B

1.4K 53 0
                                    


Kolejne kilka miesięcy upłynęło jej pod znakiem pracy. Tym bardziej, że wprowadził się do niej przyjaciel z pracy i mimo wielu innych tematów często wracali do tematu pracy. Tego wieczoru nie było inaczej. - Dobra, jak chcesz to możesz napisać treść do wydarzenia - powiedział sięgając po telefon. Dziewczyna uniosła brwi. Z ochotą przystała na propozycję i chwilę później miała już gotowy opis. Załadowali świąteczną imprezę na fanpage centrum rozrywki i z radością obserwowali coraz większe zasięgi oraz rosnącą liczbę osób zaproszonych do wydarzenia. 

Ona wybacza moje wady, wybacza błędy
Rozumie moje dziaby* i złote zęby
O
dbijam zwykłych typów w nich, gdy chcę polatać z nią  

Chłopak znowu złapał fazę na Candy, a gdy jakaś piosenka wpadła mu w ucho, to mógł gwałcić replay niezliczoną ilość razy. Spoglądała na niego śmiejąc się pod nosem, gdy stał na środku pokoju i wczuwał się w słowa piosenki. Nie miał najgorszego głosu, więc nie próbowała go nawet kneblować. - Powinien u nas zagrać. - stwierdziła odkładając komputer i wstała owijając się kołdrą. Pies spojrzał na nią z wyrzutem i zwinął się w drugim końcu łóżka. - Nooo, to byłoby coś! - chłopak rozradował się. - Fajek? - zapytał i gdy dziewczyna przytaknęła poszedł po kurtkę. Odpaliła swojego papierosa i podała mu zapalniczkę, gdy dołączył do niej na balkonie. - Trzeba jutro zagadać artystycznego. - stwierdziła długo wypuszczając dym. Wyrywkowo słuchała Quebo, miała nawet długa przerwę, w sumie do czasu aż nie zamieszkała z przyjacielem. Mówiąc to nie miała pojęcia, że raper zniknął z mediów społecznościowych i nie grał za wielu koncertów, bo po prostu nie śledziła jego losów na bieżąco. Ba! Nie miała go nawet wtedy w obserwowanych na Insta. - Spadaj do siebie już - rzuciła gdy chłopak wrócił do pokoju i opadł na jej łóżko. - Jedziesz jutro ze mną na 8? - zapytała idąc do łazienki. - Ja mam na 9:00 - stwierdził i przepchał się obok niej, aby umyć zęby. - Nie zaszkodzi ci jak raz pojedziesz wcześniej. - stwierdziła zmywając resztki makijażu z twarzy. Chłopak wybełkotał coś ze szczoteczką w ustach. - Dobranoc! - rzucił, gdy rozchodzili się do swoich pokojów. - Dobranoc! - powtórzył głośnie, gdy nie usłyszał odpowiedzi z jej strony. - Branoc! - w końcu odpowiedziała, gdy stanął w drzwiach jej pokoju. - No, to teraz możemy iść spać. - stwierdził zadowolony, drapiąc się po brzuchu. Dziewczyna już nic nie skomentowała tylko zamknęła drzwi i zgasiła światło. Jakkolwiek głupio to zabrzmi, dziewczyna długo mieszkała sama i po prostu nie miała nawyku życzenia komuś dobranoc czy nawet odpowiedzi na to. Chłopak chyba postawił sobie za cel w końcu ją tego nauczyć i wymuszał odpowiedź z jej strony. Włączyła telewizor, przyciszyła prawie na zero i położyła się do łóżka plecami do ekranu. Żartowała czasami, że to chyba jakiś objaw nerwicy, bo nie potrafiła zmrużyć oka bez migającego blasku dużego ekranu. Wówczas chyba sama nie zdawała sobie sprawy, że ma w tym trochę racji. Często miała wahania nastrojów, przesypiała całe dnie wolne i nie miała ochoty ani siły nawet na najprostsze czynności. Wprowadzenie się chłopaka trochę w tym pomogło, ponieważ był tym typem, który potrzebuje uwagi, więc pośrednio zmuszał ją do normalnego funkcjonowania. 

Czwartek 21 grudnia był ostatnim dniem pracy chłopaka przed świętami. Ona ciągnęła podwójną zmianę z półtora godzinną przerwą na powrót do domu i spacer z psem. Udało jej się szybko rozliczyć zmianę i już chwilę po 2. była w domu. - Chodź, spacer! - przywołała psa i sięgnęła po smycz. Drzwi od pokoju chłopaka były uchylone, ale nie było go w mieszkaniu. Znowu zanocował u swojej Prawie-Drugiej-Połówki. Spacerując z psem zauważyła, że jest dostępny na messengerze. "Impreza czy na spokojnie dzisiaj?" napisała i zanim zdążyła schować telefon do kieszeni to już dostała odpowiedź. "Na spokojnie, jutro po południu wpadnę po rzeczy i jadę do domu na święta" przeczytała na ekranie. Odpowiedziała tylko lajkiem i scrollowała news feed czekając aż pies załatwi swoje potrzeby. Znowu naszły ją czarne myśli. Cieszyła się jego szczęściem, że po długim czasie w końcu odnalazł z kimś radość życia, ale często przypominało jej o tym, że ona ciągle jest sama i pewnie tak zakończy swój żywot. 

Niewiele spała tej nocy. Kotłowała się w pościeli, kilka razy wstawała na papierosa, wgapiała się w ekran telefonu, aż w końcu około 5. przysnęła. Nie był to długi sen. Na 9:00 musiała być już w pracy. Postanowiła zaoszczędzić nieco czasu i wezwała Ubera, ponieważ mocne opady śniegu z deszczem skutecznie zniechęciły ją do podróży komunikacją miejską. Nie wyjęła słuchawek z uszu wchodząc do obiektu i tylko skinęła głową ochroniarzowi. Blado uśmiechnęła się do kelnera, który rozkładał menu na stolikach. Prawda była taka, że obudziła się z jeszcze gorszym humorem niż zasypiała. Cholernie bolała ją głowa i nie miała ochotę na żaden kontakt z ludźmi. Mimo, że miejsce pracy było jedynym miejscem do którego się zwlokła niezależnie od wszystkiego i zawsze nosiła uśmiechniętą maskę, to dzisiaj jej to nie wychodziło. Każdy kolejny gość zadający często powtarzające się pytanie niemiłosiernie działał jej na nerwy. Wprowadziła dane rezerwacji do systemu i rzuciła telefonem na blat stołu nieco mocniej niż zamierzała. Poczuła na sobie spojrzenie współpracowniczki. - Zmęczona jesteś. - usłyszała na co tylko wzruszyła ramionami. Chwilami cisnęły jej się łzy do oczu, ale wtedy udawała, że musi coś uporządkować na zapleczu. Udało jej się wyjść wcześniej. Po przekroczeniu progu mieszkania coś w niej pękło. Po policzkach pociekły jej łzy i nawet pozwoliła sobie głośno zaszlochać. Już od kilku lat nie miała rodzinnych świąt, ale za bardzo jej to nie przeszkadzało. Pogodziła się, że nie utrzymuje kontaktów z ojcem. Wszystkie święta brała pracujące, a gdy jej aktualne miejsce pracy było zamknięte to wykorzystywała przymusowy dzień wolny na sen. Przetarła twarz dłońmi i głośno wypuściła powietrze. Wzięła psa na dłuższy spacer, starając się zachować pozory, że wszystko gra, bo nie chciała przyciągać zbędnej uwagi mijających ją psiarzy. Później od razu zakopała się w pościeli. Gdy usłyszała krótki dźwięk domofonu, wiedziała, że przyjaciel wejdzie lada chwila do mieszkania. Zawinęła się szczelniej kołdrą chowając twarz i udawała, że śpi. Chłopak przeszedł przez jej pokój, aby dostać się na balkon. - Ej! Nie śpij! Środek dnia! - zawołał i rzucił w nią paczką z papierosami. Wymamrotała coś i wtuliła się bardziej w poduszkę. Chłopak specjalnie nie zamknął drzwi balkonowych i zaczęło pizgać złem. Usiadła na łóżku. - Zmęczona jestem. - oznajmiła i wyszła do niego. Milczeli długą chwilę, a po wyrzuceniu niedopałka dziewczyna znowu opadła na łóżko. - Coś w pracy nie tak? - zapytał ściągając kurtkę. Wymamrotała coś tylko w poduszkę. On nie odpuszczał. - A ty nie miałeś się pakować? - warknęła poirytowana i gwałtownie zerwała się do pozycji siedzącej. - Jezu, człowiek wraca do domu i od razu go atakują. Co jest? - drążył temat. Dziewczyna patrzyła się tępo w przestrzeń nie reagując na jego zaczepki. W końcu westchnął i poszedł się pakować. W międzyczasie zaglądał do niej, ale za każdym razem zdążyła otrzeć łzy lub odwrócić głowę. - I mam cię zostawić w takim stanie? Weź, rusz się. Mów do mnie. - dźgnął ją palcem gdzieś między żebra, ale nawet na to nie zareagowała. - Okay, to tak sobie posiedzimy, może się namyślisz. - stwierdził i usiadł obok niej. Połączył telefon z telewizorem i puścił nic innego jak Candy. W końcu przyszła pora, że chłopak musiał się zbierać. - Odezwij się jak ci przejdzie, ok? - poprosił ją zrezygnowany. Dziewczyna tylko pokręciła głową. - Trzymaj się. - rzucił i widząc, że ta nie ma zamiaru się nawet z nim pożegnać wyszedł z mieszkania. W momencie, gdy zamknęły się za nim drzwi, dziewczyna znowu głośno zapłakała. Przytłoczyło ją wszystko. Dawno nie miała tak okropnego nastroju. Sama była na siebie za to wściekła, ale to tylko potęgowało płacz. Nagle drzwi od mieszkania się otworzyły - Zapomniałem torby! - usłyszała. Stanął w progu jej pokoju. - Wiesz, że to nie jest normalne prawda? - zapytał, ale znowu nie uzyskał odpowiedzi. - Mówię ci, idź do psychiatry. - po raz kolejny usłyszała już te słowa w swoim kierunku. Jej telefon dał znać o nowych wiadomościach na messengerze. - Wysłałem ci poradnię do której chodziłem. Naprawdę ci to pomoże, tylko musisz się zdecydować. To już za długo trwa. - oznajmił. - Chyba, że masz zamiar tak zmarnować sobie życie, to już twoja decyzja. - rzucił i z ciężkim sercem ponownie opuścił mieszkanie. Gdyby nie odjeżdżający w ciągu kilkunastu minut pociąg, to na pewno by z nią został. Nawet, gdyby miała się do niego nie odzywać. Chłopak nigdy się nad nią nie użalał, nie pocieszał pustymi słowami, tylko traktował ją normalnie, wręcz upominał, aby się ogarnęła. Dziewczyna już kilkakrotnie zapisywała się do poradni, ale nigdy nie dotarła nawet na potwierdzoną wizytę. Myśl, że ma iść do psychiatry i obcej osobie coś o sobie opowiedzieć przerażała ją i powodowała jeszcze większe przygnębienie.

Przecież nic mi nie jest. 
Nic? Siedzisz i ryczysz, głupia.


PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz