Śmierć

933 34 19
                                    

- Jasiu, włożyć ci Gacka w piżamę? - rzekł Franek wpatrując się w sufit.
Jasiu uśmiechnął się.
- Fajnie by było, jakbyśmy wzięli Gacka do szkoły... Moglibyśmy wrzucić go pani Zosi w cycki.
- Tata zabronił Gackowi chodzenia do szkoły... - szepnął Franek.
- Tata by się przecież o tym nie dowiedział.
- A jak pani Zosia by mu powiedziała?
- Byśmy jej powiedzieli, żeby mu nie mówiła...
- Jasiu, nie... Nie wezmę Gacka do szkoły... Chyba, że ty go weźmiesz.
- Nie... Nie wezmę. Ale wiesz, co? Mam pewien pomysł z Gackiem w roli głównej...
Franek uśmiechnął się. Wsadził dwa palce swojej lewej ręki do buzi.
- Jaki? - spytał.
Jasiu zszedł z łóżka. Wsunął kapcie na bose nogi. Podszedł do klatki. Otworzył drzwiczki.
- Chodź, Gacuś... Nie bój się mnie... - rzekł z błyskiem w oczach. - Franek, chodź... - dodał wyjmując chomika z klatki.
Chłopcy po cichutku zajrzeli do pokoju Agatki. Pięciolatka spała przytulona do pluszowego, różowego kucyka. Jasiu podszedł do niej.
- No to zobacz, co się teraz będzie działo - rzekł uśmiechając się do bliźniaka. Wsunął chomika pod koszulę nocną siostry.
Agatka momentalnie otworzyła oczy. Była tak przerażona, że jej krzyk słychać było w całym domu. Dziewczynka wsunęła rękę pod koszulę, po czym chwyciwszy chomika, z całej siły rzuciła nim o podłogę. Dopiero po chwili dotarło do niej, co zrobiła. Łzy stanęły jej w oczach.
- Gacuś! - zawołała podbiegając do chomika.
Zwierzątko leżało tuż pod ścianą. Nie dawało znaków życia. Franek spojrzał na Gacka. Wziął go do ręki.
- Morderczyni! Zamordowałaś mi Gacka! - krzyknął. W oczach miał gniew i złość. Rozpędził się, by pchnąć siostrę na podłogę, ale wówczas do pokoju Agaty weszli Szymon wraz z Danielą. Czterdziestotrzylatek wziął Franka na ręce.
- Uspokój się - rzekł czule a zarazem stanowczo. - Co się stało?
Franuś rozpłakał się. Agatka również. Lusia przytuliła zrozpaczoną córeczkę.
- Nie płacz, żabko - powiedziała. - Chodź do łóżeczka...
- Gacek... - rzekł Franek próbując zapanować nad wybuchem płaczu. - Gacek...
Chłopiec trzymał w ręku martwego chomika.
- Franuś, daj mi Gacka... - rzekł Szymon.
- Nie dam... Agata zamordowała mojego Gacusia... Gacuś...
- Bo ja go rzuciłam... - szepnęła dziewczynka wciąż tuląc się do mamy. - Bo mi go chłopaki włożyli tutaj i on po mnie chodził, a ja nie wiedziałam, że to Gacek i go rzuciłam - tłumaczyła się.
Wtem do pokoju dziewczynki wszedł Nikodem.
- Zaraz zadzwonię na policję. W tym pokoju obowiązuje cisza nocna od godziny dwudziestej. Jest dwadzieścia po - zaśmiał się.
- Aga zamordowała Gacka - odezwał się Franek. - Gacuś się nie rusza... Gacuś, powiedz coś...
Szymonowi jakimś cudem udało się przejąć zwierzątko z ręki synka. Przyjrzał mu się z uwagą.
- Żyje? - odezwał się chłopiec.
- Nie... Przykro mi, Franuś... - rzekł ze smutkiem.
- I co teraz?
- No, nic... Franek, Gacuś był już stary... I tak by zdechł - odezwała się Daniela.
- Mamo, ten chomik miał góra trzy miesiące - rzekł Nikodem.
- Chomiki tak żyją... Trzy miesiące i koniec - odparła Daniela puszczając do Nikodema oko.
- W sumie... I tak długo żył... Jak na chomika, bardzo długo...
Szymon uśmiechnął się lekko, po czym zaniósł Franciszka do pokoju obok.
- Wskakuj do łóżka i nie myśl o Gacusiu - rzekł podnosząc w górę kołdrę. - No, wskakuj.
Chłopczyk wszedł pod kołdrę. Łzy nieustannie płynęły mu po rozpalonych policzkach. Szymonowi serce się kroiło, gdy widział, jak bardzo jego syn przeżywa stratę ukochanego zwierzątka.
- A gdzie jest Janek? - rzekł mężczyzna rozglądając się po pokoju chłopców.
- Schował się pewnie - szepnął Franek zapłakanym głosem. - To on wrzucił Gacka Agacie... Ja nie... Ja nie... - powtórzył.
