Jabłko

898 33 3
                                    

- Ręce mi opadają na to dziecko - powiedziała Daniela poraz kolejny wkładając buta na lewą nogę Franciszka. - Uspokoisz się?
- Nie chcę iść do szkoły - rzekł chłopiec patrząc w sufit.
Szymon wyszedł z łazienki. Przeczesał ręką włosy.
- Jak długo ty mu te buty zakładasz? - zwrócił się do żony.
- Pięć minut, a co? - odpowiedziała.
- Bo mama Frankowi zakłada jeden, a Franek w tym czasie zdejmuje drugi i tak w kółko - rzekł Marcel biorąc do ręki leżące na stole jabłko. Ugryzł je, czym wywołał atak histerii u Agatki. Stojąca tuż obok niego dziewczynka zaczęła krzyczeć, a po chwili rzuciła się na brata z pięściami.
- Wariatka! - zawołał Marcel wstając z krzesła. - Tata! Weź ją!
Pięciolatka usiadła na podłodze. Jej wrzask słychać było w całym domu.
- Uspokoisz mi się?! - krzyknął Szymon podchodząc do zapłakanej córki. Chciał wziąć małolatę na ręce jednak ta, uchwyciła się obydwiema rękoma nogi od stołu.
- Skarbie, dlaczego płaczesz? - odezwała się Daniela. - Chodź do mamusi...
- Ona płacze, bo chciała jabłko, a Marcel je zabrał - odezwał się Jasiu.
Szymonowi w końcu udało się wziąć córkę na ręce.
- Uspokój mi się! - rzekł zdenerwowany. - Agata! Mam cię trzepnąć w dupsko?!
Dziewczynka wydarła się jeszcze bardziej.
- Chcesz ogryzkę? Mogę ci dać - odezwał się Marcel.
Lusia zmierzyła go wzrokiem.
- Już dobrze... Nie becz, królewno - rzekł Szymon nosząc córkę od kanapy do stołu i z powrotem. - Już dobrze... - powtarzał.
Po kilku minutach dziewczynka w końcu się uspokoiła. Szymon podał ją Luśce. Sam włożył Frankowi buty na nogi. Chłopiec nie śmiał ich zdejmować. Wciąż jednak nie miał ochoty iść do szkoły.
- Masz naklejki w plecaku? - odezwał się ojciec chłopca.
- Mam...
- Mam. Sram! - zawołał Jasiu.
- Przeprosisz Zuzię i oddasz jej naklejki?
- Tak... Ale nosorożca i gekona sobie najwyżej zostawię - szepnął Franek.
- Oddasz Zuzi wszystkie karty, które do niej należą...
- Dobrze...
- No... Głowa do góry. Będzie dobrze.
Szymon pogłaskał Franciszka po włosach. Dał chłopcu do ręki jego plecak.
- Skarbie, jedziemy. Jasiek, Aga! Macie być grzeczni i słuchać mamy! Zrozumiano?
- Tak - powiedziała Agata.
- Tak, srak! - zawołał Jasiu.
- To pa!
- Pa, sra - zaśmiał się chłopczyk.
Daniela odprowadziła męża i Franka do drzwi. Wyszykowała do szkoły Marcela i Nikodema. Po kilkunastu minutach chłopcy wyszli z domu na przystanek autobusowy. Daniela została w domu sama z Jasiem i z Agatką.
- Zrobić wam domek? - spytała.
Dzieciaki zaczęły skakać z radości po łóżku. Lusia przysunęła pod kanapę cztery wysokie krzesła. Narzuciła na nie koc tworząc tym samym dach wyemaginowanego domku.
- Podoba się domek? - spytała.
- No - rzekł Jasiu wślizgując się pod brązowy koc. - Mama, a przyniesiesz nam Czopka i jakieś autka?
- I lalkę Zuzę? - dopowiedziała Agatka.
- Oczywiście... Zaraz do was wracam - odparła z uśmiechem na twarzy.
- Ale mamy fajny domek... Nigdy go nie zburzymy. Zawsze będziemy sobie w nim mieszkać - szepnęła dziewczynka.
- No... Sro...

Dom w ZajezierzuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz