Następnego dnia Lisa wyszła wcześniej z pracy i pojechali prosto do kliniki na jej wizytę kontrolną. Siedzieli na jasnej, skórzanej kanapie w poczekalni, bo przybyli na miejsce prawie pół godziny wcześniej niż powinni. - Nie mogę się doczekać. - mruknął Kuba i przełożył jej nogi na swoje kolana. - Pieszczoch z ciebie dzisiaj. - zaśmiała się i spojrzała na jego dłonie, których palce zaciskały się na jej udach. - Ty też masz czasem takie dni. - musnął wargami jej policzek i przejechał na skroń, na której dłużej zatrzymał usta. Miał bardzo dobry nastrój od samego rana, na tyle, że prawie spóźniła się do pracy, bo nie chciał wypuścić jej z łóżka. - No i gdzie te ręce, co? - zaśmiała się, gdy wsunął dłoń pod jej koszulkę i zaczął błądzić palcami wzdłuż jej kręgosłupa. - Kuba, nie tutaj... - próbowała mu przeszkodzić, ale nie za bardzo miała jak. - Czekam aż wrócimy do domu. - wyszeptał jej na ucho i dotknął podbródka, aby spojrzeć jej w oczy. - Jeszcze nie wiesz co powie lekarz, nie chcesz chyba ryzykować wydłużenia oczekiwania. - zagryzła delikatnie jego dolną wargę i odciągnęła ją, po chwili mocniej wpijając się w jego usta. - Liso, zapraszam. - podeszła do niej recepcjonistka i wskazała gabinet naprzeciwko. - A ty dokąd? - spojrzała zdziwiona na Kubę, który wstał razem z nią. - Daj spokój, wszystko już widziałem. - przewrócił oczami. - Mimo wszystko możesz zostać tutaj? - poprosiła go i położyła dłoń na klamce. - Nie będę przeszkadzał, nawet słowem się nie odezwę. - położył dłoń na sercu przysięgając. Dziewczyna wahała się dłuższą chwilę, ale ostatecznie kiwnęła głową. - Dzień dobry, miło Państwa widzieć. - lekarz wstał zza biurka witając się z nimi. - Wszystko było w porządku? Jakieś dolegliwości? Miesiączka w normie? - otworzył na komputerze jej kartę pacjenta i zaczął przeprowadzać wywiad. - W normie, w normie. Nawet dobry humor miała. - Kuba wszedł jej w słowo, gdy zaczęła odpowiadać. - Możesz się zamknąć albo wyjść? - ucięła patrząc gniewnie na niego, a chłopak udał, że zamyka usta na kłódkę. Lisa zaproszona na badanie przeszła za parawan i po chwili zajęła miejsce na fotelu. Nigdy nie lubiła tego momentu, bo czuła się niesamowicie skrępowana. Rzuciła mordercze spojrzenie w stronę Kuby, którego przyłapała na podglądaniu zza parawanu. Zabiję go, no słowo daję. Po kilku kolejnych minutach opuścili gabinet, a Lisa nie odezwała się słowem do Que, który na koniec wizyty zaczął wypytywać lekarza o różne rzeczy, mimo że miał siedzieć cicho. Z jego ust nie schodził szeroki uśmiech, bo wszystko wyglądało w porządku i lekarz wyraził zgodę na współżycie. - Przestaniesz? Zachowujesz się jak szczeniak, co nigdy pizdy nie widział. - warknęła na niego, gdy wychodzili na zewnątrz. - Droga panno, co to za słownictwo! - zaśmiał się i chciał objąć ją ramieniem, ale się odsunęła. - Coś ci się nie podoba? Nie musisz słuchać, tylko opanuj gówniarskie emocje. - poprosiła go ostrym tonem i sięgnęła do klamki auta próbując otworzyć drzwi od strony pasażera. - No? - ponagliła go, ale chłopak stał tylko i patrzył na nią z lekkim uśmiechem. - Nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi. - przywołał znane powiedzenie, na co dziewczyna głośno prychnęła. - Dajesz mi tyle powodów do złości, że już kanałami powinnam zapierdalać. - skomentowała, co wywołało u niego kolejny wybuch śmiechu. Podszedł do niej i złapał ją za nadgarstki zanim zdążyła zareagować. - Nie nakręcaj się kochanie. - próbował przywołać ją do porządku, a kiedy się szarpnęła tylko mocniej zacisnął palce. - Wsiądź grzecznie do auta i nie zmuszaj mnie do ukarania cię, co? - zaproponował, jakby był to deal jej życia. - Koszmarny jesteś. - fuknęła na niego, ale wsiadła do auta, gdy tylko poluźnił ucisk i odblokował drzwi. - Wiesz, że cię kocham, prawda? - zapytał odpalając silnik. Lisa w odpowiedzi wymamrotała tylko coś pod nosem i skupiła się na swoim telefonie.
