Jeszcze tego samego wieczoru dostała kolejną wiadomość od Kuby, tym razem z zaproszeniem na tę imprezę. "Dzięki, zobaczę czy będę miała czas" - odpisała odkładając telefon na łóżko. Czego ty człowieku ode mnie chcesz? Dziewczyna jeszcze nie nabrała pewności siebie. Miała ciągle wrażenie, że ktoś robi sobie z niej głupie żarty. Kusiło ją, aby zrobić wszystko, żeby pojawić się na tej imprezie, ale z drugiej strony nie przepadała za klubami, a myśl o spędzeniu wieczoru z obcymi ludźmi wywoływała w niej drobną panikę. Tym bardziej, że Kuba wspomniał o skromnej imprezie na około 20 osób, co mogło oznaczać, że będą tylko jego najbliżsi. Spojrzała na psa, jakby szukając odpowiedzi. "Ej, co robisz w kolejny piątek?" - napisała do znajomej. Rzadko się widywały, mimo że mieszkały jakieś 3-4 przecznice od siebie. Były jak ogień i woda, z czego same często się śmiały, że jak to się stało, że się zakumplowały. "Wolne, co proponujesz?" uśmiechnęła się widząc jej odpowiedź. Streściła jej krótko propozycję na ten wieczór i wstępnie się umówiły.
Układając grafik na kolejny tydzień specjalnie wzięła sobie wolne w sobotę, bo nie miała ochoty pojawiać się w pracy po zarwanej nocy. - W końcu weekend. - wstała od biurka przeciągając się. Zamknęła laptopa i schowała go do torby razem z kalendarzem. - Co się tak na weekend cieszysz, jak i tak pracujesz? - przyjaciel uniósł brwi wyłączając swój komputer. - Dzisiaj idę na miasto, a jutro wolne. A w niedzielę tylko zajrzę na chwilę. - uśmiechnęła się i założyła kurtkę. Wychodząc z pracy zamienili kilka słów i rozstali się życząc sobie udanego weekendu. Dziewczyna zabrała psa na szybki spacer wokół domu i zaczęła się szykować. Postawiła na swobodę i dobre samopoczucie aniżeli na super wygląd. Wytuszowała rzęsy i zdjęła ręcznik z włosów. Już miała sięgać po suszarkę, gdy usłyszała powiadomienie z messengera. "Nie dam rady iść, ledwo żyję, coś mnie rozkłada" przeczytała wiadomość od kumpeli. Głośno wypuściła powietrze i sięgnęła po papierosa. Wyszła na balkon i przymykając drzwi głęboko się zaciągnęło. Zbliżała się 20:00 było już dosyć chłodno, ale nie przeszkadzało jej to. Objęła się ramionami patrząc na panoramę Warszawy. Sama nie wiedziała czy była bardziej wściekła czy rozczarowana. Nie miała odwagi iść samej, więc podsuszyła włosy i położyła się na łóżku włączając Netflixa. Cieszyła się tylko, że nie potwierdziła Kubie 100% obecności. Niecałą godzinę później dostała od niego pierwszego smsa, ale nie odpowiedziała.Musiała przysnąć oglądając serial, bo ocknęła się do wyłączonego telewizora. Dopiero po chwili ogarnęła, że dzwoni jej telefon. - Tak? - odebrała i zmrużyła oczy patrząc na radiobudzik, aby sprawdzić, która jest godzina. - Hej, o której będziesz? -usłyszała głos Kuby i od razu usiadła. - Mhm.. Nie będę. Musiałam przysnąć, teraz mnie obudziłeś. - powiedziała przecierając twarz dłonią. - Serio, weź. Ogarnij się, jak dobrze pójdzie to załapiesz się na najlepszą część imprezy. - próbował ją namówić. Dziewczyna nie była pewna, ale miała wrażenie, że słyszała w jego głosie rozczarowanie. - Nie, to nie ma sensu. Nie mam siły. Baw się dobrze. - powiedziała i rozłączyła się. Siedziała jeszcze chwilę na łóżku, jakby sama nie wiedząc co ze sobą zrobić. Było chwilę przed północą. Niechętnie wstała i wsunęła bose stopy w air maxy. Wzięła smycz do ręki i przywołała psa.
Przez kolejny miesiąc nie miała żadnego kontaktu z Kubą. Od czasu do czasu śmigały jej jakieś newsy o nim oraz Taco, z którym stworzyli duet i wypuścili pierwszy wspólny album. Z początku nowe wydanie nie porwało jej, przesłuchała krążek jedynie raz i to nie skupiając na nim specjalnej uwagi. Mimo wszystko kupując bilety na koncert na Torwarze miała nadzieje usłyszeć solowe piosenki Quebo. - Ej, jaka kolejka, czaisz to? - przyjaciel rozejrzał się z niedowierzaniem, gdy wysiedli z taksówki przy Łazienkowskiej. Lisa rozejrzała się. - Chyba odpuścimy sobie płytę i pójdziemy na trybuny? - zaproponowała widząc tłum ludzi stojących w ogonku do wejścia na płytę. Dziewczyna wyciągnęła wydrukowane bilety. - Sama gimbaza, jezu. - roześmiała się podając bilety do kontroli. Sprawnie dostali się do holu. - Piwo? - zaproponował chłopak i podszedł do pierwszego roll baru. - Normalnie są mega kolejki po piwo, a tu pusto. Bo wszyscy niepełnoletni. - wybuchnęła śmiechem. Humor zdecydowanie jej dzisiaj dopisywał. Weszli na pierwsze piętro i chwilę czekali na otwarcie drzwi do trybun. Zajęli całkiem dobre miejsca i z głupim uśmiechem na twarzy obserwowali wbiegające na płytę nastolatki, które gnały, aby zająć miejsce tuż pod samą sceną. W końcu wyczekiwany koncert rozpoczął się. - Boże, miota się jakby ktoś go prądem poraził. - zażartował chłopak. Dziewczyna usiłowała w świetle reflektorów rozpoznać jaki Kuba ma teraz kolor włosów. Z podziwem patrzyła na to jaką chłopak ma niesamowitą energię. Doczekała się utworów samego Quebo i była usatysfakcjonowana. Zerknęła na zegarek. - Wychodzimy na ostatniej piosence? - zaproponowała, bo z doświadczenia wiedziała, że znalezienie taksówki i sprawny wyjazd spod Torwaru jest praktycznie niemożliwy, gdy wszyscy wysypią się na zewnątrz. Kręciło jej się trochę w głowie i czuła się nieco przymulona, bo prawie 10 piw wypitych dosyć szybko uderzyło jej do głowy. - Wstawiłaś się? - zaśmiał się jej towarzysz, gdy zaczęli iść w kierunku ich taksówki. - Chyba trochę, za szybko piłam i w sumie dawno takiej ilości nie wypiłam.. - stwierdziła wsiadając do auta. Oparła głowę o szybę i przymknęła oczy. - Spaaać. - mruknęła. - Pić, jeść, spać... - zanucił chłopak i oboje się roześmieli.
Czuła niedosyt po tym koncercie, więc jak tylko pojawiły się w sprzedaży bilety na wydarzenie QueQuality w Drukarni, to od razu kupiła jeden dla siebie i przyjaciela. Kilka dni przed koncertem chłopaka rozłożyła choroba, więc nie było opcji, żeby z nią poszedł. Nie mogła też znaleźć innej osoby towarzyszącej, więc dorośle zadecydowała, że pójdzie sama. Musiała gdzieś się wyrwać, bo nie miała ciekawej sytuacji w pracy i chciała się od tego wszystkiego oderwać. Podjechała autobusem i wysiadła przez restauracją. W tym samym momencie dostała wiadomość od jednego z pracowników, z którym były problemy, że właśnie odchodzi z pracy. Jak na złość nie odbierał teraz od niej telefonu, nie odpowiadał na żadne smsy. Zacisnęła zęby i spojrzała na zegarek. Wezwała Ubera i skierowała się do miejsca pracy. Już na wejściu można było zobaczyć, że jest wściekła. Czuła odpowiedzialność za zespół, ale naprawdę miała nadzieję, że jeszcze zdąży na koncert. Ten wieczór nie tak miał wyglądać. Szybkim krokiem przeszła do recepcji i bez żadnego powitania poprosiła, aby pracownik wyszedł z nią chwilę porozmawiać. Podczas wymiany kilku zdań jej poziom wściekłości nie opadał. - Musisz przyjść jutro do pracy. Na 12:00. Nie ma, kto Cię zastąpić. Później możesz się już nie pokazywać. - oznajmiła wstając od stolika. - Na przyszłość odbieraj telefony do cholery, bo zmarnowałam przez Ciebie swój wieczór. - warknęła i odwróciła się na pięcie idąc do wyjścia. Rzadko traciła nas sobą panowanie, ale ten chłopak od dłuższego czasu działał jej na nerwy. Nie było żadnego Ubera w okolicy, więc ostatecznie zamówiła taksówkę. Kręciła się w kółko przed wejściem w oczekiwaniu na kierowcę. Droga powrotna do miejsc koncertu zajęła około 17 minut. Przeciągnęła palcem w aplikacji płacąc za przejazd i wysiadła. Nie było podanej dokładnej rozpiski występów, ale logicznie myśląc Que prawdopodobnie występował na końcu. Zaczęła szukać w małej torebce wydrukowanych biletów, jednak za cholerę nie mogła ich znaleźć. Jak na złość bilety kupiła przez aplikację bez zakładania konta, a wyszukiwarka w jej skrzynce e-mail odmawiała posłuszeństwa. Klnęła pod nosem. Straciła ochotę na cokolwiek. Wypaliła już drugiego papierosa usiłując zalogować się do skrzynki pocztowej przez przeglądarkę, ale coś jej nie szło. Miała już zamiar wracać rozżalona do domu, ale postanowiła zrobić coś, na co normalnie by się nie zdecydowała. Przejrzała uważnie stare smsy usiłując znaleźć korespondencję z Kubą, bo nie zapisała jego numeru. Pewnie jest zajarany wydarzeniem i nawet nie odbierze. W końcu go znalazła i wybrała połączenie. Długo wysłuchiwała sygnału połączenia, aż rozłączyła się. Westchnęła cicho i zacisnęła usta. Przeszła na drugą stronę ulicy z postanowieniem, że wraca do domu, gdy Kuba oddzwonił. - Cześć, nie powiem, zdziwił mnie twój telefon. - rzucił na dzień dobry. Dziewczyna ledwo go słyszała przez głośną muzykę w tle. - Hej, głupia sprawa. Mam koszmarny dzień, chciałam wybrać się na Twój koncert, ale... - rozgadała się. - Gdzie jesteś? - przerwał jej, a w jego głosie usłyszała rozbawienie. Muzyka po drugiej stronie jakby przycichła. - Przed Drukarnią. W sumie to nie przeszkadzaj sobie. - stwierdziła nagle. Krążyła wzdłuż budynku paląc papierosa. Patrzyła na czubki swoich butów. - Bez sensu zawracam ci głowę. - rzuciła i poczuła, że na kogoś wpadła. - Kurwa.... - jęknęła i uniosła głowę. Zobaczyła przed sobą wyraźnie rozbawionego Kubę. - Gdzie i za ile? - zażartował chowając telefon do kieszeni. Lisa zsunęła kaptur z głowy i uśmiechnęła się. - Wow. - rzucił nagle robiąc krok do tyłu. Dziewczyna na początku nie wiedziała o co mu chodzi, ale zreflektowała się po krótkiej chwili. - A, no tak wyszło. - odgarnęła nerwowo włosy za ucho. Na początku miesiąca rozjaśniła włosy nadając im siwy odcień i ścięła je do ramion. - Zdecydowanie dobra zmiana. - uśmiechnął się do niej i zaczął iść w kierunku wejścia. - Przepraszam, że ci tak głowę zawracam, naprawdę, ale... - zaczęła idąc obok niego. - Ale miałaś naprawdę koszmarny dzień. Wiem, mówiłaś już. - dokończył za nią. Skinął głową ochroniarzowi i przepuścił ją do środka. Lisa rozejrzała się i łatwo wywnioskowała, że są na backstage'u. - Nie będę się tu wam kręcić. Pójdę na salę. - oznajmiła podwijając rękawy. - Daj spokój, czego się napijesz? - zapytał sięgając do małej lodówki stojącej obok kanapy. - Piwo? - ni to stwierdziła ni to zapytała i podwinęła rękawy kurtki. Chłopak podał jej Żywca w butelce. - A masz jakiś otwieracz? - zapytała siadając obok niego na kanapie. Kuba sięgnął po zapalniczkę leżącą na stoliku i sprawnie otworzył butelkę. - Dzięki. - mruknęła rozglądając się. Chwilę później Que dołączył do swojej ekipy, a dziewczyna wymknęła się na salę stając pod ścianą z dobrym widokiem na scenę.
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...