Średniego wzrostu kobieta trzymała córkę za rękę. Gdy zbliżyły się do szkoły, przykucnęła przy dziecku.
- Tylko bądź grzeczna i słuchaj pani - powiedziała.
Dziewczynka pokiwała głową, po czym przytuliła się do swojej mamy.
Szymon podniósł się z ławki. Wspólnie z Franciszkiem podszedł do kobiety i jej córki.
- Dzień dobry - przywitał się.
- Witam, o co chodzi? - odezwała się kobieta.
- Szymon Jasiński. Miło mi - rzekł.
- Joanna Przeczyńska - przedstawiła się.
- Nasze dzieci chodzą do jednej klasy. Franek chciałby coś powiedzieć pani córce - rzekł Szymon trzymając rękę na ramieniu syna.
Chłopiec schylił głowę na dół. Zdjął plecak. Otworzył najmniejszą przegródkę, po czym wyciągnął z niej naklejki dziewczynki.
- Ja je zabrałem - odezwał się. - Bo ja też chciałem takie mieć...
Zuzia wzięła swoje naklejki z ręki Frania. Ucieszyła się, że je odzyskała.
- Franek... - szepnął Szymon.
- Co? - odparł smutno.
- Przeproś koleżankę za to, że zabrałeś jej naklejki.
- Wczoraj przez pół dnia ryczała mi w domu - odezwała się kobieta. - Ale ile razy ci mówiłam, żebyś nie nosiła tych naklejek do szkoły? A uparte to i nieusłuchane!
- Jak to dzieci... - rzekł Szymon. - Franek, przeproś koleżankę... Do kogo ja mówię?
Siedmiolatek wziął głęboki oddech. Zacisnął powieki.
- Przepraszam cię - szepnął.
- Okej. Wybaczam ci - powiedziała dziewczynka podając Frankowi rękę na zgodę.
Chłopiec uśmiechnął się.
- No, super! - rzekł Szymon głaszcząc syna po włosach. - To śmigajcie na lekcje. Do widzenia pani!
- Do widzenia - odpowiedziała kobieta. - Skąd ja go znam? - zastanawiała się idąc w stronę auta. - Nie mam pojęcia...