AAT

604 38 0
                                    


Piątkowe spotkanie z psychiatrą trochę postawiło ją na nogi, zaczęła nieco trzeźwiej myśleć i postanowiła się skupić na innych, przyjemniejszych rzeczach. Atmosfera w domu nie była tak fantastyczna jak zwykle, dało się wyczuć drobne napięcie, ale przynajmniej się nie kłócili. 

- Nie mogłeś zamówić tego wszystkiego przez internet? Nienawidzę przedświątecznych zakupów. - jęknęła żałośnie, wsiadając do auta. - Może jakieś dzień dobry? - uniósł brwi, patrząc na nią. - Dzień dobry. - westchnęła i pocałowała go w policzek, bo rano gdy wychodziła do pracy Kuba jeszcze spał. - W sumie to mam do odbioru kilka rzeczy, bo już mi odłożyli. Szybko pójdzie. - ciepło uśmiechnął się do niej. -Niech ci będzie. Ale pójdziemy wieczorem na łyżwy? - upewniła się, bo jeszcze wczoraj chłopak nie był przekonany do tego pomysłu. - Jasne, przecież obiecałem. Tylko jak będziesz upadać, to nie ciągnij mnie za sobą. - przejechał dłonią po jej udzie. - Dobra, dobra. Nic ci się nie stanie. Skoro jesteś w stsnie już prowadzić auto i koncertować, to na łyżwy też możesz iść. - wytknęła mu, ale tym razem żartobliwie. Tak jak mówił, odwiedzili kilka butików i drobnych sklepów, w których Kuba tylko odbierał zapakowane już prezenty. Lisa kompletnie nie miała pojęcia, co sprezentować członkom jego rodzini, więc wyprosiła na chłopaku, aby kupił prezenty od ich dwojga. - Leń z Ciebie. Całą frajdę z pakowania sobie odebrałeś. - skomentowała, gdy włożył na tyknie siedzenie ostatnią paczkę. - Okay, w przyszłym roku zapakujemy je razem, tylko już nie marudź. - przewrócił oczami i wsiadł za kierownicę. Zawieźli wszystkie zakupy do domu, zabrali psa na krótki spacer i pojechali prosto na lodowisko. - Mówiłaś coś? - zapytał, gdy zbliżali się do tafli lodu. - Przekonuję sama siebie, że wyjdę z tego cało. - zaśmiała się i ostrożnie weszła na lodowisko. Jak zwykle z początku trzymała się band, jednak po kilku pełnych okrążeniach poczuła się dużo pewniej. - Dobrze ci idzie. - pochwalił ją, robiąc wokół niej kółko. - Zaraz się czas skończy. - parsknęła śmiechem i podjechała do niego. - Kocham cię. - mruknęła, zakładając mu ręce na szyję. W odpowiedzi pstryknął ją palcem w nos i pocałował jego czubek. Złapała go za rękę i pociągnęła, aby jechał obok niej. - Ile będzie u Ciebie osób w domu? - zapytała, kiedy zrównali krok. - Dużo, ale nie martw się. Większość już znasz. - od razu postanowił ją uspokoić, jednak nie do końca to Lisa miała na myśli. - W takim razie zostawię psa u rodziców, żeby się nie stresował. - odpowiedziała i krótko krzyknęła, bo się zamyśliła i nogi jej się trochę rozjechały. Kuba widząc jej przerażoną minę wybuchł gromkim śmiechem i zawrócił, kiedy ogłosili zmianę kierunku jazdy. Spędzili na stadionie jeszcze dobre dwie godziny, korzystając także z innych atrakcji. - Nie rób z siebie świetego Mikołaja. - zaśmiała się i starła mu bitą śmietanę znad górnej wargi. - Fakt, święty nie jestem. - przyznał jej rację i wziął ją na kolana, gdy usiadł na drewnianej ławce. Dziewczyna miała zaróżowione policzki, a oczy błyszczały jej od czystej radości. - Taką jak teraz cię uwielbiam. - objął ją mocniej przyciągając do siebie. - Z glutem do pasa? - zażartowała i głośno wydmuchała nos. - Też, ale po prostu szczęśliwą.- uważnie ją obserwował, z zadowoleniem widząc jak na moment uciekła wzrokiem. - Jak ty ze mną wytrzymujesz.... - westchnęła i pociągnęła łyk gorącej czekolady z papierowego kubka. - Czasem jest ciężko, ale jakoś daję radę. - przyznał szczerze, ale na ten moment za nic nie oddałby żadnej chwili z nią spędzonej. - Niedługo minie rok, jak się poznaliśmy. - powiedziała nagle. - Już? - zdziwił się, że czas tak szybko leci. - Rany, ale ty byłaś wtedy jędzą... - westchnął głośno, za co dostał od razu kuksańca w bok. - Dupę mi zawracałeś po prostu. - zaśmiała się - Ale dopiąłeś swego i zakręciłeś mi także w głowie. - dodała i wyciągnęła telefon, robiąc im wspólne zdjęcie. - Słodko wyszedłeś. - pokazała mu wyświetlacz telefonu. - W ogóle się za słodko zrobiło, wracamy do domu? - zaproponował i wstał, zsuwając ją z kolan. - Cały Grabowski, jak zwykle musi zepsuć cały nastrój. - skomentowała głośno, za co dostała mocnego klapsa w pośladek. - No za co?! - oburzyła się i odsunęła się od niego. - w domu będzie kolejny, na goły tyłek. - zastrzegł od razu. - Grozisz czy obiecujesz? - rzuciła mu jedno z tych swoich spojrzeń. - Obiecuję. - doskoczył do niej i pocałował ją w policzek. - Nawet kilka. - wsunął palce pod szalik i zacisnął je na jej karku, tak mocno, że aż dziewczyna cicho jęknęła. - Ktoś tu chyba... - nie skończyła mówić, bo usłyszała jak ktoś wola ją po imieniu i obróciła się, słysząc znajomy głos. - Boże, Aga. Jak ja cię dawno nie widziałam! - ucieszyła się na widok znajomej twarzy. Dziewczyny nie widziały się od dobrych kilku lat, ale ciagle utrzymywały kontakt i były na bieżąco z tym co się u nich dzieje. - Cześć, Kuba. Jej narzeczony. - chłopak wtrącił się, obejmując dziewczynę w pasie. - Aga, miło poznać. - ścisnęła jego dłoń. - Piotrek poszedł po łyżwy, wychodzicie już? - czarnowłosa dziewczyna spojrzała na nich z uśmiechem. - Tak, ale bawcie się dobrze. A i nie próbuj grzanego wina, jest straszne. - Lisa udzieliła jej od razu dobrej rady. Dziewczyny zamieniły jeszcze kilka słów i uściskały się. - Jej narzeczony. - Lisa przedrzeźniła Kubę - Co to w ogóle było? - szturchnęła go w ramię. - Przedstawić się nie można? - zabawnie poruszył brwiami, ale dziewczyna tylko podkręciła głową i zerknęła na pierścionek. - W sumie dzięki, zabrzmiało to jakoś dumnie z twoich ust. - dodała, kiedy zeszli na parking. 

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz