Była godzina osiemnasta piętnaście, gdy Marcel wrócił do domu. Nastolatek rzucił plecak w korytarzu, zdjął buty i kurtkę, po czym wszedł do kuchennej części salonu.
- Siemanko - rzekł otwierając lodówkę. - Jest coś do jedzenia?
Daniela skrzyżowała ręce. Była zdenerwowana.
- Siamanko? Marcel, trzy godziny temu powinieneś być w domu! Dlaczego nie odbierasz telefonu? No, słucham cię!
- Jejku, przecież mówiłem, że idę z Melką na molo - odparł wyjmując butelkę mleka z lodówki. - Mamy w domu płatki?
- Nie mamy. Franek zjadł wszystkie - odezwał się Jasiu.
- Cztery zostawiłem - odparł Franciszek podnosząc w górę swego chomika.
- Marcel, martwiłam się o ciebie. Na drugi raz daj znać, że wrócisz do domu później - szepnęła Daniela wyjmując z szafki nie napoczętą paczkę płatków czekoladowych.
- Spoko - odparł nastolatek. - Gdzie tata?
- Pojechał z Nikodemem skosić trawę babci Dance.
Marcel podrapał się z tyłu głowy. Spojrzał na zegarek.
- A o której wróci? - spytał.
- A co?
- Nic. O której wróci?
- Nie wiem. Miał jeszcze zajechać do sklepu po jakiś olej do samochodu...
- Spoko. To ja idę do Melki - rzekł kierując się w stronę korytarza.
- Marcel, przed chwilą byłeś głodny. Wróć się. Dopiero co widziałeś się z Melką.
- I co z tego? - odparł wkładając na nogi sportowe, oryginalne buty. - Napisz smsa, jak tata wróci, to przyjdę...
- Nie idziesz nigdzie. Kiedy lekcje będziesz robił? Marcel!
Chłopiec zarzucił na siebie szaroniebieską kurtkę, po czym wyszedł z domu.
Lusia podeszła do okna. Z zagryzioną zębami wargą patrzyła jak jej syn wyprowadza z kanciapy rower i rusza w kierunku domu na skarpie.
- Czas na antybiotyk - odezwała się po chwili. Nalała letniej wody do szklanki. Wycisnęła tabletkę z błyszczącego opakowania. Podała ją Jasiowi do ręki.
- Trzymaj wodę do popicia - powiedziała.
Jasiu chętnie połknął tabletkę. Lubił jeść lekarstwa. Uśmiechnął się do mamy, po czym wypił pełną szklankę wody.
- No, to mi się podoba - pochwaliła go.
- Syropku chcę - rzekł chwytając dłoń mamy.
- Za późno na syropek - odpowiedziała. - Jutro rano mama ci da syropek - dodała wyjmując z tekturowego pudełka chusteczkę higieniczną. - Wydmuchaj nosek.
Franek siedział na podłodze. Układał z klocków labirynt dla Czopka. Był ciekaw, czy jego zwierzątko poradzi sobie z odnalezieniem drogi wyjścia.
- Skończyłem. Mama, zobacz - rzekł wkładając chomika w sam środek labiryntu. - Jasiu, zobacz...
Janek zeskoczył z kanapy. Usiadł na podłodze obok Franciszka. Widząc to, Daniela podsunęła chłopcu poduszkę pod tyłek. Przykryła mu plecy kocykiem.
- Ja! Ciekawe, co teraz zrobi Czopek! - zaśmiał się Jasiu.
- No! Czopek, nie w tą stronę! - zawołał Franek kulając się ze śmiechu. - W drugą! Czopek!
Daniela obrała marchewkę, pokroiła ją w grube plasterki, przełożyła na talerzyk.
- Chłopaki, przekąska - odezwała się kładąc talerzyk na podłodze. Jasio bez zastanowienia wsunął do ust kawałek marchewki. Warzywo nie przypadło mu do gustu. Mimo to po chwili sięgnął po następny kawałek rudego warzywa.
Również Franek wziął do ręki plaster marchwi.
- No, Czopek... Jak wyjdziesz z labiryntu to w nagrodę dostaniesz marchewkę - rzekł uśmiechnięty.
Lusia usiadła przy stole. Spojrzała w okno.
- Dalej Szymon, przyjeżdżaj... Bo tęsknię za tobą - szepnęła.