Jasio i Agatka wybiegli z samochodu. Popędzili w stronę jeziora.
- No co to za urwisy?! - krzyknął Szymon. - Jeszcze nie zaparkowałem auta jak należy, a tych dwóch łobuzów już nie ma!
- Jak ja byłem w ich wieku coś takiego było nie do pomyślenia - rzekł Nikodem czekając aż ojciec zgasi silnik. - Za takie wyskoki z samochodu dostałbym w dupę.
Franek uśmiechnął się.
- Ja jestem w samochodzie jakby co - rzekł.
- Tylko dlatego, że wolisz iść się bawić z chomikiem niż biegać po podwórku - rzekł Nikodem.
- Bo ja chcę do Gatka - szepnął Franek odpinając swój pas bezpieczeństwa. Wyszedł z samochodu trzymając w ręku dwa tornistry.
- Tata, a kiedy mama przyjedzie? - spytał.
- Nie wiem, smyku... Jasiek! Agata! - zawołał Szymon. - Jasiek! W tej chwili do domu!
Janek wbiegł na podwórko. Był cały zdyszany. Tuż za nim dreptała mała Agatka.
- Co? - rzekł Jasio zatrzymując się przy ojcu.
- Co? Kto ma twój plecak wnieść do domu?! Co to jest za wybieganie z jadącego samochodu?! Biegiem do domu!
Jasiek i Agatka spojrzeli na siebie. Byli spragnieni zabawy na dworze. Nie zastanawiając się długo wystartowali w kierunku szeroko otwartej bramy. Szymon podał Nikodemowi klucze od domu. Sam zaś ruszył w pościg za uciekinierami.
- Jasiek! Chodź tu do mnie! W tej chwili!
Nieoczekiwanie u boku taty stanął Franek. Chłopiec chwycił Szymona za rękę.
- Poszukamy Jasia i Agatki? - spytał.
Szymon był zdenerwowany. Przeszło mu przez myśl, by odesłać Franka do domu. Koniec końców uśmiechnął się do synka, po czym wspólnie z nim ruszył na poszukiwanie dwójki pozostałych maluchów.
- Nie wiesz, dokąd Janek i Agatka mogli pójść? - odezwał się.
- Na krzywe drzewo - odpowiedział chłopiec.
Szymon wziął głęboki oddech. Poszedł z synem w kierunku płaczących wierzb. Zamarł, gdy ujrzał Agatkę stojącą na jednej z grubych gałęzi drzewa. Dziewczynka zupełnie nie zdawała sobie sprawy z grożącego jej niebezpieczeństwa. Na widok ojca stanęła na jednej nodze.
- Tata! Widzisz?! - zawołała robiąc śmieszną minę.
Stojący przy Szymonie Franuś uśmiechnął się.
- Tata, zobacz na Agatkę! - zawołał pokazując ręką na siostrę.
- I umiem skakać na jednej nodze! - zawołała dziewczynka.
- Aga! Nie skacz! Stój spokojnie! - krzyknął Szymon. - Franek, czekaj tu na mnie - dodał pośpiesznie zbliżając się do krzywego drzewa. - Agatka, podaj tacie rękę - rzekł ostrożnie wdrapując się na grubą gałąź płaczącej wierzby.
Dziewczynka nie miała ochoty wracać z tatą do domu. Wsadziła obydwa wskazujące palce do buzi robiąc zabawną minę.
- Agata! Podaj mi rękę... No, już!
Pięciolatka oddaliła się od ojca o kilka małych kroczków.
- Tata, idź sobie. Ja chcę się tu bawić - powiedziała.
- Daj mi rękę - usłyszała w odpowiedzi.
Agata zgodnie ze swoim zwyczajem tupnęła mocno nogą. Nieoczekiwanie stopa poślizgnęła jej się na śliskiej korze drzewa. Pięciolatka wpadła do jeziora. Widząc to, Jasiu zeskoczył z wyższej gałęzi wierzby. Uciekł w stronę domu. Szymon wskoczył do wody. Wyciągnął z jeziora przemoczoną do cna i przestraszoną córkę.
- Franek! Idziemy do domu! - zawołał niosąc Agatkę na rękach.
Dziewczynka była roztrzęsiona. Zgrzytała zębami. To jednak nie uchroniło jej od bolesnej kary.
- Miarka się przebrała - rzekł ojciec dziewczynki zdejmując z niej przemoczone spodnie. - Dlaczego mnie nie słuchasz, co? - dodał siadając na zamkniętej pokrywie od toalety. Przełożywszy pięciolatkę przez kolano przyłożył jej dziesięć porządnych klapsów.
Agata darła się na całe gardło. Kopała Szymona po nogach.
- Uspokoisz mi się?! - krzyknął zdejmując z kolan zapłakane dziecko. Okrył córkę dużym, kąpielowym ręcznikiem, po czym zaniósł ją na kanapę, do salonu.
Zabrał się za rozpalanie ognia w kominku. Agata siedziała wtulona w ręcznik. Wciąż głośno płakała.
Franek leżał na podłodze. Co chwilę puszczał i łapał swojego chomika.
Zagotowała się woda. Szymon zaparzył dzieciom herbatę, po czym poszedł na poddasze po ubrania dla Agatki.
Gdy wrócił, dziewczynka wciąż pochlipiwała. Odwracała wzrok od Szymona.
- Dawaj nogę - odezwał się chcąc założyć dziewczynce majteczki i getry.
Agatka bez marudzenia pozwoliła ojcu się ubrać.
- Masz zakaz wychodzenia z domu. Czy to jest jasne? - odezwał się do niej.
Pięciolatka pokiwała głową.
- Jesteś nieusłuchana. To się zmieni. Oj, zmieni się! Nikodem!
Nastolatek zszedł na dół po schodach. Zmarszczył brwi na widok siostry.
- Czemu beczy? - spytał.
- Dostała na dupsko to beczy! - odpowiedział Szymon. - Niko, zostań z nimi. Pójdę Jasia poszukać.
- Tata, mogę iść z tobą? - odezwał się Franek. - Ja będę wiedział, gdzie jest Jasiu...
- No, okej.
Szymon wziął do ręki kurtkę chłopca. Pomógł mu się ubrać. Po chwili obaj wyszli z domu.
Nikodem usiadł obok siostry. Uśmiechnął się do niej.
- Czego beczysz? Nie becz - rzekł.
Po policzkach Agatki na nowo płynęły łzy. Nikodem wziął małolatę w ramiona. Przytulił. Ucałował.
- Nie becz, mała bekso... - szepnął jej do ucha.
Agatka wtuliła się w ramiona starszego brata. Po kilku minutach, zasnęła.