Bańko piłka

904 35 1
                                    

Szymon i Franciszek weszli do mieszkania. Chłopiec prędko rozebrał kurtkę i buty, po czym pobiegł na górę do swojego pokoju. Nie mógł się doczekać, by pobawić się ze swoim chomikiem.
- Franek! A może byś tak przywitał się z babcią? Co? - odezwał się Szymon. - Dzień dobry, mamo - dodał podchodząc do Danuty. Ucałował ją w policzek.
Agata i Jasio leżeli w łóżku przykryci kołdrą. Na widok ojca oboje zaczęli skakać po kanapie.
- Tata! Tata! - wołała Agatka podnosząc ręce w górę.
Mężczyzna podszedł do dzieci. Ucałował córkę i syna. Położył rękę na czole Jasia.
- Jak się czujesz? - spytał.
- Dobrze - rzekł chłopiec.
Szymon uśmiechnął się, po czym usiadł przy stole.
- A gdzie Lusia? - spytał spoglądając na mamę.
- Pojechała z Nikodemem do lekarza - odpowiedziała kobieta.
- Nikodem się rozchorował?
- Nie. Na kontrol pojechał.
- Aha... No tak. A dzieci moje grzeczne były?
Agatka zeskoczyła z kanapy. Podbiegła boso do taty. Wskrobała mu się na kolana.
- Spały... Obudziły się na chwilę przed twoim przyjazdem - powiedziała podchodząc do kuchenki indukcyjnej. - Naleję wam zupki. Aguś, lubisz zupkę ogórkową? - spytała.
- Lubię - odpowiedziała dziewczynka.
- Ja nie lubię! - zawołał Jasiu wciąż skacząc po łóżku.
- To zaraz polubisz - rzekł Szymon.
- Nie polubię!
Szymon uśmiechnął się do Jasia. Pogłaskał Agatkę po głowie. Ucałował.
- Gdzie masz skarpetki? - zwrócił się do córki.
Agatka podniosła jedną nogę w górę.
- Nie mam - powiedziała. - Jasiu mi zjadł - dodała wybuchając śmiechem.
Szymon połaskotał córkę po brzuchu. Agatka zapiszczała z radości. Oczy miała promienne.
- Ty mały brzydalu... Włóż skarpetki na nogi, ale już - rzekł zdejmując małolatę ze swoich kolan.
Dziewczynka wbiegła z rozpędu na łóżko.
- Oddawaj moje skarpety, Jasiu! - krzyknęła chwytając brata za nogę.
Chłopiec kopnął ją piętą w brodę. Agata chwyciła jego skarpetkę zębami.
- Jestem lwem! - zawołała kręcąc głową na lewo i prawo.
Szymon uśmiechnął się. Podszedł do zlewu. Umył ręce. Danuta nalała zupę wnukom i synowi.
- Siadajcie do stołu, a ja pójdę po Frania - powiedziała kierując się w stronę schodów.
Weszła do pokoju chłopców. Franciszek siedział na podłodze. Trzymał w ręku gruby plik naklejek. Był smutny.
- Co Franek? - odezwała się babcia chłopca. - Co tam masz? - spytała.
- Nic - rzekł chłopczyk podnosząc się z podłogi. Podbiegł do regału. Wsunął naklejki do jednego z kolorowych pudelek. - Co chciałaś?
- Chciałam, żebyś przyszedł na obiadek.
- Nie chce mi się jeść - rzekł zadumany. Wyciągnął Czopka z klatki. - Zobacz babcia. To mój nowy przyjaciel.
- Franuś, chodź...
- Nie idę.
- Dlaczego?
- Bo nie.
Danuta popatrzyła na wnuka surowym wzrokiem, po czym chwyciła go za rękę. Zaprowadziła chłopca do dół, do jadalni. Franek z nerwami usiadł przy stole.
- Nie będę jadł - oznajmił patrząc z powagą na Szymona.
- Franek, babcia zrobiła dobrą zupkę - odezwał się Jasiu.
- Ale ja nie jem, bo zrobiłem coś bardzo złego - rzekł chłopiec spuszczając głowę na dół.
Jasiu i Agatka spojrzeli na Szymona. Mężczyzna odłożył łyżkę. Uśmiechnął się do zakłopotanego dziecka.
- Chodź... - rzekł wyciągając rękę w stronę syna.
