Szymon wyciągnął z kanciapy odkurzacz. Zabrał się za gruntowne czyszczenie siedmioosobowego minivana.
Franuś tymczasem podbiegł do stojącego przy płocie rodzeństwa.
- Co robimy? - odezwał się.
- Jasiu mówi, że nie umiem przejść na drugą stronę płotu - odezwała się pięcioletnia Agatka. - Właśnie, że umiem!
- Nie umie. Jakby umiała, to by udowodniła... - rzekł Jasiu podchodząc do rosnącego nieopodal krzaku dzikiej róży. Chłopiec zerwał dwie długie, kłujące gałązki. Jedną z nich dał bratu, a drugą zatrzymał dla siebie.
- Dalej Agata! - zawołał po chwili.
Dziewczynka przyjęła wyzwanie. Chwyciła się obydwiema rękoma za czarne, metalowe szczebelki, po czym zaczęła się po nich wspinać. Jasiu co rusz spoglądał w stronę ojca czyszczącego Volkswagena. Szymon był tak pochłonięty pracą, że przestał zwracać uwagę na bawiące się dzieci.
- Dawaj Agata! - wołał Franuś.
Dziewczynka wspięła się na sam szczyt płotu. Wiedziała, że nie wolno jej wychodzić poza ogrodzenie podwórka. Mimo to przeszła na drugą stronę.
- Teraz ci coś powiem... - rzekł Janek wybuchając śmiechem. - Jak tata zobaczy, że wylazłaś za płot, dostaniesz na dupę!
Agata naburmuszyła się. Prędko zaczęła wspinać się po ogrodzeniu. Wówczas Janek wsunął kłującą gałązkę między szczebelki raniąc nią delikatne dłonie siostrzyczki. Franuś był zdecydowany przyłączyć się do brata. Obaj robili wszystko, co w ich mocy, by nie dopuścić, by ich siostra znalazła się po właściwej stronie płotu.
- Franek, weź to kłujące! - wołała chwytając się zimnych, metalowych szczebelków.
- Dostanie na dupę! Dostanie na dupę! - wołał Jasiu.
Franek z kolei wsunął rękę między szczebelki, po czym bez zastanowienia uderzył siostrę gałązką w policzek.
Agatka rozpłakała się.
- Tata! - krzyknęła na całe gardło.
Chłopcy spojrzeli na siebie. Wypuścili z rąk gałązki, po czym pobiegli ukryć się z tyłu domu.
Szymon zamarł na widok pokaleczonej buzi Agatki. Dziewczynka głośno płakała. Nie potrafiła się uspokoić. Po jej rozpalonych policzkach płynęły niekończące się łzy.
Szymon pobiegł po córkę. Wziął dziecko na ręce. Ucałował w czubek głowy.
- Nie płacz, kochanie - rzekł niosąc zrozpaczoną dziewczynkę do domu.
Lusia zbladła na widok zapłakanej córeczki. Przykucnąwszy przy niej, zaczęła ją pocieszać.
- Ojej... Maleństwo mamusi płacze... - szepnęła zdejmując dziewczynce różową kurteczkę, czapkę, szalik.
Po chwili posadziła dziecko na kanapie. Zdjęła Agatce buciki, po czym czułe ją przytuliła.
- Co się stało? Powiedz mamusi...
- Siedziała zapłakana po drugiej stronie płotu. Chłopaki zostawili ją samą - rzekł Szymon.
- To nie tak! - zawołała dziewczynka spoglądając na tatę. - Bo Jasiu i Franek powiedzieli mi, żebym przeszła przez płot... A jak przeszłam, to się śmiali, że dostanę, bo nie wolno wychodzić za płot... - mówiła popłakując. - Ja chciałam wejść z powrotem, ale oni kłuli mnie gałązkami z kolcami... To mnie teraz mocno boli - dodała na nowo wybuchając płaczem.
Szymon podniósł się z ukucku.
- Idę po chłopaków. Zaraz się będą tłumaczyć! - rzekł zdenerwowany.
Lusia wzięła córeczkę na ręce.
- Chodź do łazienki. Mamusia umyje ci buziuchnę... Moja malutka Agatka...
Dziewczynka mocno przytuliła się do szyi mamy. Zacisnęła powieki. Z jej ciemnych oczu potoczyły się kolejne łzy.