- Gdzie mój kapsel?! - usłyszał podniesiony głos Lisy w pokoju, a po chwili dziewczyna weszła do łazienki. - Nie widziałeś go? - zapytała i zaczęła przerzucać ręczniki oraz szperać między kosmetykami. - Chcesz mi powiedzieć, że już zgubiłaś swój pierścionek zaręczynowy? - nie przerwał golenia się, ale uważnie obserwował dziewczynę w odbiciu lustra. - Nie pomagasz. - fuknęła na niego wyraźnie niezadowolona i wróciła z poszukiwaniami do części wypoczynkowej. Kuba spokojnie dokończył poranną toaletę i w ręczniku na biodrach przeszedł do sypialni po czyste ubranie. Rzeczy dziewczyny były luźno wrzucone do walizki, a po łóżku walały się drobne przedmioty, które chciała schować do bagażu podręcznego. - Przepadł. - oznajmiła i opadła na łóżko, przypadkiem siadając na ładowarce od telefonu. - Brawo. Nie no, gratuluję. Faktycznie lepiej nie będę go zamieniał na prawdziwy. Nie warto. - udał urażonego i zsunął ręcznik, aby założyć bokserki. - Za półtorej godziny musimy być na lotnisku. Zdążysz się ogarnąć? - zapytał dopinając swój bagaż. Lisa nalegała, aby wrócili do Warszawy wczesnym popołudniem, aby mogła na spokojnie przygotować się na powrót do rzeczywistości. - Zdążę. - burknęła niezadowolona i cisnęła w bok mokry ręcznik, którym miała owinięte włosy po prysznicu. Dokończył pakowanie jej rzeczy i ustawił bagaż przy drzwiach, spokojnie siadając w fotelu w oczekiwaniu na Lisę. Z rozbawieniem śledził ją spojrzeniem znad telefonu. Ewidentnie źle zaczęła dzień, bo nic jej nie wychodziło. Suszarka w trakcie odmówiła współpracy, wytuszowane rzęsy zostawiły ślad pod oczami, a na podłodze roztrzaskał się jej ulubiony róż do policzków. Nie mógł się powstrzymać od wybuchu śmiechu, kiedy ostatecznie związała wilgotne włosy w kok i ze złością ciskała pozostałymi rzeczami do torby. - Super, że się dobrze bawisz. - prychnęła mijając fotel na którym siedział. - Wstałaś lewą nogą czy co? - złapał ją za nadgarstek i pociągnął do siebie na kolana. - Nie wiem, myślisz, że się rano zastanawiam którą nogą wstaję? - popukała się w czoło i głośno westchnęła. - Nie sądziłem, że ten kapsel tak wyprowadzi cię z równowagi. - wyciągnął jej spod gumki kosmyk włosów. - Ale mam coś, co może poprawi ci humor. - zagadnął ją sięgając do kieszeni spodni. Wyjął z niego czarne, eleganckie pudełeczko, na którego widok Lisa żałośnie jęknęła, bo z biżuterii naprawdę nosiła jedynie kolczyki i to te z wielopaku, które kupowała za jakieś 2€ w Primarku, bo ciągle je gubiła. - Nie jęcz. - musnął ją w policzek i otworzył wieczko, a oczom dziewczyny ukazał się naprawdę drobny i skromny pierścionek. - Kuba, naprawdę nie musiałeś. Teraz to się wszystko takie poważne zrobiło... - spojrzała mu w oczy. Chciała tamten kapsel po prostu na pamiątkę miłych chwil i nie spodziewała się, że chłopak zaskoczy ją prawdziwym pierścionkiem. - Nie wiem jak ty, ale ja traktuję nas poważnie. - uśmiechnął się ciepło i ostrożnie wyciągnął pierścionek. - Nie o to mi chodziło. Statkujesz się? Klitę już kupiłeś, teraz to? - nawiązała do tekstu jednej z jego piosenek. - Możesz po prostu coś przyjąć do wiadomości i nie marudzić? - zapytał i wsunął pierścionek na jej prawy palec serdeczny. Lisa wyciągnęła dłoń i przyjrzała mu się uważnie. - Kiedy go kupiłeś? - zapytała, bo naprawdę przegapiła ten moment. - Tajemnica. - pocałował ją krótko. - Chodź Grabowska, pora się zbierać. - zażartował i delikatnie popchnął ją, aby wstała. - Ty się będziesz z tego pierścionka tłumaczył, nie ja. - stwierdziła, ale uśmiech nie schodził z jej twarzy.
- Jak tam, co tam? Odpoczęłaś? - Robert z uśmiechem wszedł do biura w poniedziałkowy poranek. - A ty już? - Lisa odwróciła się na krześle, bo był drugą osobą, która pojawiła się w pracy. - Spać nie mogłem, a chcę wcześnie wyjść. - stwierdził i otworzył swój laptop. - Chcesz kawy? - zapytała i napełniła zbiornik ekspresu świeżą wodą. Robert tylko przytaknął i zaczął przeglądać maile, które wpadły przez te kilka dni. - Ej, co to? - zauważył jej pierścionek, gdy stawiała mu na biurku kubek z kawą. - Zaręczynowy? Nie, czekaj, to na tej ręce? - zaczął się głośno zastanawiać. - Nie znam się, ale chyba na tej, skoro go tu wsunął. - wzruszyła ramionami, ale szeroko się uśmiechnęła. - A właśnie się miałem pytać, co ty taka wesolutka od rana. To tak serio? - na jego twarzy malowało się wyraźne zaskoczenie. - Jak widać serio, ale nie rób z tego wielkiego halo. - poprosiła siadając przy swoim biurku. Chłopak chciał jeszcze o coś zapytać, ale urwał, gdy drzwi otworzyły się i do środka weszli kolejni pracownicy. - O, Lisa. - usłyszała za sobą głos prezesa kilka minut później. - Tak? - dokończyła pisać zdanie i uniosła głowę. - Jak tam sprawy o które cię prosiłem? Dobiliście targu? - zapytał opierając się o kolumnę, a dziewczyna nie od razu wyłapała o co chodzi. - Mhm... Nie mieliśmy za bardzo czasu. Wolałabym tego nie załatwiać w wolnym czasie i mieszać prywaty z pracą. - wyjaśniła, kiedy już ogarnęła o co chodzi. - Super. Umówcie się na spotkanie, dogadajcie się też z Wojtkiem. - zerknął na managera artystycznego, który kiwnął głową. - Do końca tygodnia chciałbym wiedzieć na czym stoimy. - rzucił jeszcze na odchodne i zamknął się w swoim biurze. Lisa westchnęła i wzięła z blatu telefon oraz papierosy. - Kuba, masz chwilę, aby podjechać? Prezes chce żebyśmy do końca tygodnia wszystko ustalili a propo współpracy z Quequality. - powiedziała jak tylko chłopak odebrał połączenie. - Teraz? Właśnie wchodzę na siłownię. - oznajmił i zaparkował pod budynkiem. - To może po treningu? Chcę to mieć za sobą. - poprosiła i zagryzła wargę czekając na odpowiedź chłopaka. - A dasz się zabrać na kolację? - zaczął się z nią targować. - Litości. - przewróciła oczami. - Tak, dokąd tylko zechcesz. - dodała zrezygnowana, a uszczęśliwiony Kuba w odpowiedzi potwierdził jej spotkanie około 15. Dzisiaj miała dzień kreatywnego pisania, bo musiała stworzyć tekst do kilku wydarzeń oraz artykułów sponsorowanych, więc kiedy dobijała godzina spotkania to miała już wszystkiego serdecznie dosyć i marzyła o zakopaniu się w pościeli. - Bry. - uśmiechnęła się do Kuby i przywitała się jeszcze z dwoma chłopakami, których kojarzyła z koncertów. Przedstawiła im Wojtka i przeszli na ogródek, aby w spokoju omówić zasady współpracy. Spotkanie trwało już prawie godzinę, bo ciągle schodzili z tematu. Kuba niesamowicie ją drażnił, bo praktycznie na każdą propozycję centrum rozrywki przystawał z ochotą i nie miał żadnych zastrzeżeń. - Przepraszam, ale mógłbyś być bardziej stanowczy? Tu chodzi o interesy nasze i wasze. - upomniała go, bo miała wrażenie, że zgadza się na wszystko ze względu na nią. - Ale podobają mi się wasze pomysły, może wyjść z tego coś fajnego, musimy tylko sprawdzić terminy, a co do szczegółów to dogadamy się jak będziemy mieli szkic projektu. Wyślesz mi proponowane przez Was daty, a my sprawdzimy kto kiedy jest dostępny? - zwrócił się do Wojtka, pod stołem kopiąc Lisę w kostkę. - W takim razie ja biorę na siebie tylko promocję tego wszystkiego, a wy się dogadajcie co do reszty. - stwierdziła obracając pierścionek na palcu. - Myśleliście nad jakąś nazwą? - zapytał jeden z chłopaków, a wszyscy poza Lisą wzruszyli ramionami. - Mam kilka pomysłów, ale to może później. Przepraszam. - wstała od stołu, gdy rozdzwonił się jej telefon. Uznała, że nie była im już potrzebna, więc wykorzystała tę okazję, aby wrócić do biura, bo musiała zrobić jeszcze kilka rzeczy.
- Ty się chyba też już zbierasz. - stwierdził Robert chowając do worka komputer. - Nie, jeszcze kilka minut. - odpowiedziała szybko klepiąc w klawiaturę. - Może jednak już? - usłyszała głos Kuby, który wszedł z Wojtkiem do biura, bo właśnie skończyli rozmowy. Zerknęła kątem oka jak chłopaki się przywitali. - Zamknę. Na razie. - zwróciła się do artystycznego, który pakował swoje rzeczy. - Miło było poznać. - Kuba pożegnał się z nim i po chwili został z Lisą sam na sam. - Jeszcze jeden mail. - mruknęła, kiedy usiadł obok niej na krześle. - Jasne, niech ci będzie. - westchnął i przeciągnął się. Sięgnął po jej butelkę z wodą i wziął porządnego łyka. - Jadłaś lunch? - zapytał zerkając jej przez ramię. - Tylko kanapkę rano. - mruknęła pod nosem, bo skupiła się na tym co ma do zrobienia i całkowicie zapomniała o jedzeniu. - Znowu zaczynasz? - zapytał niezadowolony, ale jego pytanie pozostało bez odpowiedzi.
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...