Franek podniósł się z krzesła. Podszedł do taty. Ojciec wziął go na kolana.
- Powiedz tacie, co przeskrobałeś - rzekł spokojnie.
Franek spuścił głowę na dół. Wtem uchyliły się drzwi od mieszkania. Do salonu weszli Lusia i Nikodem.
- Dzień dobry - powiedziała Daniela odkładając torebkę na fotel.
Agata zsunęła się z krzesła. Pobiegła powitać mamę.
- Trzymaj bańko piłkę - rzekł Nikodem podając siostrze sporych rozmiarów pakunek. Agata podskoczyła z radości.
- Nie! Nie wierzę! - zawołała siadając na podłodze. Zabrała się za rozpakowywanie prezentu.
Franek pomału zsunął się z kolan ojca. Miał nadzieję, że uda mu się niezauważonym zniknąć z pola widzenia rodziców. Ale Szymon chwycił go za rękę. Pociągnął chłopca do siebie.
- Usiądź i zjedz ładnie obiadek. Później porozmawiamy - rzekł.
Franek pokiwał głową. Lusia podniosła Agatę z podłogi. Przełożyła córkę na kanapę. Szymon spojrzał na Nikodema.
- I co lekarz powiedział? - zapytał.
- No... Jutro muszę iść do szkoły - rzekł nastolatek patrząc w podłogę.
- O, i co? Nie cieszysz się? W końcu zobaczysz swoją dziewczynę - rzekł Szymon z uśmiechem.
Daniela westchnęła, usiadła przy stole obok męża.
- Cieszę się właśnie - odpowiedział Nikodem. - Mamo, nalać ci zupy? - spytał.
- Chętnie. Głodna jestem jak wilk - odpowiedziała.
Wszyscy z wyjątkiem Agaty siedzieli przy stole i jedli obiad. Jasiu zerkał na siostrę i na jej bańko piłkę. Wyobrażał sobie, jakby to było, gdyby przebił jej nową zabawkę agrafką albo pinezką.
- A gdzie Marcel? - odezwał się Nikodem przerywając długotrwającą chwilę ciszy.
- Marcelek nie wrócił jeszcze ze szkoły - powiedziała Danuta spoglądając na zegarek.
- Bo Marcel ma dziewczynę i się z nią całuje - odezwał się Jasiu. - Daje jej buzi w usta - dopowiedział uśmiechając się.
Szymon uśmiechnął się.
- A gdzie ma jej dawać buzi, jak nie w usta? - spytał.
- No, nie wiem sam... Dobra, nic nie mówiłem - zawstydził się. - Zjadłem...
- Jak się mówi? - odezwała się Lusia.
- Dziękuję - rzekł chłopiec stając na krześle.
- Co ty wyczyniasz?! Jasiek!
- Będę skakał - oświadczył siedmiolatek.
Nikodem siedział najbliżej brata, toteż prędko wziął go na ręce.
- Odbija głupawka? - spytał.
- No - rzekł Jasiu. - Jak zjadłeś to talerz do zlewu i do wyra!
- Co to wyro? - spytał Jasiek.
- Nie wiesz, co to wyro? To ja ci powiem, co to wyro - rzekł Nikodem biorąc młodszego brata na ręce.
- Nikodem, nie rzucaj nim, bo on jest chory - odezwał się Szymon.
Osiemnastolatek nie wiele sobie zrobił ze słów ojca. Położył Jasia na kanapie. Chwycił go jedną ręką za nogi, drugą za ręce, po czym zaczął nim kołysać nad łóżkiem. Jasio głośno się śmiał.
- Nikuś! Ja też tak chcę! - zawołała Agata odkładając piłkę. - Nikuś!
Nikodem rzucił Jasia na kanapę. Chłopiec zaczął skakać tak wysoko jak potrafił. Nikodem tymczasem wziął na ręce Agatę.
- Przygotuj się do skoku - rzekł.
Dziewczynka zapiszczała radośnie. Szeroko rozpostarła ręce.
Franek popatrzył ze smutkiem na braci i siostrę. Spuściwszy głowę na dół wsunął rękę do kieszeni bluzy. Po chwili w jego dłoni był już okrągły, futrzasty chomik. Franuś pocałował go i wrzucił sobie pod bluzkę.

Dom w ZajezierzuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz