Marne szanse

756 59 2
                                    

Powróciłam taksówką do szpitala. W tym czasie Floriana zdążyli już przenieść na normalną salę, o czym poinformowała mnie jego mama kiedy mijałyśmy się w pośpiechu. Kobieta musiała szybko pojechać załatwić jakąś sprawę w pracy i nie wiedziała kiedy wróci.
Miałam problem w odnalezieniu odpowiedniej sali,ale na szczęście uprzejme pielęgniarki pomogły mi w tym. Skkf tym razem nie był sam na sali,ale z jakimś młodym chłopakiem.
-Dzień dobry.-powiedziałam wchodząc.
-Dzień dobry.-odpowiedział mi chłopak.
Położyłam torbę na krześle obok łóżka a sama usiadłam na jego brzegu.
-Wow. Co ci się stało? Dam głowę że nie miałaś tego rano.-powiedział dotykając mojego policzka.
-Powiedzmy że nie za bardzo umiem się dogadać z twoją współlokatorką.-uśmiechnęłam się słabo.
-Ona ci to zrobiła?-zapytał.
W odpowiedzi kiwnęłam głową.
-W takim razie może sobie szukać nowego miejsca do przenocowania.-odparł zaciskając lekko zęby.
-Pozwól że nie zaprotestuje.-powiedziałam.
Położyłam moją dłoń na dłoni skkf'a, która dalej dotykała mojego policzka i położyłam ją na moim kolanie.
-Jeszcze dzisiaj z nią pogadam. Jak tylko się wyniesie możesz spać w moim mieszkaniu zamiast w hotelu.-powiedział skkf.
-Daj spokój. Mogę zostać w hotelu. Nic mi nie będzie.-odparłam przewracając oczami.
-Ale ja będę spokojniejszy wiedząc że jesteś bezpieczna w mieszkaniu. Pamiętasz co stało się jak ekipa była?-pewnie miał na myśli kebab.
-Marne szanse żeby zauważył jak opuszczam Legnice.-wzruszyłam ramionami.
-Czemu miałby zauważyć skoro jest w Warszawie?-zdziwił się chłopak.
-No niezupełnie.-odparłam spuszczając głowę.

Tajemnica.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz