G

915 54 6
                                    

Po zakończonej imprezie Lisa opuściła lokal i stanęła niedaleko wejścia. Odpaliła papierosa i rozejrzała się po nastolatkach, które czekały chyba na wspólne zdjęcia i autografy z raperami. Było blisko północy i na dworze było już zdecydowanie chłodniej. Zarzucił kaptur i opuściła rękawy. - Jesteś jeszcze? - usłyszała pytanie, gdy tylko odebrała wibrujący telefon. - Przed wejściem, właśnie miałam iść do domu. - odpowiedziała wyrzucając niedopałek do kratki ściekowej. - Dasz mi jakieś 20 minut? - bardziej poprosił niż zapytał. - Późno już, a na 8:00 muszę być w pracy. - odpowiedziała. Schyliła się poprawiając nogawkę spodni. - To 10 minut? Spotkajmy się przy stacji benzynowej. - oznajmił i rozłączył się. Dziewczyna przeszła na drugą stronę ulicy i skierowała się w kierunku miejsca spotkania. Przejrzała się w przygaszonym ekranie telefonu i poprawiła różową szminkę. Nie minęło może 7 minut, gdy usłyszała klakson i zobaczyła zatrzymujące się czarne Audi. Schyliła się i rozpoznając Kubę wsiadła na miejsce pasażera. - Głodny jestem, znasz jakieś miejsce w okolicy czynne o tej porze? - zapytał ruszając z piskiem opon. Kiwnęła głową i wytłumaczyła mu drogę. Kilka minut później chłopak zaparkował na brukowanej ulicy. - Nie wiem czy masz na to ochotę, ale są tutaj jedne z lepszych pierogów. - oznajmiła wysiadając na chodnik. - W sumie nazwa miejsca też tematyczna. - zażartowała wchodząc do lokalu. Kuba schował kluczyki do kieszeni i podążył za nią. - Co masz na myśli? Nazwa jak nazwa. - stwierdził wzruszając ramionami. - Bo to absurdalne, że jesteśmy tutaj razem. - odpowiedziała zerkając na duży, neonowy napis z nazwą lokalu "Opary Absurdu". Podeszła do baru i zamówiła dwie porcje pierogów z mięsem oraz colę dla chłopaka, a dla siebie piwo butelkowane. Przecisnęli się między stolikami i usiedli w dalszej części sali na starych, wysłużonych fotelach. Chłopak przeciągnął się prostując nogi i rozejrzał się. - Nie wiem co masz na myśli. - odpowiedział po chwili. Dziewczyna tylko uniosła brwi i nic nie odpowiedziała. Sięgnęła po telefon i położyła go na blacie. - Dalej pracujesz w tym samym miejscu? - zapytał opierając łokcie na kolanach i bardziej pochylił się nad drewnianym stolikiem. Przytaknęła zerkając na telefon. - U ciebie chyba też bez zmian? - uniosła brwi. - Wybacz, nie jestem na bieżąco. - uśmiechnęła się do niego. - Wiesz, zbliżają się wakacje, więc pracowity czas. Koncert za koncertem. Juwenalia już prawie się skończyły... - uśmiechnął się do kelnerki, gdy postawiła przed nimi napoje. - Juwenalia, to jakiś kosmos. Zatrzymałam się na tym jak wyglądały za moich szczenięcych lat, a jak byłam teraz w weekend... Full ludzi, wygląda to bardziej jak festiwal. - dodała. Stuknęła w jego szklankę - Za Twój sukces. - wzięła łyka piwa i objęła butelkę dłońmi. - Masz rację, grałem na MegaWacie i sam nie wierzyłem ile tam było ludzi. - oblizał usta i odchrząknął. - To był niezły koncert. - przyznała, na co chłopak spojrzał na nią nieco zaskoczony. - Mówiłaś, że nie jesteś na bieżąco. - wypomniał jej. Wzruszyła ramionami - Zabrałam się ze znajomymi na ostatnią chwilę, dopóki cię nie zapowiedzieli to nawet nie wiedziałam, że tam będziesz. - wyjaśniła. Zaczęła paznokciem skrobać naklejkę na butelce. - Staram się wychodzić częściej, ale czasami już nie mam siły. W ogóle dzięki za dzisiaj. - dodała odklejając sporą część wilgotnej naklejki. - Nie ma sprawy, w twoim głosie biła taka desperacja... - parsknął śmiechem, na co Lisa kopnęła go w łydkę. - Dzięki. - burknęła. - Już więcej się do ciebie nie odezwę. - dodała, ale zerknęła na niego z szerokim uśmiechem. Kuba przyglądał jej się chwilę. Wydawała mu się bardziej otwarta i chętna do rozmowy niż kiedy widzieli się ostatnim razem. - Mam wrażenie, że kwitniesz. - rzucił nagle. - Co? - dziewczyna zdumiona otworzyła usta. Nie przywykła do komplementów. - Mam wrażenie, że jednak dużo się u ciebie zmieniło. Podobno jak dziewczyna ścina włosy to otwiera nowy etap w życiu czy jakoś tak. - wziął łyka coli i aż oblizał się na widok talerzy z pierogami, które właśnie zostały przyniesione do ich stolika. - Wiesz, może po prostu magiczne tabletki działają cuda. - zażartowała i ściągnęła kurtkę, bo zrobiło jej się ciepło. Chłopak poszedł w jej ślady i ściągnął bluzę przez głowę. - O, pobrudziłaś się. - dźgnął ją palcem w ramię, a potem złapał, aby dokładniej zobaczyć tatuaż. - Dziecko Disneya, co? - przejechał kciukiem po  Potworach. - Jeżeli ja się pobrudziłam, to ty żeś chyba wpadł na regał z tuszem w plastycznym - odcięła się zabierając rękę z jego uścisku. Sięgnęła po widelec i jego kantem pokroiła pierogi. Chłopak wziął pierwszy kęs i zamruczał z zadowoleniem. - Pycha. - poklepał się po brzuchu przerywając ciszę, która zapadła gdy zajęli się jedzeniem. - Mówiłam? - złożyła talerze razem i dopiła piwo. Zauważyła, że personel powoli zaczyna sprzątać salę. Wrzuciła skrawki naklejki do popielniczki. - Wiesz co się mówi, o tych co skrobią etykiety? - zapytał z głupim uśmiechem. - Nie, co takiego? - udała niewiniątko. - Po prostu zawsze muszę mieć czymś zajęte ręce. - dodała, co wywołało u chłopaka głośny śmiech. Pokręcił tylko głową i już nic nie skomentował. - Chodź, zbieramy się. - wstała sięgając do torebki po portfel. - Ja płacę. - zaoferował i poprosił kelnerkę o rachunek. - Przestań, każdy za siebie. - upomniała go. Próbowała wcisnąć mu do kieszeni 20 zł banknot, ale sprawnie wywinął się. Prychnęła niezadowolona i dołożyła go na blat baru jako napiwek. - Kolejnym razem ja stawiam. - oznajmiła, gdy wyszli na zewnątrz. - To będzie kolejny raz? - zapytał uśmiechając się kącikiem ust. - Nie wiem, nie planuję za dużo naprzód. - wzruszyła ramionami, ale spędziła na tyle miły wieczór, że bardzo chętnie by to powtórzyła. - Mieszkasz tutaj niedaleko, prawda? - zapytał rozglądając się. Lisa przytaknęła i sprawdziła godzinę. - Przejdę się. Dzięki. - powiedziała i odwróciła się od niego. - To wszystko? - usłyszała i gdy obróciła się zobaczyła go z wydętą wargą, przez co mogła zauważyć tatuaż na jej wewnętrznej części. - Nie wiem na co jeszcze liczysz. - stwierdziła, teraz już drażniąc się z nim. - Nie wiem, na jakieś miło spędziłam z tobą czas Kuba, kiedy się spotkamy? - uniósł brwi wyczekująco. Stanęła bliżej niego i uniosła głowę patrząc mu w oczy. - O, nawet nie wiedziałam, że masz tutaj tatuaże. - stwierdziła zauważając sleep well na powiekach. - Nie zmieniaj tematu. - upomniał ją. - Dziękuję Panu z miły wieczór, chętnie go powtórzę, jeżeli oboje znajdziemy dogodny termin. - powiedziała siląc się na oficjalny ton, ale jak chłopak zmrużył oczy to wybuchnęła śmiechem. - Nie zaczynaj znowu. - wydął usta. - A ty nie zachowuj się jak obrażona panienka. - odgryzła się. Stanęła na palcach i pocałowała go w policzek. - Dobranoc. - mruknęła i odwróciła się idąc w kierunku swojej ulicy. 

Jęknęła rozczarowana, kiedy rankiem obudził ją dźwięk telefonu. Przetarła oczy i przeciągnęła się siadając. Wzięła telefon do ręki i zauważyła, że ma nieodczytanego smsa od Kuby "Mam nadzieję, że powtórzymy to wcześniej niż później. Dobranoc.". Uśmiechnęła się do telefonu. A więc to jednak nie był sen. Zorientowała się, że musiała zasnąć jak zabita jak tylko opadła w nocy na łóżko, bo sms był wysłany tuż przed 1:00. Westchnęła i zaczęła ogarniać się do wyjścia. Stanęła po prysznicu przed lustrem i spojrzała na swoje odbicie. Nie była zadowolona z tego co widzi, szczególnie, że miała podkrążone oczy i zaczerwienioną cerę. Wklepała delikatnie krem w najbardziej problematyczne części twarzy i zrobiła sobie przerwę na pierwszego papierosa w tym dniu. Kolejna kawa postawiła ją na nogi i nawet z uśmiechem weszła do biura. - O, a ty już? - zapytała widząc przyjaciela siedzącego za biurkiem. - Niespodzianka! - wykrzyknął i obrócił się na krześle w jej stronę. - Jak tam wczoraj? Widziałem, że w końcu poszłaś sama na ten koncert. Jestem dumny. - uśmiechnął się do niej. - Lepiej się już czujesz? - zapytała otwierając laptopa. - Średnio, ale mamy to spotkanie, więc musiałem przyjechać. - oznajmił krzywiąc się, a dziewczyna palnęła się w czoło, bo całkowicie zapomniała o spotkaniu. - Muszę się przygotować, wczoraj nic nie zrobiłam. - stwierdziła i wyciągnęła z torby kalendarz. Pozostałe godziny pracy minęły jej jak z bicza strzelił. - Ja uciekam. Mam już dosyć. - stwierdziła głośno, gdy zorientowała się, że biuro całkiem opustoszało i zostali w nim tylko oni. Dobijała godzina 19:00. - Ja też zaraz kończę, poczekasz 2 minuty? Zapalimy i akurat wezwę Ubera. - poprosił zapisując otwarte projekty. Kiwnęła głową i w międzyczasie ogarnęła biurko oraz pozamykała okna.Poczuła wibracje telefonu i zobaczyła połączenie od Kuby. Uśmiechnęła się szeroko i odebrała. - Nie odpowiedziałaś na wiadomość, co robisz w weekend? - zapytał wprost. - Mogę do ciebie oddzwonić za chwilę? - zapytała i rozłączyła się nie zwracając uwagi na niezadowolony pomruk chłopaka. - Matka. - przewróciła oczami w odpowiedzi na pytające spojrzenie przyjaciela. - Wolny weekend? - zapytał biorąc od niej zapalniczkę. - W sobotę na rano, niedziela wolna. -uśmiechnęła się. - Może w końcu się wyśpię. - dodała zaciągając się papierosem. Pożegnali się, gdy podjechało auto po chłopaka i skierowała się na przystanek tramwajowy. - Oddzwaniam. - oznajmiła, gdy Que odebrał połączenie. - Wstydzisz się mnie, że nie chcesz ze mną przy innych rozmawiać? - zapytał. - Kuba, nie mam się czego wstydzić na ten moment. Wracając do twojego pytania, to miałam nadzieję, że odpocznę w weekend. Nie mam ochoty na żadne koncerty. - przyśpieszyła kroku, gdy zielone światło zaczęło migać. - Już jesteś nastawiona na nie, a jeszcze nie wiesz co chcę zaproponować. - dziewczyna westchnęła i wyrzuciła niedopałek. - Bo wydawało mi się, że masz jakiś koncert w weekend, bo znajoma jarała się na fejsie kilka dni temu, że cię zobaczy. - dotknęła przycisku otwierającego drzwi, gdy podjechał tramwaj. Zajęła jedno z wolnych miejsc i podkurczyła nogi pod brodę opierając stopy na wentylatorze. - Byłem zmuszony odwołać, nie mogę być ciągle na wysokich obrotach. - wyjaśnił. - To co, widzimy się? Możemy znowu iść na te pierogi. - roześmiał się. - Znajdę ewentualnie czas w niedzielę... - zaczęła się głośno zastanawiać. - Świetnie, wyślesz mi swój dokładny adres, to podjadę po ciebie? - chłopak wyraźnie się ucieszył, że się zgodziła. - Mam lekarza na 12:00, po 13:00 powinnam być wolna. Wizytę mam koło Arkadii, zgadamy się konkretnie jak wyjdę, ok? - zaproponowała opierając głowę o szybę. Ziewnęła szeroko. - Chyba nie tylko ja jestem przemęczony. - zaśmiał się, słysząc to ziewnięcie. - Dopiero wyszłam z pracy. Nie wyspałam się przez ciebie. - obwiniła go. - Nie marudź, wiem że się dobrze bawiłaś. To do niedzieli. - rzucił i rozłączył się. Blah, blah, wiem że się dobrze bawiłaś, co to ma być?  Wróciła do domu i od razu przywołała psa. Kucnęła dając polizać mu się po twarzy. - Co to się dzieje, co? - zapytała go i sięgnęła po szelki. Pies tylko wesoło zaszczekał i zaczął dreptać czekając na otwarcie drzwi.

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz