Dzieciaki leżały z Szymonem na rozłożonej kanapie w salonie. Franek miętolił chomika. Agatka czesała lalkom włosy. Jasio jeździł autkiem po rękach ojca. W zasadzie jedynie Szymon oglądał włączoną przez siebie bajkę.
- Dobra, wyłączam - odezwał się.
Agata momentalnie skierowała wzrok na ojca.
- Nie! - zaprotestowała.
- Ale i tak nie oglądasz na telewizor - rzekł Szymon.
- Nie patrzę, bo chłopaki nie patrzą.
- Ja nie patrzę, bo to o kucykach... Fuj - rzekł Jasiek wkładając samochodzik w skarpetkę Szymona.
- Jasiek, co ty robisz? Przestań - rzekł ojciec chłopca. - Koniec zabawy. Idziemy spać.
W tym momencie drzwi od tarasu się uchyliły. Do domu wszedł Marcel. Na widok ojca, podrapał się z tyłu głowy.
- Hejo - rzekł uśmiechając się niewinnie.
- A ty skąd się tu wziąłeś?
- Musiałem się chwilkę przewietrzyć... - rzekł siedemnastolatek zmierzając w stronę schodów.
- Marcel, wróć się!
Nastolatek zacisnął powieki, po czym odwrócił się przodem do ojca i rodzeństwa.
- Serio... Chciałem się tylko przewietrzyć - rzekł.
- Byłeś u Amelii?
Marcel spuścił głowę na dół. Dobrze znał ojca. Wiedział, że nic przed nim się nie ukryje.
- No, byłem - przyznał. - Ale tylko na chwilę...
- Marcel, przecież masz szlaban! - rzekł Szymon podniesionym głosem.
- No wiem... Tak poszedłem się przejść. No i spotkałem Amelię...
- Gdzie? Pod jej domem?
- No... - przyznał. - Tatu, głupi jest ten szlaban... Założę się, że nie pamiętasz już nawet za co mi go dałeś...
- Za wagary! Marcel, nie myśl, że to twoje dzisiejsze wyjście pozostanie bezkarne. Zastanowię się nad tym, w jaki sposób cię ukarać i jutro porozmawiamy. A teraz, proszę do łazienki myć się i do spania!
- Jest ósma...
- Za piętnaście minut widzę cię w łóżku! A was za dziesięć sekund - rzekł biorąc Agatkę na ręce. - No, chłopaki! Raz, dwa, do łóżek!
Jasiek i Franek pobiegli do swojego pokoju. Obaj usiedli na podłodze i wysypali karton z klockami Lego.
- Ej, zrobimy Gatkowi domek! - zawołał Franuś kładąc chomika na podłodze.
Wtem do pokoju chłopców wszedł Szymon.
- Jeśli chcecie się jeszcze chwilkę pobawić, to proszę włożyć skarpetki i poduchę pod dupę... Nie siedźcie na gołej podłodze - rzekł zdejmując kołdrę z łóżka Jasia. Zrzucił ją na podłogę. Zarówno Jasiek jak i Franek położyli się na kołdrze.
- Tatuś, siadaj z nami - odezwał się Franuś. - Robimy domek i ogrodzenie dla Gatka.
Szymon usiadł obok młodszego z chłopców. Ucałował go w czoło.
- Oj, Franuś - rzekł. - Kochasz tego swojego chomika, co?
- Kocha - odparł Jasiu. - Tak samo, jak ja jaszczurki... Tata, a jutro jest sobota?
- No...
Chłopcy uśmiechnęli się do siebie.
- Czyli nie idziemy do szkoły - rzekł Jasiu. - To dobrze...
Szymon popatrzył na syna z namysłem. Pogłaskał go po włosach.
- Nie lubisz chodzić do szkoły? - spytał.
- Nie lubi, bo podłożył pani Zosi pinezkę pod dupę i się wydało, że to on i pani na niego krzyczała - rzekł Franciszek nie przerywając układania domku z klocków.
Szymon przetarł oczy ze zdumienia. Skierował wzrok na Jasia.
- Janek, to prawda, co mówi twój brat? - spytał.
- Zmyśla - rzekł Jasiu. - Ej, a jakbyśmy włożyli Gatka do mojej terenówy? Co, Frani?
- No! - odparł Franciszek z podekscytowaniem.
Jasiek wstał z kołdry. Pobiegł w stronę pudła wypełnionego autkami. Wysypał wszystkie na podłogę.
- Nie ma terenówy - rzekł. - Franek, widziałeś gdzieś ją?
- Pod łóżkiem zobacz...
Szymon podniósł się z podłogi. Podszedł do Jasia. Chwycił go za rękę. Lekko nią szarpnął.
- Spójrz na mnie - rzekł patrząc synowi w oczy. - Podłożyłeś pani Zosi pod tyłek pinezkę? Dlaczego to zrobiłeś? - spytał.
- Żeby było śmiesznie - rzekł chłopiec. - I było... Cała klasa się śmiała!
- Nieprawda. Ja się nie śmiałem - odezwał się Franciszek. - I pani też się nie śmiała.
- Ale ja się śmiałem...
Szymon zrobił skory zamach, po czym trzepnął Jasia w tyłek. Franek przestraszył się. Prędko zaczął zbierać z podłogi klocki. Włożył też chomika do klatki.
- Nadal jest ci do śmiechu? - rzekł Szymon patrząc w krnąbrne oblicze Jasia. Nie otrzymawszy odpowiedzi przyłożył chłopcu jeszcze dwa solidne klapsy. - Biegiem do łóżka! - rzekł puszczając rękę chłopca.
Zarówno Jasiu jak i Franek natychmiast weszli do swoich łóżek. Szymon podniósł z podłogi kołdrę. Przykrył nią Jasia.
- W poniedziałek przeprosisz panią Zosię za to, co zrobiłeś. Jasne? - rzekł siadając na łóżku obok Jasia.
Chłopczyk odwrócił głowę tyłem do ojca. Nic nie odpowiedział. Szymon wziął głęboki oddech, po czym zdjął kołdrę z syna.
- Chodź do mnie... Jednak dostaniesz lanie jak należy... - rzekł próbując przełożyć Jasia przez swoje kolano. Malec wyrywał się na wszystkie strony. Koniec końców otrzymał od ojca dziesięć porządnych klapsów na goły tyłek.
Po laniu Szymon podciągnął Jasiowi spodenki od piżamy. Ze współczuciem spojrzał w jego zapłakane oczy.
- A teraz proszę pozbierać autka, które rozsypałeś - rzekł stanowczo.
Jasiu chwiejnym krokiem podszedł do pudła. Przykucnąwszy na podłodze, wybuchnął płaczem. Franek wysunął głowę spod kołdry. Było mu niezwykle żal brata. Postanowił zebrać się na odwagę i spytać ojca, czy może pomóc Jasiowi zbierać zabawki. W końcu, gdyby nie Gatek, Janek nie wysypałby aut z pudła.
- Tata, a mogę pomóc Jasiowi? - spytał.
- Możesz - usłyszał w odpowiedzi.
Siedmiolatek prędko podszedł do brata. Ukucnął obok niego. Wrzucając samochodziki do pudła, spoglądał w zapłakane oczy Jasia.
- Przeprosisz panią... No, nie? - odezwał się.
Jasio pokiwał twierdząco głową. Otarł łzy w rękaw od piżamy. Szymon popatrzył w milczeniu na bliźniaków. Postawa Frania bardzo mu zaimponowała. Był pod wrażeniem tego, jak chłopiec próbuje wesprzeć brata w tej trudnej sytuacji.
Po chwili autka były już sprzątnięte. Chłopcy weszli do swoich łóżek. Szymon zapalił lampkę. Zgasił górne światło. Podszedł do łóżka Franciszka. Ucałował chłopca w czoło.
- Śpij dobrze - rzekł.
- Dobranoc tata.
Jasiu przytulił się do poduszki. Próbował zasnąć. Miał zaciśnięte powieki. Szymon ucałował go w czoło.
- Synek, śpij dobrze... - szepnął.
Nie otrzymawszy odpowiedzi, wyszedł z pokoju chłopców.