- Jasiu... Jasiu... - odezwał się Szymon.
Mężczyzna przeczuwał, że jego syn mógł ukryć się w szafie. Otworzył drewniane drzwiczki.
- Jasiu - rzekł biorąc załamane dziecko w ramiona. - Chodź do taty... Już dobrze...
- To przeze mnie...
- Synuś, nieprawda. Nie chciałeś zrobić Gacusiowi krzywdy... Nie płacz... Już dobrze...
Janek długo nie mógł się uspokoić. Franek również. Była godzina dwudziesta pierwsza trzydziestosześci, gdy Szymonowi udało się uśpić chłopców.
Zmęczony, zaszedł do kuchni. Lusia siedziała przy stole. Piła herbatę. Ona również była roztrzęsiona całą tą sytuacją. Z niedowierzaniem patrzyła na to, co robi jej mąż.
- Szymon, czy ty właśnie wyrzuciłeś Gacusia do kosza na śmieci? - spytała oniemiała.
- No, a co?
- Nie wierzę. Szymon! Wyjmij go stamtąd i to w tej chwili! Jutro zrobimy Gacusiowi pogrzeb.
- Lusia, błagam cię...
Daniela zmarszczyła brwi. Szymon pojął, że jego żona nie żartuje. Wyciągnął zdechłego chomika ze śmietnika.
- Włożyć go do lodówki? - zażartował.
Lusia podniosła się z krzesła. Wyciągnęła z szafki pudełko po tabletkach od bólu głowy.
- Włóż go w to i zanieś do kanciapy.
Szymon uśmiechnął się.
- Okej.
Wyniósł zwierzątko na dwór. Zaraz po powrocie do domu poszedł do łazienki. Wziął szybki prysznic.
Lusia tymczasem położyła się spać.
- Jak on mógł wrzucić Gacusia do śmietnika? - pytała sama siebie.
Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie.
- Szymon, jak mogłeś? - odezwała się, gdy tylko mężczyzna położył się obok niej do łóżka. - Przecież Gacuś to nasza rodzina...
- Chyba twoja - zaśmiał się. - Lusia, to tylko mały chomik. Wybacz, że nie przyszło mi do głowy, żeby organizować dla niego przyjęcie pożegnalne.
- Nie nabijaj się. Gacuś był dla Frania najbliższym przyjacielem.
- Lusia... Błagam cię...
- No, tak... To było jego pierwsze zwierzątko...
- Dobra, Luśka. Zrobimy mu ten pochówek, skoro tak ci na tym zależy... Nie wiem tylko, czym mam jakiś czarny garnitur...
Daniela uśmiechnęła się.
- Głupi jesteś - powiedziała.
- Tak? Głupi? Za to ty jesteś mądra - rzekł. - Przytul się do swojego głupiego męża... - dodał obejmując Lusię ramieniem.
Wtem oboje ujrzeli Frania wchodzącego do ich sypialni. Chłopiec podszedł do mamy. Był zapłakany. Lusia pomogła chłopcu wdrapać się na duże, małżeńskie łoże.
- Chodź, mój Franuś... - szepnęła okrywając zaspane dziecko kołdrą.
Czułe przytuliła synka. Zaczęła delikatnie głaskać go po kręconych włoskach.
- Mój Franuś...
- Jasiu też płacze - szepnął chłopczyk pociągając nosem.
- Szymon, idź po niego - odezwała się Daniela.
Mężczyzna niemalże natychmiast podniósł się z łóżka. Wyszedł z sypialni. Po chwili wrócił. Na jednej ręce niósł zapłakanego Jasia a na drugiej zrozpaczoną Agatkę. Położył dzieci do łóżka.
- Agata, koło taty... Jasiu w środek - rzekł otulając maluchów dwumetrową kołdrą.
- I śpimy - rzekł gasząc lampkę.
- A pan Gacek? - odezwał się Franciszek.
- Pan Gacek też śpi... - odpowiedział Szymon. - Tylko on niestety już się nie obudzi...
Jasiu i Franek spojrzeli na siebie, po czym obaj wybuchnęli płaczem. W ślad za nimi poszła Agatka.
Lusia wzięła głęboki oddech.
- Nie beczcie... Jutro tata kupi wam nowego chomika - odezwała się.
- Że co? - rzekł Szymon ze zdziwieniem.
- To, co słyszysz. Dobranoc.
Dzieci uspokoiły się nieco.
- Tata, będziemy mieć nowego chomika? - szepnęła Agatka Szymonowi do ucha.
- No, na to wygląda, że tak - odpowiedział.
Dziewczynka uśmiechnęła się. Chłopcy również.
- Tata, jutro? - rzekł Franciszek.
- No, jutro... Ale pod warunkiem, że teraz już wszystkie dzieci zamkną oczka i będą spać. Dobrze?
- Dobrze...
- No, to śpimy.

Dom w ZajezierzuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz