Był to pierwszy od dawna weekend, który para spędzała osobno. Mimo niedzieli dziewczyna od rana była na nogach, bo miała umówionych kilku potencjalnych najemców. Zależało jej na długoterminowym wynajmie i znalezieniu osoby, która będzie dbała o mieszkanie jak o swoje, a nie na kimś kto wychodzi z założenia, że jak płaci to może wszystko. - To jest bez sensu. - rzuciła do telefonu, kiedy tylko matka odebrała połączenie. - Ci ludzie są straszni. Teraz była dziewczyna, która zapytała czy jest możliwość wyniesienia mebli bo ma swoje. Przecież jak wół napisałam w ogłoszeniu, że umeblowane! - poskarżyła się, wychodząc na balkon. - Właśnie miałam pytać czy już kogoś znalazłaś. Siostra Agnieszki wraca do Polski i szuka czegoś na dłużej. Może byście się spotkały? - Małgorzata wspomniała swoją koleżankę z pracy, z którą Lisa miała dobry kontakt. - Jak nie jest bardziej szalona niż Aga to mogę się z nią spotkać. - zaśmiała się i otworzyła nową paczkę papierosów. - Poproszę żeby się z tobą umówiły. Jesteś normalnie w tym tygodniu, tak? - matka już dawno temu przyzwyczaiła się do wyjazdów córki, więc wolała się upewnić. - Tak, jutro tylko praca i weterynarz z psem. Niech dzwoni. - zaciągnęła się używką, spoglądając na panoramę miasta. - Jak z Kubą? Wszystko w porządku? - Lisa zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc co ma na myśli jej matka. - Yyy, a coś ma być nie tak? Wyjechał na weekend, ale dzisiaj wraca. - wyjaśniła, zerkając na wyświetlacz, aby sprawdzić godzinę. - Właściwie już powinien wylądować. Przekaż żądze, żeby wysłała mi numer swojej siostry i się z nią umówię. Muszę kończyć, na razie. - pożegnała się i zgasiła pęta w popielniczce. Pod nieobecność Kuby praktycznie nie sprzątała, przez co w zlewie zgromadziło się kilka kubków po kawie, a salon usiany był resztkami siana i pelletu, bo robiła koszatniczkom wybieg.
Zdążyła akurat schować odkurzacz i włączyć drugie zmywanie, kiedy w drzwiach od mieszkania stanął Que. - Dzień dobry! - w podskokach znalazła się przy nim, wywołując u niego szeroki uśmiech. - Co taka radosna? - odstawił walizkę i mocno objął ją ramionami. - Cieszę się, że mój mężczyzna wrócił do domu. - oświadczyła, stając na palcach, aby pocałować go na powitanie. Uniósł ją w górę, nogą zamykając drzwi i zacisnął palce na jej pośladkach. - Byłaś grzeczna? - zapytał, muskając wargami jej skroń. - Bardzo. - pokazała mu język, kiedy posadził ją na blacie w kuchni. Zdjął z siebie kurtkę i czując na sobie wzrok dziewczyny otworzył walizkę. - Udało ci się wszystko kupić? - oczy aż jej błysnęły, kiedy zobaczyła reklamówkę z Whittarda. Kuba miał spotkanie w Londynie, wiec zrobiła mu krótką listę zakupów, bo zorientowała się, źe ma mniej zapasu herbat i gorących czekolad niż myślała. - Nie było tylko tej herbaty z Alicją w Krainie Czarów. - obserwował jak dziewczyna wyjmuje z torebki kolejne puszki. - Na nią chyba najbardziej liczyłam, ale trudno. Dziękuję. - posłała mu szeroki uśmiech i przechyliła się, aby włączyć czajnik. - Jesteś głodny? - zapytała, kiedy podał jej dwa kubki z szafki nad nią. - Jadłem przed wylotem. Obiad na mieście? - zaproponował, stając między jej nogami. - Może być, ale ja wybieram. - splotła palce na jego szyi, nie przestając patrzeć mu w oczy. - Chyba częściej powinienem wyjeżdżać. - zażartował, ale podobało mu się, że dziewczyna tak cieszyła się na jego widok, mimo że były to tylko niecałe trzy dni rozłąki. - Zdecydowanie wolę mieć cię przy sobie. I do tego dążymy tak? - upewniła się, bo od jakiegoś czasu Kuba prosił ją, aby bardziej poukładała swoje sprawy związane z pracą, zdecydowanie ograniczając obecność w biurze. Ostatecznie powstrzymała się także od zakładania firmy, decydując się na rozliczanie ryczałtowe z wynajmu mieszkania. Nie drążyła tematu, ale czuła, że Kuba ma coś w zanadrzu i podzieli się z nią tym w odpowiednim momencie. Terminarz jego koncertów z dnia na dzień zapełniał się coraz bardziej, pozostawiając niewiele wolnych weekendów podczas wakacji. - Odebrałaś paszport w piątek? - zjechał dłońmi na jej uda, głaszcząc ich wewnętrzną stronę. - Tak, z samego rana. Mam nadzieję, że niedługo się dowiem po co kazałeś mi go wyrabiać. - zmierzyła wzrokiem jego wytatuowane ręce i szarpnęła za brzeg jego koszulki. - Być może nawet dzisiaj. Muszę tylko dopiąć jedną sprawę. - uśmiechnął się, naprawdę doceniając to, że jest wyjątkowo cierpliwa i nie wierci mu dziury w brzuchu. - Trzymam cię za słowo. - zaczęła błądzić palcami po jego brzuchu, delikatnie drapiąc go przy tym paznokciami. - Chodź na kanapę. - zalał liście herbaty gorąca wodą i wziął kubki. Lisa zeskoczyła z blatu i wyprzedziła go, aby zgarnąć na bok swoje papiery, bo zamiast w biurze pracowała przed telewizorem. - W ogóle jak spotkanie? Po Twojej myśli? - usiadła po turecku, obejmując dłońmi swój kubek. - Chyba będzie coś grubszego z tego singla, ale... - przytaknął, a dziewczyna weszła mu w słowo. - Ale nie możesz mi o tym powiedzieć, bo nie chcesz zapeszać. - zaśmiała się, akceptując jego przesądy. - Dzisiaj będę znał odpowiedź. - upił nieco gorącego płynu, ciesząc się, że jest już w domu i może odpocząć przy boku swojej narzeczonej. Lisa zaczęła mu opowiadać o wczorajszym spotkaniu z przyjaciółmi, przytaczając co ciekawsze fragmenty. - Spotkałaś się z Bartoszem i wyszłaś z tego trzeźwa? - zdziwił się i dotknął jej czoła, niby sprawdzając czy ma gorączkę. - Przecież powiedziałam, że przestaję pić. Nie pamiętasz? - wytknęła mu, odstawiając pusty kubek na ławę. - Nie sądziłem, że tym razem to tak na poważnie. - podążył wzrokiem za jej dłońmi, gdy zaczęła rozpinać klamrę jego paska. - Na pewno mi to nie zaszkodzi. - stwierdziła, wyciągając pasek ze szlufek. Przysiadła na piętach i ściągnęła z niego koszulkę, stanowczo popychając go na plecy. - Ktoś się bardzo stęsknił... - założył ręce pod głowę i wygodniej wyciągnął się na kanapie. - Tak troszeczkę. - przyznała, sprawnie dając sobie radę z rozporkiem. Ściągnęła mu spodnie, odrzucając je w bok i usiadła okrakiem na jego brzuchu. - Wiesz... Zastanawiałam się czy byłabym w stanie zrobić z tobą to co ty ze mną. - zatoczyła biodrami koło, ocierając się kroczem o jego członka. - Czyli? - zachęcił ją, do rozwinięcia tematu, jednak widział, że samo wspomnienie o tym wywołało rumieniec na jej policzkach. Dziewczyna zagryzła wargę, kładąc dłoń na jego szyi. - Bałabym się, że cię skrzywdzę. - pochyliła się, przejeżdżając językiem po jego rozchylonych wargach. - Myślisz, że ja czasami nie zastanawiam się czy nie przesadzę? - wyciągnął rękę i wplótł palce w jej włosy. - Jesteś tak otwartą kobietą, ciekawą wszystkiego co dla ciebie nowe... - mruknął cicho, kiedy wargami zsunęła się na jego szyje, następnie obsypując pocałunkami klatkę piersiową. - Spróbuj, to cię nic nie kosztuje. - pociągnął ją delikatnie za włosy, aby zmusić ją do spojrzenia mu w oczy. - Najwyżej jak ci nie wyjdzie, to role się odwrócą. - zachęcił ją, ale widział niepewność czającą się w jej spojrzeniu. -Może innym razem. - przegrała walkę z samą sobą, nie czując się gotowa na taki, w jej mniemaniu, eksperyment. Ściągnęła z siebie koszulkę i sprawnie pozbyła się biustonosza. - W takim razie chyba spotka cię kara za rozbudzenie mojej wyobraźni... - podparł się na ręku, kiedy dziewczyna podsunęła mu skórzany pasek i wystawiła ręce, - Chyba zasłużona, tylko chodźmy do sypialni. - poprosiła go, gdy skrępował jej nadgarstki. - Nie ty o tym decydujesz, wiesz? - poczuła dreszczyk emocji rozchodzący się przyjemnie po jej ciele, kiedy ton głosu chłopaka zmienił się na głębszy i bardziej stanowczy. - Przepraszam. - mruknęła, spuszczając wzrok. - Nie słyszałem. - zrzucił z siebie dziewczynę i zaczął ściągać z niej spodnie. - Przepraszam. - powtórzyła głośniej, dosłownie sekundę później wydając z siebie głuchy jęk, kiedy ściągnął ją za włosy na podłogę. Oplótł je ciaśniej na swojej dłoni i pociągnął ją w kierunku sypialni, z satysfakcją obserwując jak niezdarnie porusza się na kolanach.
————
Czy Wam też schrzanił się Wattpad? Zniknęły mi tagi do opowiadania... Komentarze pojawiają się z opóźnienie, podobnie jak inne powiadomienia... Szlag mnie trafi.
Gdybyście mieli wybrać jedną piosenkę, która kojarzy Wam się z fabułą tego opowiadania, to jaki byłby to tytuł?
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...