Franek i Jasiek popędzili w stronę sekretariatu. Szymon czekał na nich przy schodach. Chwycił synów za ręce.
- I co chłopaki? Franek, jak było w szkole? - spytał prowadząc obydwu w stronę drzwi.
- No fajnie - rzekł chłopczyk. - A za ile minut będziemy w domu?
- Oj, nie wiem. To zależy, czy będą korki na drodze... - rzekł. - Jasiu, dlaczego podłożyłeś pani Zosi pinezkę? Co?
- Bo jej nie lubię - odparł chłopczyk.
- Dlaczego jej nie lubisz?
- Bo na mnie krzyczy...
- Jakbyś był grzeczny to nie musiałaby na ciebie krzyczeć...
Szymon puścił ręce dzieciaków. Obaj chłopcy pobiegli w kierunku Volkswagena. Nie mogli się doczekać, by wrócić do domu. Franek zamierzał bawić się z chomikiem, zaś Jasiu miał w planach całe popołudnie spędzić na dworze.
- Frani, a ty masz jeszcze tą jaszczurkę, którą ci dałem? - rzekł Janek przypinając się pasem do siedzenia.
- Ej, no mam! - zawołał zdawszy sobie sprawę z tego, że jego jaszczurka leży w słoiku pod łóżkiem w sypialni rodziców. - Ale nie dam ci jej.
- Czemu?
- Bo nie.
Szymon wyjechał autem ze szkolnego parkingu. Miasto było zakorkowane. Znudzony staniem w korku Szymon, uchylił w aucie boczną szybę. Przetarł oczy ze zdumienia. Ujrzał bowiem Marcela i Amelię idących chodnikiem w kierunku Wisły.
- Tata, jedziemy - rzekł Franciszek widząc, że jadące przed nimi auto ruszyło.
- A, tak... Zagapiłem się.
Mężczyzna wrzucił pierwszy bieg. Dał gazu. Ruszył w dalszą drogę.
- Tata, a ja nie będę robił w domu szlaczków - odezwał się Jasiu. - Pani powiedziała, że robię śliczne szlaczki i, że mam ładnie wyrobioną rączkę.
- Którą rączkę? Lewą? Ty masz wyrobić sobie prawą rękę a nie lewą.
- A pani powiedziała coś innego.
- Kogo trzeba bardziej słuchać? Pani czy taty?
- No, taty...
- No właśnie... Franek, co ty robisz? - rzekł Szymon patrząc na syna przez wsteczne lusterko.
- Żuję papier - odparł siedmiolatek. - Pani powiedziała, że jak była mała to najadła się papieru...
- Nie jedz tego, Franek!
- Mówiliśmy o tym, co można jeść a czego nie... Nie można jeść niektórych grzybów. Na przykład muchomora - rzekł Jasio.
- I surowych pyrek! - odezwał się Franek.
- A jakąś literkę poznaliście dzisiaj? - spytał Szymon.
- "I" jak iglo! - zawołał Jasiu.
- I jak igła... I pani powiedziała, że "i" to samogłoska... - dopowiedział Franciszek.
- A jakieś oceny dostaliście dzisiaj? - zapytał Szymon po chwili.
- Jasiu dostał piątkę za szlaczki, a ja dostałem siódemkę - rzekł Franciszek.
Szymon uśmiechnął się.
- Tak, z pewnością - rzekł.
- Za ile minut będziemy w domu? - odezwał się Franek po chwili.
- Za dziesięć minut...
- A to dużo?
- Zależy dla kogo. Dla jętki jednodniówki dziesięć minut to sporo...
- A co jest?
- To taki owad...
- Jasiu odpiął pasy... - szepnął Franek.
- Bo mi to przeszkadza... Gryzie mnie w szyję... - rzekł Janek.
- Jasiu! W tej chwili zapnij pasy!
Chłopczyk naburmuszył się. Mimo to posłuchał polecenia taty.
- Zapiął - rzekł Franek po chwili.
- Jasiek, jeszcze raz mi odepniesz pasy w trakcie jazdy, a wyciągnę cię z samochodu i będziesz wracał pieszo do domu!
- Nie będę.
- Będziesz. I nie dyskutuj ze mną.
Jasiu skierował wzrok w stronę bocznej szyby. Spoglądał na mijane autem drzewa i domy. Po chwili poczuł uderzenie gorąca. Rozpiął kurtkę. Wsunął głowę w zagłówek. Zasnął.