stronę jabłonki.
Agata stała przy wiadrze. Pilnowała, żeby żaby nie uciekły. Nie spuszczała z nich oczu.
- Jasiu, po co przyniosłeś deskę? - spytała.
- To nie deska. To stół operacyjny - rzekł chłopiec. - Ta jedna żaba ma coś z oczami... Trzeba jej zrobić operację.
Agatka rozejrzała się wokół. Zbliżyła się do brata. Patrzyła jak ten kładzie na trawie prostokątną, drewnianą deseczkę, a po chwili wyciąga z wiadra małą, zieloną żabkę.
- Jasiu, i co będziesz robił? - spytała z zaciekawieniem.
- Będę musiał jej zoperować oko - rzekł chwytając w lewą rękę nożyk.
- A to będzie ją bolało?
- No jo... Najpierw trzeba jej dać znieczulenie... No to... Żabciu, nie uciekaj mi... Gacia, trzeba jej zrobić zastrzyk. Weź z mojej kieszeni pinezkę albo agrafkę.
Dziewczynka postąpiła zgodnie ze wskazówką starszego brata. Położyła na deseczce zarówno pinezkę jak i agrafkę.
Jasiu wziął głęboki oddech po czym przydusiwszy żabę do deski, wbił w zwierzątko agrafkę.
- No i po bólu - rzekł. - To teraz operacja.
- A nie musisz chwilkę poczekać, aż żabka zaśnie?
- Nie... Ona nie może spać, bo musi mieć oczy otwarte, bo to będzie operacja na oko - wyjaśnił.
Franek nie wytrzymał. Zeskoczył z gałęzi drzewa. Podszedł do brata.
- Co będziesz robił żabie? - spytał.
- Operację na oko... A co?
- Ona ma zdrowe oczy. Po co chcesz jej robić operację?
- Franek, spadaj. Ty się z nami nie bawisz.
- Właśnie, Franek - odezwała się Agatka.
Chłopiec poczuł się odrzucony. Ze zwieszoną nisko głową podszedł do opartych o Volkswagena Szymona i Marcela. Bez słowa przytulił się do starszego brata.
- A temu co? - rzekł siedemnastolatek. - Czemu nie bawisz się z Jasiem i z Gacią?
- Bo nie chcę - szepnął.
Szymon poprawił czapkę znajdująca się na głowę synka.
- Pokaż łapki - rzekł. - Uuu... Zimne. Chodź do domu. Ugrzejesz się trochę - dodał biorąc Franciszka na ręce. - Marcel, pójdziesz po Agatę i po Jasia?
- Jasne... - rzekł nastolatek.
Jasio z daleka dostrzegł idącego w jego kierunku Marcela. Koniecznie chciał zakończyć trwającą operację. Przyłożył nożyk do brzucha żaby, po czym uczynił precyzyjne nacięcie.
Agatka zbladła. Widok żabich wnętrzności obrzydził ją do tego stopnia, że mocno zacisnęła powieki. Nie chciała na nie patrzeć.
Marcel zdębiał, gdy spostrzegł, co robi jego młodszy brat. Chociaż sam, jako dziecko często bawił się w tortury, nigdy nie robił krzywdy bezbronnym zwierzętom. Zdenerwowany wyrwał nożyk z ręki brata, po czym chwycił go za kaptur od kurtki. Zaciągnął Jasia do domu.
- Tato! - zawołał od progu.
- Marcel, dlaczego ty go szarpiesz za kurtkę? - rzekł Szymon przerywając na moment struganie ziemniaków.
- Powiedz tacie, dlaczego cię szarpię!
- Bo ci się wyrywam - odparł Jasiu.
Marcel wziął głęboki oddech.
- Tata, ta mała menda wzięła i poćwiartowała żabę! Oto dowód - rzekł kładąc na stole brudny nożyk.
Szymon umył ręce. Wytarł je w suchy, papierowy ręcznik.
- Jasiu, rozbieraj kurtkę i buty. Koniec zabawy na dworze. Nie umiesz się normalnie bawić, więc będziesz siedział przy stole i rysował szlaczki.
- Nie! - rzekł chłopiec krzyżując ręce.
- W tej chwili. Buty! Kurtka! Do kogo ja mówię? Gdzie Agata?
- Wlecze się - rzekł Marcel. - Tata, to ja idę do Melki...
- Idź, ale na obiad chcę cię widzieć w domu.
- Spoko. Narka.
- Narka - rzekł Franciszek kładąc się z Gatkiem na kanapie.