- Boże, serio taki korek? - po kilku minutach oderwała się od ekranu, bo nic ciekawego w social media się nie działo. - Przykro mi, że musisz jeszcze ze mną wytrzymać w aucie. - stwierdził mrugając do niej, na co zrobiła głupią minę i położyła mu dłoń na kolanie. - Kiedy jedziemy znowu do Paryża? Znalazłam kilka fajnych pomysłów na sypialnię, moglibyśmy coś podziałać z mieszkaniem. - zapytała wyraźnie zainteresowana, zadziwiając nawet samą siebie, że upomina się o powrót do miasta, którego tak nie lubiła. - Może jak wrócę z wyjazdu? - zaproponował, czym wzbudził jej zainteresowanie. - Jakiego znowu wyjazdu? Nosi cię? - przewróciła oczami i zaczęła przełączać stacje radiowe. - Z Wojtkiem lecimy do Azji na minimum dwa tygodnie, więc może najbliższy weekend po moim powrocie? Jeżeli nie będziesz musiała iść do pracy. - docisnął gaz, aby przedostać się na skrzyżowaniu na żółtym świetle. - I po co na ten zabieg nalegałeś, skoro znowu mnie opuszczasz? - niezadowolona wydęła wargę. - A jak jednak mi się seks z tobą spodoba, to mam tak długo czekać? - zaczęła marudzić zgrywając się z niego. - Jednak? To nie jesteś tego pewna? - tym razem to on spojrzał na nią zdziwiony. - Myślałem, że dałem ci już wystarczająco dużo dowodów na to, że będzie nam wspaniale. - dodał odwracając głowę w jej kierunku. - Jak zwykle skromny. - zaśmiała się i dotknęła jego policzka, aby wrócił spojrzeniem na drogę. - Mogę na święta wziąć urlop, jeżeli nie masz musu na rodzinne święta, to ja bardzo chętnie się gdzieś wyrwę. - przymknęła oczy zsuwając się niżej na siedzeniu, bo znowu utknęli w sznurku aut. - A ty nie jedziesz do rodziców? - zapytał, a dziewczyna pokręciła głową. - Dawno nie spędzałam z nimi świąt. Czasem mi tego brakuje, takiej ludzkiej atmosfery, dekorowania pierniczków i tak dalej. Kontakt z ojcem i nawrót nerwicy są mi zbędne. - tonem głosu dała znać, że nie chce kontynuować tematu ojca. - Jasne, coś się pomyśli. - stwierdził tylko i głośno westchnął opierając na chwilę czoło o kierownicę. Dziewczyna zapadła w krótką drzemkę i ocknęła się dopiero, gdy zgasł silnik auta. - Już jesteśmy? - zapytała szeroko ziewając, ale zorientowała się, że chłopak zatrzymał się na parkingu KFC. - Zgłodniałem, a może w międzyczasie trochę się zluzuje. - wysiadł z auta i podszedł od jej strony otwierając jej drzwi. - Paś mnie tak dalej, a zostaniesz feederem. - skomentowała głośno, ale kiedy weszli do lokalu zrobiła się głodna czując zapach smażonego kurczaka.
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...