Nie miałam siły już płakać. W ogóle nie miałam na nic siły. Po prostu zwinęłam się w kłębek i zasnęłam.
Kiedy otworzyłam oczy,było jeszcze ciemno,ale musiałam wstać,ponieważ było mi niedobrze. Na szczęście mdłości nie były już tak mocne jak wczoraj.
Poszłam do kuchni po szklankę wody i wróciłam do siebie. Pora załączyć telefon.
Od razu po jego włączeniu,wyświetlił się komunikat mówiący o masie nieodebranych połączeń. Dzwonili chyba wszyscy. Moja mama, Janek, Smav, Thor,Kiślu, Rembol, lestefan no i oczywiście Florian.
Faktycznie całe terefere. Matko Boska. Teraz każdemu będzie trzeba wszystko tłumaczyć. Upiłam łyk wody a w mojej głowie pojawiały się wczorajsze słowa Jaśka. Gdybyś go kochała.
Ale przecież go kocham. Przynajmniej tak mi się wydaję. Może Janek ma rację. Może powinnam zadzwonić.
Już miałam wybrać jego numer,ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Nie chce wiedzieć jaka była prawda. Chcę zapomnieć.
Odłożyłam telefon na stolik i przez chwilę patrzyłam na ścianę. Wzięłam do ręki moją szklankę i zaczęłam obracać ją.
Podskoczyłam jak oparzona i niemal wylałam wodę kiedy zadzwonił mój telefon.
Oczywiście nie byłam taka głupia i spojrzałam na wyświetlacz. Monika. No tak,przecież normalni ludzie o tej porze śpią,a ona się do nich zdecydowanie nie zalicza.
-Halo?-odebrałam.
-Sara?-usłyszałam jej zdziwiony głos.
-Nie święty Mikołaj. Po co dzwonisz?-zapytałam lekko zirytowana.
-Myślałam że dzwonię do kogoś innego.-przyznała.
Dopiero teraz rozpoznałam po jej głosie że jest pijana.
-Monika zadzwoń jak wytrzeźwiejesz.-powiedziałam rozłączając się.
Nawet nie chce wiedzieć do kogo miała zamiar zadzwonić, ale współczułam tej osobie. Jeśli Monika jest pijana to gada jeszcze więcej niż zwykle.
Wypiłam do końca wodę i położyłam się jeszcze na kilka minut.
CZYTASZ
Tajemnica.
أدب الهواةSiedmiu chłopaków i jedna dziewczyna.Razem tworzą idealną paczkę-ekipę terefere. Wspólnie postanawiają spędzić Sylwestra,który wywrócił życie Sary do góry nogami.Florian nieoczekiwanie pocałował ją,kiedy oczy wszystkich zwrócone były ku niebu na któ...