AT

682 41 0
                                    

W sobotni poranek Kuba ostrożnie wyplątał się z jej objęć i po cichu wyszedł z pokoju, aby dać dziewczynie jeszcze pospać. Zabierając psa na spacer zahaczył jeszcze o piekarnię oraz sklep spożywczy, bo lodówka świeciła pustkami, a chciał przygotować śniadanie. Ten wyjazd był mu potrzebny, pomógł zebrać myśli, nieco odreagować, zastanowić się nad materiałem na nową płytę, ale dopiero po powrocie poczuł, że brakującym elementem wyjazdu była obecność Lisy. Rozpakował zakupy i zajrzał do sypialni, widząc, że dziewczyna zajęła całe łóżko śpiąc teraz na rozgwiazdę. Zrobił jej zdjęcie i zamknął się w kuchni, gdzie zaczął kroić dodatki do jajecznicy. Kończył właśnie przygotowywanie kawy, kiedy usłyszał dochodzący z przedpokoju kaszel. - Oho, jeszcze gorzej niż w nocy. - odstawił karton z mlekiem i podszedł do dziewczyny szybkim krokiem. - Idź się połóż, zaraz przyniosę śniadanie. - wierzchem dłoni dotknął jej czoła sprawdzając czy nie ma gorączki. - Zaraz. - mruknęła ciaśniej owijając się kołdrą i przeszła przez salon w kierunku balkonu, aby zapalić. - Nie przesadzaj, do łóżka. - nie mógł uwierzyć, że ma ochotę na papierosa, kiedy przed chwilą o mały włos nie wypluła płuc. - Jednego. - spojrzała na niego prosząco turlając w palcach cienkiego papierosa. - Jednego. - zgodził się dla świętego spokoju, a dziewczyna zdusiła palcami filtr, aby zgnieść kulkę i sięgnęła po zapalniczkę. W międzyczasie zaniósł do pokoju talerze z jajecznicą oraz kawy. - Masz jakieś leki czy mam lecieć do apteki? - zapytał, gdy po szybkiej toalecie wróciła do łóżka - Coś mam. Zaraz wezmę. - ziewnęła szeroko i pozwoliła mu okryć się kołdrą. - Smacznego. -pochylił się całując jej czoło i wziął widelec do ręki. - Dasz mi telefon? - zapytała słysząc wibrację i wyciągnęła rękę w kierunku stolika. Kuba dopił kawę i podał jej smartphone'a od razu go odblokowując. Lisa zmarszczyła brwi czytając smsa od matki i po chwili wybrała jej numer. Chłopak wytężył słuch i zaczął zbierać puste naczynia. - Zapomniałam, że mam termin w szpitalu. - oznajmiła rzucając telefon na materac. - Szpital? Jak to? - spojrzał na nią zaniepokojony, - Tarczyca i cukier dają mi popalić. Lekarz chciał mnie położyć na kilka dni, aby zrobić wszystkie badania. Zupełnie o tym zapomniałam. - westchnęła i przewróciła oczami. - Kiedy i na jak długo cię przyjmują? - wstał z łóżka i czekał, aż Lisa dopije swoją kawę. - W środę, a w sobotę powinnam już wyjść. Ale będę się nudzić. Muszę załatwić szpital office. - zażartowała, a śmiech ponownie zamienił się w kaszel. - A może po prostu potraktujesz to jako extra urlop? - zaproponował, ale po minie dziewczyny widział, że nie da się namówić. - To nie jest fajne, leżeć i nic nie robić, szczególnie,  że nie mogę znaleźć nic ciekawego na Netflixie. - posłała mu uśmiech, a potem wstała i poszła razem z nim do kuchni, gdzie miała podstawowe lekarstwa. - Idziemy na koncert z Robertem dzisiaj? - zapytała przyglądając się musującej tabletce, którą wrzuciła do szklanki wody. - Nigdzie nie idziesz. Grzejesz się w łóżku. - stanowczo wybił jej ten pomysł z głowy, a ku jego zdziwieniu Lisa nawet nie zaprotestowała. - A położysz się ze mną? - przejechała dłonią po jego boku i duszkiem wypiła lekarstwo. - Położę. - przytaknął, a Lisa zgarnęła butelkę wody, iPada i książkę z salonu, aby nie musieć wstawać i grzecznie wróciła do sypialni. - Weź mi jeszcze coś słodkiego! - krzyknęła do niego. - W szafce pod oknem! - dodała i zakopała się w pościeli. Chłopak przyniósł jej Reese's, co przyjęła z dużym zadowoleniem. - Tylko spodnie i koszulka w twoim przypadku są niedozwolone. - przystopowała go, gdy chciał do niej dołączyć. - Za to ty powinnaś założyć dodatkową bluzę i wszystko wypocić. - sprawnie zdjął z siebie ubrania i rzucił je na fotel. - Mam nadzieję, że nie zarażam. Męska choroba mi zbędna. - zażartowała, gdy obejmował ją ramieniem. - Męska choroba? - powtórzył, nie od razu łapiąc o co jej chodzi. - Fakt, przepraszam, wy nie chorujecie, tylko walczycie o życie. - poprawiła się zanosząc się śmiechem. - Przestań gadać. - przewrócił oczami i musnął wargami jej policzek. Zegar wskazywał dopiero kilka minut po 11-ej, więc bezkarnie przymknęła oczy tuląc się do jego ciepłego ciała. - Myślałem o nas sporo, wiesz? - zagadnął ją, oplatając na palcu kosmyk jej włosów. - I do jakiego wniosku doszedłeś? - mruknęła w jego ramię. - Naprawdę cieszę się, że jesteś przy mnie. - położył dłoń na jej policzku i delikatnie przejechał kciukiem po jej wargach.  - Wow, jakie to było głębokie. - zachichotała i spojrzała na niego. - Oh, zamknij się wariatko. - przewrócił oczami i dźgnął ją palcem w bok. - Przepraszam, kocham cię. - mruknęła i wtuliła twarz w jego dłoń. - I naprawdę bardzo tęskniłam. - zreflektowała się ciepło uśmiechając się do niego. - Tak myślałem... może wystąpiłabyś o wizę do Stanów? Moglibyśmy zaplanować jakiś wyjazd. Wybrałabyś miejsce. Co ty na to? - jego propozycja bardzo zdziwiła dziewczynę. - To chyba za rok, jak odłożę trochę kasy. - ułożyła się wygodniej i zerknęła na niego. - A może chciałbym cię tam zabrać na urodziny? O, taki... - Lisa zakryła mu usta dłonią. - Pomyślimy. Nie gadaj już. - krótko go pocałowała i zawołała psa, aby położył się obok niej. - Mam dwa kaloryfery, więc mogę już chorować. - stwierdziła zjeżdżając dłonią na brzuch Kuby i ponownie zamknęła oczy.

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz