- Jezu, wszystko ok?! - zaspana Lisa usłyszała nad sobą głos Bartka. Wymamrotała coś pod nosem i z cichym jękiem usiadła na podłodze, bowiem chwilę wcześniej, gdy chciała obrócić się na plecy z głuchym hukiem spadła z kanapy, na której spała. Naciągnęła na siebie koc i rozejrzała się po pomieszczeniu, próbując ogarnąć sytuację. - Gdzie Kuba? - zapytała i wzięła od chłopaka kubek z parującą kawą. - Pewnie w hotelu. My zabalowaliśmy i Kamil nas przywiózł z miasta. - naświetlił jej nieco sytuację. Zaklnęła pod nosem i usiadła po turecku sięgając po telefon. Wybrała numer Que i czekała na połączenie. - Kuba, wstałam. - powiedziała, gdy tylko odebrał, bo sama nie wiedziała od czego zacząć. - Brawo, byłem pewien, że będziesz spała do południa. - chłopak roześmiał się, a dziewczyna odetchnęła z ulgą, że nie jest zły. - Jak się czujesz? - zapytał z troską w głosie. Sam wstał niecałe pół godziny wcześniej i zdążył się już ogarnąć. - Jeszcze nie wiem. Chyba ok. Zleciałam z łóżka. - poinformowała go, jakby to był news dnia i gestem poprosiła Bartka o papierosy. - Ogarnij się, będę po Ciebie za kwadrans i pójdziemy na śniadanie. - poprosił ją, a Lisa od razu się zgodziła. - Idziecie z nami na śniadanie? - zapytała, gdy zakończyła rozmowę i poszła za chłopakiem na balkon. - Ja wracam do łóżka. Kamil pojechał coś załatwić. - odpalił jej papierosa i oparł się o metalową barierkę. - Widzimy się w takim razie na koncercie? Ewentualnie możemy iść gdzieś indziej. - uśmiechnęła się do niego. - Zobaczymy. Dam ci znać jak już wstanę. - roześmiał się i odgarnął dziewczynie włosy z czoła. - Brakowało mi ciebie. Musimy się częściej spotykać... - westchnęła i przytuliła się do niego. - Wiem, dziołcha. Może wpadnę do Warszawy na święta. - pocałował ją w policzek. - Akurat na święta wyjeżdżam. Chyba, bo jeszcze nic nie rezerwowaliśmy. - zamyśliła się chwilę, bo zdała sobie sprawę, że jak chce jechać z Kubą gdzieś indziej niż Paryż to powinni już zaplanować urlop. Akurat zdążyła dopić kawę, kiedy dostała smsa, że może już schodzić na dół.
- Nie wyglądasz za dobrze. - Kuba powitał ją z głupim uśmiechem, gdy wsiadła do auta. - Wiem, dlatego możemy jechać do hotelu żebym się ogarnęła? - poprosiła go, ale chłopak pokręcił głową, bo był już bardzo głodny i nie mógł skupić się na niczym innym poza jedzeniem. Zaparkował przy Galerii Katowickiej, a do ulubionej miejscówki Lisy doszli krótkim spacerem. - O której wróciłeś? - zapytała, gdy zajęli dwuosobowy stolik w głębi lokalu. - W sumie to nie wiem, jakoś po drugiej. Na pewno w lepszym stanie niż ty. Zasnęłaś u nich jak kamień. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Niesamowite jak bardzo cię to bawi. Jakbyś mnie pierwszy raz wstawioną widział. - szturchnęła go w kostkę pod stolikiem i zajęła się menu. - Byłaś bardzo słodka, kleiłaś się do mnie i bardzo dobrze zadbałaś, żeby wszyscy wiedzieli, że jestem twój. - chłopak miał bardzo dobry humor z rana, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Dobra, skończ się już ze mnie nabijać. Jesteś mój. - wyciągnęła dłoń z pierścionkiem i postukała w niego palcem. - Nie twierdzę, że jest inaczej. - przysunął się do niej. - Zębów nie myłam jeszcze. - uprzedziła go, gdy chciał ją pocałować i odwróciła głowę. - Wybrałaś już? - musnął ją w policzek i wstał, aby złożyć zamówienie przy barze.
W okolicy dworca widać już było, że zjeżdżają się ludzie na Quefestiwal, a potwierdzeniem tego była grupa młodych ludzi, którzy zaczepili ich, gdy wracali do auta. Lisa odsunęła się na bok, pozwalając im zrobić kilka zdjęć z Que, ale miała nadzieję, że szybko się uwiną, bo marzyła o gorącym prysznicu. W końcu, po niecałych 10 minutach, które niesamowicie jej się dłużyły, Kuba odpalił silnik i skierował się prosto do hotelu. - O 15. muszę być na próbie, więc mamy jeszcze trochę czasu dla siebie. - poinformował ją, a Lisa spojrzała na ekran telefonu, gdzie zegar wskazywał chwilę przed 11. - Nie wiem co insynuujesz, ale na miasto się nie ruszam. - oznajmiła od razu, a Kuba tylko posłał jej uśmiech i położył dłoń na jej udzie. - Nie musimy się nigdzie ruszać, długa noc przed nami, a łóżko jest bardzo wygodne. - skupiał wzrok na drodze, ale palcami błądził po jej udzie, co spowodowało, że po chwili zacisnęła nogi i złapała go za nadgarstek. - Straszny jesteś. - mruknęła, ale akurat zajechali pod hotel, więc od razu wysiadła z auta. - Pamiętaj wziąć leki. - przypomniał jej, gdy wchodzili do pokoju, na co dziewczyna przewróciła oczami. - Hej, mówię coś. - złapał ją za łokieć i pociągnął do siebie. - Nie musisz mi przypominać. - westchnęła zrezygnowana. - Nie muszę, ale mogę i chcę. - zjechał dłońmi na jej talię i zacisnął palce. - Nie chcę żebyś mi padła w ciągu dnia. Zdiagnozowali cię, to się słuchaj, bo to wszystko dla twojego dobra. - nawiązał do jej pobytu w szpitalu, gdzie miała być tylko trzy doby na badaniach, ale zatrzymali ją dłużej, bo wyniki były niepokojące. Kiwnęła tylko głową i odsunęła się, kierując się w stronę walizki, z której ostentacyjnie wyjęła blistry z tabletkami. - Grzeczna dziewczynka. - skomentował, gdy połknęła tabletki i gestem zaprosił ją do łazienki.
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...