- Daleko jeszcze do końca? - Kuba bez pukania wszedł do biura, gdzie siedzieli już tylko Lisa z Robertem. - Kwadrans, może pół godziny. - dziewczyna odkręciła się do niego na krześle i patrzyła jak wita się z jej przyjacielem. - Mam chociaż nadzieję, że nie weźmiesz komputera do ręki przez całe święta. - pochylił się, całując ją w czoło. - Dlatego musisz być dzisiaj cierpliwy. Pies już u rodziców? - zapytała, przeglądając Unsplash, aby znaleźć odpowiednie zdjęcie do planowanego postu. - Tak, poza tym mama prosiła, żebyś dbała o siebie. - przełożył segregatory z krzesła obok i usiadl na nim okrakiem, kładąc łokcie na oparciu. - Mama prosiła? - dziewczyna uniosła brwi, rzucając mu krótkie spojrzenie. - Dzisiaj jakoś tak wyszło, że mogę jej mówić po imieniu lub mamo. W każdym razie, obiecałem, że zadbam o ciebie. - machnął ręką i zajrzał w ekran Robertowi. - Pracusie. Jak zwykle oboje po godzinach. - skomentował i zabrał Lisie kubek, aby zrobić sobie kawy. - Jasne, częstuj się. - przewróciła oczami i pobrała jedno ze zdjęć. - Ej, mordo. Zerknij na to, ta wersja czy ta? - Robert rzucił w nią kulką z papieru, która odbiła się od jej pleców i potoczyła się pod biurko. - Pierwsza. - odpowiedziała od razu i skupiła się na swoim zadaniu, aby skończyć je jak najszybciej. - Daleko jeszcze? - Kuba niecierpliwie stukał palcami o drewniany blat. Zdążył już wypić kawę, poprzeglądać papiery leżące na jej biurku, a także przegrzebać jej torbę w poszukiwaniu gumy do żucia. - Lecę jeszcze na recepcję, uzupełnię tabelkę i możemy jechać. - z politowaniem spojrzała na chłopaka, który wydzierał z kawałka papieru jakiegoś ludzika. - Jak tak dalej pójdzie to trafimy na najgorsze korki. - skomentował głośno, wyjmowanie patrząc na wiszący na ścianie zegarek, który wskazywał prawie 18.00. W końcu ku radości zguby oboje zamknęli komputery, co oznaczało koniec pracy. - Podwieziemy jeszcze Roberta do domu i prosto na Ciechanów. - Kuba spakował jej laptopa i inne pierdoły leżące na blacie. - Jasne, to my jeszcze zajaramy. - uśmiechnęła się do przyjaciela, gdy pomachał jej paczką papierosów. - Jeszcze to... - zebrała różowe karteczki z notatkami i wcisnęła je do bocznej kieszeni. - Czekam w samochodzie. - oznajmił Que, gdy Robert upewniał się, że okna są zamknięte, a wszystkie światła wyłączone. - Całe święta u niego? - zagadnął ją, gdy zamykała biuro. - Tak, może się nie pozabijamy. - zażartowała, kiedy wychodzili przez budynek, - Cieszę się, że nie będziesz siedzieć sama. - odpalił jej papierosa. - Ja chyba też, chociaż wolałabym po prostu przespać te kilka dni. - wzruszyła ramionami. - Jeszcze zaraz ten cholerny sylwestrowy koncert... koniec roku miał zupełnie inaczej wyglądać. - westchnęła, głęboko zaciągając się. Odnalazła wzrokiem auto Kuby, który mrugnął jej światłami. Zamienili jeszcze kilka słów i w końcu wsiedli do samochodu. W miarę sprawnie pokonali drogę do domu Roberta. - To Wesołych Świąt i trzymajcie się. - rzucił na pożegnanie, kiedy wygramolił się z tylnego siedzenia. - Ty też. - Lisa pocałowała go w policzek i zatrzasnęła drzwi. - Jesteś głodna? - Kuba włączył się do ruchu za autobusem. - Coś tam jadłam. Głową mi pęka. Wszystko dzisiaj na szybko, na już, aby się ze wszystkim wyrobić. - zacisnęła powieki i rozmasowala skronie. - A ty co robiłeś? Przyciąłeś chyba trochę ten sajgon na głowie. - zauważyła, że chłopak ma nieco krótsze włosy i nawet co nieco ułożone, w porównaniu z tym co od dłuższego czasu działo się na jego głowie. - Barber, jeszcze kilka miejsc, obiad z Moysem, wizyta u twojej mamy i potem prosto po ciebie. - streścił jej na szybko i sięgnął, aby włączyć jakąś muzykę. - Przynajmniej się trochę ogoliłeś. - skwitowała, wierzchem dłoni gładząc go po policzku. - Przyjemnie drapiesz. - zaśmiała się i pacnęła go w rękę, aby samej wybrać playlistę.
Prawie bez problemów dojechali do Ciechanowa, po drodze robiąc krótki postój na kawę na stacji benzynowej. - Zostaw prezenty, w Wigilię je przyniosę. - pouczył dziewczynę, kiedy chciała zabrać pakunki z auta, Podał jej tylko jej walizkę i torbę podręczną. - Jesteśmy! - Kuba wszedł do mieszkania i głośno oznajmił ich przyjazd. - Dobry wieczór. - mama chłopaka wyjrzała z kuchni i od razu ich uściskała. - Zaraz zrobię Wam herbaty i przygotuję kolację. Chodźcie, chodźcie. - ponagliła ich, kiedy odwieszali kurtki. - To ja pomogę. - Lisa od razu zaoferowała swoją pomoc. - Dziecko, cały weekend będziesz miała w czym pomagać. Siadaj, ogrzej się. - została jednak odesłana do dużego pokoju, gdzie Kuba już siedział w fotelu. Wspólnie zjedli kolację i porozmawiali o wszystkim i o niczym, a także poznali swoje zadania na kolejny dzień. - Nie zdążyłam zmienić Wam pościeli, dacie sobie radę? - wręczyła im złożony stosik materiału. - Jasne. - Lisa szeroko uśmiechnęła się. - Chodź, pościelisz nam łóżko Grabowski. - pchnęła chłopaka do pokoju, życząc mamie jeszcze dobrej nocy. - A ty będziesz tylko patrzeć? - rzucił w nią poduszką. - Pójdę się ogarnąć. - oznajmiła i kucnęła przy swojej walizce. Miała bardzo dobry humor, a dodatkowo czuła się w tym domu komfortowo i po prostu jak u siebie. Wzięła krótki prysznic, zmyła makijaż i wróciła do pokoju w majtkach i dużo za długiej jasnozielonej bluzie Quequality, którą dostała w paczce kilka dni temu. - Łóżko gotowe, zaraz wracam. - oznajmił Kuba i minął się z nią w drzwiach. Dziewczyna zgasiła górne światło, zostawiając tylko lampkę na szafce i wgramoliła się pod grubą kołdrę. - Mam nadzieję, że jeszcze nie śpisz. - Kuba rzucił brudne ciuchy w kąt pokoju i zamknął uchylone okno. - Prawie, a co? - mruknęła, bo bylo jej tak przyjemnie, że sen przyszedł niemal natychmiast. - Chodź tu do mnie. - wsunął się pod kołdrę i delikatnie przyciągnął do siebie dziewczynę. Ułożył się za nią, tuląc się do jej pleców. - Nigdzie się nie wybieram. - zaśmiała się cicho i wtuliła policzek w jego dłoń. Poczuła, jak chłopak drugą rękę wsunął między jej uda, więc zacisnęła mocniej nogi. - Nie mam siły na nic więcej. - szepnęła, zamykając oczy. - Chcę się tylko poprzytulać. - zaśmiał się w jej włosy. Gładził delikatnie jej skórę, nie zbliżając się nawet do jej krocza. - Kuba? - zagadnęła go po chwili. - No co tam? - zapytał, trącając nosem jej kark. - Twoja mama mnie pytała czy zamierzamy się w ogóle pobrać. - wyrzuciła z siebie po chwili wahania, - Tak? I co jej odpowiedziałaś? - zainteresował się i spojrzał na jej twarz, gdy przewróciła się na plecy. - Że chcemy nacieszyć się narzeczeństwem i nie myśleliśmy jeszcze o konkretach, bo dużo się dzieje. - odpowiedziała. - No to zgodnie z prawdą. - uśmiechnął się, przejeżdżając wargami po jej policzku. - No nie do końca, bo na nie chcę ślubu. Rozmawialiśmy już o tym. - przeczesała palcami jego włosy i pociągnęła go za nie, aby zmusić go do spojrzenia na nią. - Wiem, przecież cię do niczego nie zmuszam. Nie martw się, pogadam z nią w odpowiednim momencie. - Chociaż jakiś czas temu śnił mi się nasz ślub. - zawiesił głos, jakby próbując przypomnieć sobie szczegóły. - Serio? I nic nie mówiłeś?! - oburzyła się i usiadła. - Nie mówiłem, bo szłaś do ołtarza i wyrżnęłaś się jak długa. - stwierdził, ale gdy światła auta przejeżdżającego za oknem, padły na jego twarz to zorientowała się, że sobie z niej żartuje. - Menda! - oburzyła się i opadła na łóżko, zwijając się w kłębek tyłem do niego. - No i czego się złościsz... - roześmiał się i zaczął mokro całować jej kark.
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...