Jasiu i Szymon siedzieli przy stole. Chłopiec rysował szlaczki, zaś jego ojciec przygotowywał na laptopie testy dla swoich uczniów.
Jasiu miał ciężką rękę do pisania i rysowania. Nie lubił tego robić. Co chwilę zerkał na wiszący nad kominkiem zegar. Nie wiedział wprawdzie, która jest godzina, jednak obserwowanie przesuwającej się wskazówki było jego zdaniem ciekawszym zajęciem już rysowanie szlaczków.
- Jasiu... Patrz w zeszyt - odezwał się Szymon.
- Patrzę przecież... Tata, ja nie lubię robić szklaczków...
- Wiem o tym... Dokończysz tę jedną stronę i będziesz miał fajrant.
Chłopiec przeciągnął się, po czym przełożył kredkę w lewą ręką.
- Jasiu...
- Wiem, wiem... Ale tak mi jest wygodniej.
Mina Szymona mówiła sama za siebie, toteż Janek ponownie chwycił kredkę w prawą dłoń.
- Mama pozwala mi pisać lewą ręką i pani w szkole też.
- Ale ja ci nie pozwalam. Przy mnie będziesz trzymał kredki w prawej ręce.
Wtem do salonu wbiegła Agatka. Dziewczynka miała szkliste oczy. Wskoczyła do taty na kolana.
- Co się stało, żabciu? - spytał czułym głosem.
- Znowu Marcel... - wykrztusiła z siebie. - Tata, bo Marcel kazał mi stać w kącie...
- A mnie wygonił na szlaczki - rzekł Jasiek pod nosem.
- I dobrze zrobił. Dlaczego Marcel kazał ci stać w kącie? - zwrócił się do córki.
- Bo jest głupi - wyjaśniła. - I mnie pobił..
- Jak cię pobił? - rzekł Szymon patrząc na córkę z niedowierzaniem.
- Po buzi...
Szymon wstał z krzesła. Wziął Agatkę na ręce.
- Zaraz sobie pogadamy z Marcelem - szepnął sam do siebie.
Dziewczynka uśmiechnęła się. Miała nadzieję, że jej starszy brat dostanie od ojca porządną burę.
Agata postanowiła dolać oliwy do ognia. Dobrze wiedziała, jak Marcel zareaguje, kiedy ta bez pukania i bez pozwolenia wejdzie do jego pokoju.
Dziewczynka poprosiła ojca, by postawił ją na podłodze. Gdy to uczynił, ruszyła w stronę pokoju brata, taranując leżące na schodach klocki i samochodziki.
Agatka zatrzymała się przed drzwiami za którymi znajdował się pokój Marcela. Poczekała, aż Szymon pojawi się w korytarzu. Gdy tylko go ujrzała, weszła do pokoju Marcela.
- Wypad! - usłyszała zaraz po tym, jak nacisnęła klamkę. - Liczę do trzech i dostajesz w trąbę! Raz!
Dziewczynka skrzyżowała ręce. Wtem na horyzoncie ukazał się Szymon. Stanął obok Agaty.
- Co to za odliczanie? - spytał spoglądając na syna.
- Bo włazi do mojego pokoju - odparł chłopiec podnosząc głowę znad książki.
- Marcel, chyba mamy do pogadania. Agatka powiedziała mi, że ją uderzyłeś.
- Co? Ona jest głupia! Tata, nie słuchaj jej. To kłamczucha - odparł chłopiec. - Nie uderzyłem jej. Jedyne co, to postawiłem ją do kąta... Po co kłamiesz? - zwrócił się tym razem do siostry.
Dziewczynka zarumieniła się. Przytuliła się do taty.
Szymon podniósł ją. Usiadł obok syna. Agatka odwróciła wzrok, by nie patrzeć na brata.
- Córuś, powiedziałaś mi, że Marcel cię uderzył... Okłamałaś mnie? - spytał. - Spójrz na mnie i odpowiedz.
- Głupio ci teraz, co? - rzekł Marcel spoglądając w zawstydzoną twarzyczkę pięciolatki.
- Walnął mnie w buzię... - wydukała.
- Spoko. Ja nie będę się tłumaczył z czegoś, czego nie zrobiłem. Mam to w dupie - rzekł Marcel otwierając swój zeszyt od matematyki. - Tyle tylko powiem, że masz swój rozum, tato. I znasz mnie. Nigdy cię nie okłamałem i nie okłamię. Jakbym jej przyłożył, to zwyczajnie bym ci o tym powiedział.
Szymon zmarszczył brwi. Ponownie skierował wzrok na córkę.
- Agata, masz ostatnią szansę na powiedzenie prawdy. Marcel cię uderzył?
- No, w buzię...
Szymon wziął głęboki oddech, po czym przełożył córkę przez kolano.
- Nie uderzył mnie! - zawołała zaraz po tym jak na jej pupie spoczęła ciężka ręka Szymona. Agatka rozpłakała się. Ojciec posadził ją na swoich kolanach.
- Dostałaś klapsa po to, żebyś pamiętała, że należy zawsze mówić prawdę. Będziesz o tym pamiętała? - rzekł patrząc córce w szkliste oczy.
Agatka pokiwała głową.
- Chcę do mamy - szepnęła ocierając łzy.
- Najpierw przeprosisz Marcela za to, że nakłamałaś, że cię uderzył.
- Przepraszam cię, Marcel - szepnęła dziewczynka.
- I za to, że wlazłaś do mojego pokoju bez pozwolenia - odezwał się Marcel.
- Bez przesady - rzekł Szymon biorąc córkę na ręce. - Chodź, zaniosę cię do mamy. Opowiesz jej, jaka z ciebie brzydka kłamczucha...
Szymon wyniósł Agatę z pokoju Marcela. Chłopiec przeciągnął się.
- No, w końcu Agata dostała w dupę - westchnął pod nosem, po czym zabrał się za dalsze odrabianie lekcji.