Obiadek

929 27 0
                                    

Lusia usiadła przy stole. Nalała zupy dzieciom i mężowi.
- Nie wiem, gdzie jest Marcel. Dawniej to chociaż mówił, że wychodzi do Amelki...
- Marcel całuje Melkę w usta. Widziałem - odezwał się Jasio.
- Ty nie gadaj tyle tylko jedz obiadek.
Franciszek spojrzał kątem oka na wiszącą nad stołem kartkę przedstawiającą rysunek jego autorstwa. Wielki czerwonobiały znak STOP przypominał mu o tym, że pan Gacek ma zakaz chodzenia po stole, zwłaszcza w czasie jedzenia posiłku.
- Ja to już się najadłem - odezwał się, gdy tylko poczuł, że zwierzątko skrada się, by wyjść z jego rękawa.
- Franuś, nic nie zjadłeś... - powiedziała Lusia.
- Jak nie? Właśnie, że zjadłem...
- Dwie łyżki zupy?
- Starczy mi - szepnął wstając od stołu.
Szymon popatrzył na synka z namysłem. Postanowił zainterweniować.
- Franek, siadaj na miejsce. Za trzy minuty chcę wiedzieć pusty talerz - rzekł stanowczo.
- Jadłem obiad u babci - rzekł chłopczyk.
- Tak? A to ciekawe. Babcia mówiła mi, że ani ty ani Janek prawie nic nie zjedliście. Siadaj do stołu i mnie nie denerwuj.
- Babcia się nie zna - odezwał się Jasiu. - Ja zjadłem całe jajko z żurku...
- A ja...
- A ty, jak mi w tej chwili nie usiądziesz przy stole, to zaraz będziesz stał w kącie!
Franek uśmiechnął się, po czym bez słowa ruszył w stronę kąta. Stanąwszy przodem do ściany, wyciągnął z rękawa swojego chomika.
- Nie... Ręce mi opadają na to dziecko! - rzekł Szymon wstając z krzesła. Podszedł do syna, wziął go na ręce. Posadził na krześle, przy stole. - Jedz - rzekł krótko.
Franek wziął do ręki łyżkę. Nabrał nią nieco pomidorkówki. Spróbował.
- Ble...
Agatka i Jasiu uśmiechnęli się. Franek nie wiedział, z czego jego rodzeństwo się chichocze. Pojął to dopiero, gdy ujrzał spacerującego do stole pana Gacka.
- Ty mały draniu! - zawołał biorąc chomika do ręki.
- Nie. Wszystko ma swoje granice! Proszę w tej chwili wynieść chomika do swojego pokoju! Biegiem! - rzekł Szymon podniesionym głosem.
Chłopczyk ruszył z miejsca niczym rakieta. Agatka i Jasiu spojrzeli na siebie bez słowa. Oboje w milczeniu kończyli jeść obiad.
Czas mijał. Franek nie wracał. Szymon poskładał talerze. Lusia zabrała się za zmywanie. Spoglądała ukradkiem na męża. Po chwili ich spojrzenia się zeszły.
- Nie wiem, jak dotrzeć do tego dzieciaka - odezwał się Szymon.
- On kocha tego swojego chomika - szepnęła Daniela z uśmiechem na twarzy.
- Pójdę z nim pogadać...
- Pójdę z tobą... Pomóż mi wytrzeć talerze, co?
Szymon kiwnął głową. Wtem ze schodów zeszła mała Agatka. Dziewczynka miała na głowie różową czapeczkę. Ciągnęła za sobą kurtkę i szalik.
- Idziemy na dwór? - odezwała się.
Lusia odłożyła sztućce na suchy ręczniczek. Przykucnęła przy córeczce. Wsunęła jej podkoszulkę w spodenki. Ubrała jej kurtkę. Owinęła szyję szalikiem.
- Agatka, możesz się bawić tylko na podwórku. Nie wolno ci wychodzić poza ogrodzenie - powiedziała patrząc córce w oczy.
Pięciolatka uśmiechnęła się. Położyła swoje obydwie rączki na policzkach mamy, po czym pocałowała ją w usta.
- No wiem - odezwała się.
- Jeszcze buciki... Moment...
Po chwili Agatka była już gotowa do wyjścia z domu. Lusia otworzyła drzwi przed córką. Momentalnie do domu wszedł Monster. Szymon pogłaskał go po krótkiej sierści, po czym poszedł na poddasze. Lusia dokończyła wycierać naczynia, podeszła do okna. Była ciekawa, co robi jej córeczka.
Agatka wspinała się po metalowym ogrodzeniu. Lusia pokiwała głową, po czym wróciła do swojego zajęcia.

Dom w ZajezierzuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz