- Wyłącz to. - jęknęła, kiedy w sypialni rozległ się dzwonek telefonu Kuby. Dziewczyna nie mogła spać całą noc i dopiero wczesnym rankiem udało jej się zmrużyć oczy. - Muszę to odebrać. - mruknął i odrzucił kołdrę od razu wstając z łóżka. Odebrał połączenie dopiero gdy zamknął za sobą drzwi sypialni, więc Lisa nie mogła słyszeć rozmowy. Głośno westchnęła i przetoczyła się na plecy, zatrzymując wzrok na suficie. W ciągu ostatnich dni temat ich ślubu był poruszony aż za dużo razy i to w dodatku przez osoby, których nie powinien obchodzić status ich związku. Czasami już sama nie wiedziała czy Kuba tylko udaje, że nie chce ślubu czy faktycznie o tym nie myśli. Zerknęła na zegarek, który wskazywał 9 rano, wiec zdecydowanie za wcześnie, aby zacząć się szykować do wyjazdu na lotnisko, ale już za późno, aby zmusić się do snu. Bała się, że ciężko zniesie lot, bo do tej pory nie latała na takie odległości. To wszystko przyczyniło się do jej bezsenności i wewnętrznego niepokoju, który nie odpuszczał już od kilku dni. Przeciągnęła się i usiadła, jeszcze nieprzytomnie rozglądając się wokół. Zerknęła na komplet walizek, wypełnionych większością jej rzeczy, bo nie wiedziała co ze sobą zabrać. Zwykle jej wyjazd nie trwał dłużej niż półtora tygodnia, więc tym razem po prostu nie umiała się spakować.
Kuba nie wrócił przez kilka kolejnych minut, więc założyła na siebie za dużą bluzę i przeszła do kuchni, gdzie od razu zrobiła im kawy. Włączyła telewizor, aby w mieszkaniu nie było tak cicho i z kubkiem w ręku zajrzała do studia. - Kawy? - zapytała, podchodząc do niego od tylu. Ścisnęła jego ramię i postawiła na blacie parujący kubek. - Coś się stało? - zagadnęła, czując pod palcami, że jest spięty. - Nic. - mężczyzna pokręcił głową i utkwił wzrok w budynku za oknem. Oparł podbródek na splecionych palcach, zaciskając je tak mocno, że aż pobielały. - Kuba... - westchnęła, podsuwając sobie krzesło. - Zostaw mnie. - miała już siadać, ale te dwa słowa sprawiły, że poczuła się jakby dostała z liścia. - Ja..., na pewno? Jestem... dla ciebie.- zaczęła się jąkać, bo nigdy nie odtrącił jej w ten sposób. - Powiedziałem coś. - ton jego głosu zdecydowanie obniżył temperaturę w pomieszczeniu. Przełknęła ślinę, jeszcze przez moment przyglądając się profilowi jego twarzy. - Jasne. - z trudem przełknęła ślinę, czując gulę rosnącą w swoim gardle. Odwróciła się na pięcie i opuściła studio, kierując się prosto do łazienki dla gości, w której mogła się zamknąć. Usiadła na zamkniętej toalecie, dopiero wtedy pozwalając sobie na głośny szloch, a powstrzymywane przez te kilka sekund łzy przecięły jej policzki. Wtuliła twarz w ręcznik, skutecznie tłumiąc dźwięki. Miała wrażenie, że to czego się obawiała właśnie zaczyna się dziać. A odtrącenie, to jedna z tych rzeczy, których nie umiała znieść z godnością. Nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz płakała w łazience lub wylewała łzy w poduszkę, żeby nikt nie widział. Zdawała sobie sprawę, że projekt w który zaangażował się Kuba, sprawi, że mężczyzna może mieć dla niej mniej czasu, ale miała cichą nadzieję, że pozwoli jej być przy sobie. Dlatego też zgodziła się na ten wyjazd. Nie zniosłaby tak długiej rozłąki, a to, że przynajmniej razem spędzą noc dawało jej nadzieję, że uda im się to przetrwać. W końcu stanęła przed lustrem i ochlapała twarz zimną wodą, próbując zniwelować skutki płaczu, jednak zaczerwienione oczy mówiły same za siebie. Wróciła do salonu, gdzie niemal duszkiem wypiła letnią już kawę i znalazła paczkę papierosów. Z telefonem w drugiej dłoni wyszła na taras, gdzie usiadła w rogu na plastikowej skrzynce. Chroniąc płomień zapalniczki przed wiatrem odpaliła używkę i głęboko zaciągnęła się. Poczuła jak jej płuca napełniają się dymem i bardzo powoli wypuściła go przez rozchylone usta. Chciała z kimś porozmawiać, ale zdawała sobie sprawę, że był poniedziałek i każdy był w pracy. Zobaczyła zielone kółeczko na Messengerze przy imieniu swojego byłego i kliknęła w konwersację. Szybko wybierając litery na ekranie wysłała mu jakieś niezobowiązujące powitanie wraz z pytaniem co u niego słychać. Nie zdążyła nawet wypalić połowy papierosa, kiedy wyświetliło się jego duże zdjęcie, zwiastując przychodzące połączenie video. Poprawiła potargane włosy, przybrała na twarz uśmiech i wcisnęła zieloną słuchawkę. - Przepraszam, że w ten sposób, ale siedzę z chrześnicą i średnio mogę pisać. Co słychać? - dziewczyna uśmiechnęła się do kamerki, słysząc swój ukochany język niemiecki, którego tak rzadko miała okazję używać. Usiadła wygodniej, opierając się plecami o ścianę i zaczęła z nim rozmawiać o jakiś błahostkach dnia codziennego. Nie rozmawiali dłużej od grudnia, więc mieli co nadrabiać. - Chyba twoj facet już wstał. - słysząc to, obejrzała się za siebie i zobaczyła Kubę. - Będę kończyć. Dzięki, że znalazłeś chwilę. Pozdrów rodziców i Toni, - nawiązała do jego obecnej dziewczyny i rozłączyła się. Odpaliła kolejnego papierosa i wstała, uważnie przyglądając się mężczyźnie stojącemu w drzwiach balkonowych. Dłonie miał zaciśnięte w pięści, a jego usta przypominały bardziej wąską linię. - Skończ. - upomniała go, zanim się jeszcze odezwał. - Nawet nie zacząłem. - niemal warknął, co mimowolnie wywołało dreszcz u dziewczyny. - To nie zaczynaj. - rzuciła w odpowiedzi, bardzo lekceważącym tonem, który nie spodobał się chłopakowi. Wzięła kilka głębokich oddechów, aby nie wybuchnąć, kiedy poczuła jak Kuba staje tuż za nią. Objęła się ramionami, skupiając wzrok na placu zabaw dla dzieci. - Co to miało być? - wytrącił jej papierosa z dłoni i szarpnął ją za ramię, odwracając ją do siebie jednym ruchem. - To boli. - syknęła, kiedy palce wbijające się w jej skórę wywołały u niej dyskomfort. - I ma boleć. Powtórzę ostatni raz. Co to miało być? - złapał ją za policzki, kiedy nie miała zamiaru spojrzeć mu w oczy. - Rozmowa. - odpowiedziała, próbując zachować spokój, jednak wiedziała, że nie była to odpowiedz której oczekiwał. - Mizdrzyłaś się do tego telefonu. Flirtowałaś. - mocniej zacisnął palce, przez co dziewczyna nie mogła odpowiedzieć. Szarpnęła się i złapała go za rękę, próbując się uwolnić, jednak tylko popchnął ją na ścianę, przyciskając ją mocniej swoim ciałem. Wbiła paznokcie w jego skórę, jednak mężczyzna pozostał niewzruszony. - Myślałem, że ten temat mamy już za sobą. - syknął, przybliżając twarz do jej. Siedząc w studio zdał sobie sprawę, że mógł ją poprosić o chwilę samotności w łagodniejszy sposób i przyszedł do niej z zamiarem przeprosin i wytłumaczenia się. Jednak kiedy od progu usłyszał język niemiecki, to coś w nim pękło. Widział jak jego narzeczona śmieje się do kamerki, gestykuluje i bawi się kosmykiem włosów. - Nie mamy! - krzyknęła, w końcu uwalniając twarz z jego dłoni. - i nie będziemy mieć. To część mojej przeszłości. Czy ja robię ci jakieś wyrzuty, kiedy rozmawiasz ze swoją byłą? Na litość boską, ona jest cały czas obecna! - Lisa nie panowała już nad sobą. Nigdy nie powiedziała tych słów głośno, bo przyzwyczaiła się, że jego była partnerka pracuje też dla niego. Nie dał tez jej powodów do zazdrości, więc po prostu to tolerowała. - Po prostu z nim rozmawiałam. - wycedziła przez zaciśnięte żeby, patrząc w jego zielone oczy. - Chciałeś być sam, to proszę bardzo! - położyła dłonie na jego klatce piersiowej i odepchnęła go, chcąc wrócić do mieszkania. - Lisa do cholery! - chciał złapać ją, jednak nie przewidział, że się odwinie i da mu w twarz. Przez ułamek sekundy, kiedy poczuła piekącą dłoń chciała od razu przeprosić, jednak zacisnęła usta i pokonując sprawnie schody znalazła się w garderobie. Wciągnęła na siebie dżinsy, wsunęła bose stopy w air maxy przygotowane na podróż. - Dokąd idziesz?! - krzyknął za nią, kiedy zerwała z wieszaka płaszcz i opuściła mieszkanie. Pozostał po niej tylko głośny huk zatrzaskiwanych drzwi. Chciał za nią wybiec, jednak był w samych bokserkach, co skutecznie go powstrzymało. - Cholera jasna! - uderzył pięścią w ceglaną ścianę, nie do końca wiedząc już czy był bardziej wściekły na nią czy na siebie.
—————-
Dziękuję, że byliście z bohaterami przez tyle rozdziałów! Zobaczymy co przyniesie nowa książka. 🤗
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...