Kołowrotek

1K 30 0
                                    

Franuś wszedł do pokoju. Chwycił swój tornister. Jego wzrok mimowolnie skierował się w stronę klatki, w której od kilku miesięcy mieszkał pan Gacek.
Po chwili chłopiec stał już przy swoim ulubieńcu. Błękitnymi oczyma popatrzył na srebrny kołowrotek, w którym pan Gacek uwielbiał trenować poranny jogging. Spojrzał też na poidełko, puste miseczki...
- Gacuś - szepnął otwierając drzwiczki od klatki.
Chomik poruszył się w swojej kryjówce. Franuś wziął go do ręki. Przyłożył sobie do ust. Pocałował w biało-brązowe futerko.
- Gacuś, ja teraz idę do szkoły... Sam... Musisz zostać...
Chłopiec spojrzał chomikowi w czarne ślepka. Przytulił go do swojego policzka.
- Nie ma rady. Musisz zostać... Chyba, że włożę cię do chlebaka... Tam mama nie zajrzy...
Stojący w futrynie Szymon skrzyżował ręce.
- To nie jest najlepszy pomysł - rzekł.
Franek odwrócił się w stronę taty. Wzruszył ramionami. Szymon podszedł do syna. Pogłaskał go po głowie.
- Tak go tylko pocieszam... - szepnął Franek. - Smuci się, że musi zostać sam... Nabrałem go, że jednak wezmę go do szkoły, ale go nie wezmę... W chlebaku mógłby się udusić...
- To prawda - rzekł Szymon.
- No to włożę go z powrotem do klatki... - szepnął chłopczyk.
- Włóż. Wsyp mu trochę ziarenek...
- Te czerwone lubi najbardziej - rzekł chłopczyk biorąc do ręki plastikowe pudełko. - Wybiorę dla niego kilka czerwonych...
Szymon uśmiechnął się. Ucałował syna w czoło.
- Już? Nakarmiony? - spytał.
- No... Jeszcze bym musiał zobaczyć jak je... - powiedział Franek zamykając drzwiczki od klatki. - Jedz, Gacuś... Je...
- Franek, chodź do szkoły, bo znowu się spóźnimy... Ja do pracy, a ty na lekcje... No, chodź...
Szymon położył chłopcu rękę na ramieniu. Chwycił jego szeroki tornister. Wychodząc z pokoju bliźniaków, odwrócił się w stronę klatki.
- Pa, Gacuś! - zawołał.
Franek uśmiechnął się.
- Pa, Gacuś - powtórzył za tatą.
Szymon zamknął sosnowe drzwi, po czym wziął syna na ręce. Zniósł go na dół ze schodów.
- Kieszenie czyste? - odezwała się Daniela.
- Tak. Chlebak też czysty... - rzekł Szymon.
- Właśnie! Franek, twoje kanapki. Trzymaj. I wszystko ma być zjedzone. Nie chcę widzieć, że przynosisz jedzenie psom. Tak?
Franek pokiwał głową.
- Wychodzimy? - odezwał się Jasio.
- Tak... - odparł Szymon otwierając drzwi. Ucałował żonę, po czym wypuścił chłopców na taras.
Jasio i Franek pobiegli do auta. Poczekali, aż tata otworzy masywne, przesuwne drzwi Volkswagena. Gdy ta chwila w końcu nastała, wsiedli do samochodu. Samodzielnie zapięli sobie pasy.
Szymon wsiadł do samochodu.
- Chłopaki, po lekcjach proszę przyjść do mnie do sekretariatu. Tak? - odezwał się.
- Tak - odpowiedzieli obydwaj w tym samym momencie.
- Dobrze. Po szkole zawiozę was na godzinkę do babci...
- Dobrze... - szepnął Jasio.
- A godzinka to dużo? - odezwał się Franek.
- Nie. Moment i będę z powrotem.
- Aha... Bo ja już tęsknię za Gacusiem...
- Franek, dopiero wyjechaliśmy z podwórka. Gacek jeszcze nie skończył jeść czerwonych ziarenek, a ty już za nim tęsknisz?
- Bo to mój Gacuś...
Jasiu uśmiechnął się.
- Franek, gorzej, jak Gacia zrobi mu wytrzeszcz oczu...
- Nie zrobi - odezwał się Szymon.
- A jak zrobi?
- Nie zrobi...
- A jak zrobi?
- Franek, nie zrobi...
- No dobra... A jak zrobi?
- Jak zrobi to... to zrobi i wcale nie będziesz o tym wiedział.
- Jak nie? - szepnął Franek.
- Normalnie - rzekł Szymon. - Franek, co to za znak?
- Stop - rzekł chłopiec.
- Co musimy zrobić?
- Zatrzymać się.
- A co jak byśmy się nie zatrzymali?
- Mandat i wypadek - odpowiedział Franek.
- To lepiej się zatrzymamy...

Dom w ZajezierzuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz