Marcel czekał na ojca przy aucie. Nerwowo spoglądał na zegarek, który nosił na lewej ręce. Zastanawiał się nad tym, jak Szymon zareaguje na wieść o wagarach i jaka kara go czeka.
W końcu ujrzał ojca zmierzającego w stronę auta. Z daleka dało się zauważyć, że Szymonowi nie jest do śmiechu. Jego niezadowolona mina mówiła sama za siebie.
- Tata, ja ci to wytłumaczę - rzekł chłopiec ściągając plecak.
- No, Marcel. Popisałeś się... Wagary w pierwszym tygodniu września! Wsiadaj do auta!
Chłopiec usiadł na fotelu pasażera tuż obok Szymona. Spodziewał się tego, że za moment ojciec odpali auto, ale tak się nie stało. Mężczyzna popatrzył na siedemnastolatka z namysłem. Postanowił szczerze z nim porozmawiać.
- Poprosiłeś swoją wychowawczynię, żeby nie mówiła mi o twoich wagarach... - zaczął. - Jestem w szoku. Jakby tego było mało, dostałeś uwagę.
- Jaką uwagę? - spytał chłopiec.
- Za trzaskanie drzwiami. Powiesz mi teraz, dlaczego zwiałeś z lekcji. Słucham cię, synu.
Chłopiec zamyślił się. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie chciał mówić ojcu prawdy, bo zdawał sobie sprawę z tego, że to mogłoby jedynie pogorszyć jego sytuację.
- Drugie podejście... Dlaczego zwiałeś z lekcji?
- Tato, no co tu dużo mówić? Tak wyszło... - westchnął chłopiec.
- To nie jest odpowiedź. Jeśli w tej chwili nie usłyszę od ciebie konkretów, będziesz miał miesięczny szlaban na wychodzenie z domu. Zastanów się, czy warto.
- Nie warto - westchnął chłopiec. - Jejku, no niedaleko naszej szkoły otworzono kręgielnię... Chcieliśmy z Melką trochę się rozerwać... Ona skończyła lekcje o dwunastej... Miała czekać na mnie dwie godziny aż skończę lekcje? Bez przesady... Tata, codziennie kończę lekcje o piętnastej. Nie mogę zabrać nigdzie Melki, bo o piętnastej piętnaście mam autobus do domu...
- Marcel, masz dopiero szesnaście lat. Ty nie masz chodzić z dziewczyną na randki, tylko do szkoły.
- Ale od czasu do czasu takie szaleństwo...
- Za to szaleństwo masz dwa tygodnie szlabanu na wychodzenie z domu.
- Tato, nie - westchnął chłopiec.
- Tak. I pilnuj się, bo będę cię obserwował. Jeśli w ciągu tych dwóch tygodni wpadnie ci do dzienniczka jakaś uwaga, jedynka bądź dwója automatycznie przedłużę ci szlaban o kolejne dwa tygodnie. Dotarło?
- Tak - szepnął chłopiec opierając się głową o samochodowy zagłówek.
- To dobrze. Zapnij pasy. Jedziemy do Nikodema...
- Okej - rzekł chłopiec. - Coś jeszcze babka na mnie mówiła?
- Piątkę z ciągów dostałeś - odparł Szymon uruchamiając silnik.
Marcel uśmiechnął się.
- Ściema?
- Nie. Serio - rzekł Szymon uśmiechając się w końcu.
- Tatu, a może dogadamy się co do tego mojego szlabanu, co? Zrobimy z dwóch tygodni tydzień, co?
- Chciałbyś.
- No... Chciałbym...