H

885 56 4
                                    

W niedzielę obudziła się w naprawdę dobrym nastroju. Sama nie wiedziała czym to jest spowodowane, czy w ogóle jest jakiś konkretny powód, a może po prostu dlatego, że niedziela była jedynym dniem w tygodniu kiedy mogła się wyspać. Wyszykowała się do wyjścia, nakarmiła wszystkie zwierzaki i spakowała kalendarz do torby. 
Nie zdążyła jeszcze wyjść z gabinetu, gdy punkt 13:00 zadzwonił do niej Kuba. - Praca? - terapeutka podała jej kartkę z "pracą domową" i zerknęła na nią uważnie. - Nie, przede mną miłe popołudnie. - Lisa szeroko uśmiechnęła się i uścisnęła dłoń terapeutce. - Jaki ty punktualny. - przywitała go wesoło i skinęła głową na do widzenia recepcjonistce. Wręcz zbiegła po schodach i wyszła przed budynek. - Właściwie to.... Spóźnię się. Będę za jakieś 20 minut. - wyjaśnił, nawet nie siląc się na żadne przepraszam. - Spoko, postoję tutaj jak słup soli, bo nawet na zakupy nie skoczę, bo niedziela bez handlu. - stwierdziła z wyrzutem. - Mną się nie przejmuj. - ciągnęła dalej. - Może uda się trochę szybciej. - odpowiedział zerkając na zegarek i wsiadł do auta. - Wyślesz mi konkretny adres? - poprosił uruchamiając silnik. - Tak, jasne. A zrobisz coś dla mnie? Kupisz mi fajki po drodze? - zapytała, gdy zorientowała się, że ma 3 ostatnie papierosy. - Jakaś Żabka czy coś powinno być otwarte. - podpowiedziała mu. - A może zrobisz sobie wyzwanie i przetrwasz do jutra? - sprawnie wykręcił i wyjechał z parkingu. - A może ty przestaniesz rozmawiać przez telefon prowadząc? - zaproponowała słysząc ryk silnika, gdy dodał gazu. - Najwyżej będziesz mnie miała na sumieniu. Czekam na adres. - rzucił z uśmiechem  i rozłączył się. Dziewczyna otworzyła mapę Google i wysłała mu screena za swoją lokalizacją. Spacerowała wzdłuż budynku paląc papierosa. Zrobiła zdjęcie drodze przed sobą dodając znacznik temperatury i udostępniła na Snapchacie. Rzadko z niego korzystała, głównie kiedy się nudziła. Kuba wjechał w alejkę z parkingiem i zaczął się rozglądać za dziewczyną. Zauważył ją stojącą kawałek dalej i specjalnie pomęczył pedał gazu, aby zwrócić jej uwagę. Zadziałało. Uniosła głowę znad telefonu i rozejrzała się. Zatrąbił i otworzył drzwi od strony pasażera. - Słyszałeś jak jakiś gówniarz się popisywał? - zapytała niewzruszona wsiadając do czerwonego Porsche. Zatrzasnęła drzwi i spojrzała na niego. - Oj, to byłeś ty? - udała zaskoczoną i widząc jego minę głośno roześmiała się. - Dzień dobry. - mruknął i pochylił się, aby pocałować ją w policzek. Nie golił się od ich ostatniego spotkania i już przyjemnie drapał zarostem. - Znowu ci się załączył tryb obrażalskiej damulki? - zaczęła się z nim drażnić. - Lepiej zapnij pasy. - starał się nie dać jej sprowokować. - Nie wyspało się dziecko? - dorzuciła, a chłopak specjalnie przyśpieszył i ostro zahamował, akurat w momencie, gdy zapięła pasy. Jęknęła, gdy pas wgniótł jej się w klatkę piersiową i spojrzała na niego z wyrzutem. - Nie będę jeździć z kimś, kto nie umie prowadzić. - stwierdziła spokojnie i już sięgała by odpiąć pas i otworzyć drzwi, póki jeszcze nie ruszyli. - Ej, co jest do cholery? - syknęła, gdy chłopak złapał ją za udo i mocno zacisnął palce. - Czy ty się kiedykolwiek zamkniesz? - uniósł brwi patrząc jej w oczy z poważną miną. - No nie wiem, tak już mam, że ciężko mi przerwać jak już zacznę. To boli. - jęknęła, gdy mocniej zacisnął palce. - Jak masz się tak zachowywać, to wolę już nawet iść do pracy.... - ciągnęła i złapała go za nadgarstek. - Nie wbiję ci paznokci w skórę, bo wizytę mam dopiero za dwa tygodnie, więc szkoda je na ciebie ma.... - chłopak był już dosyć poirytowany jej gadulstwem, więc po prostu przybliżył się do niej i delikatnie ją pocałował. - Już? Skończyłaś? - zapytał z uśmiechem, gdy krótko, bardziej z zaskoczenia oddała mu pocałunek. - Bezczelny jesteś. - stwierdziła i odwróciła od niego głowę. Nie puściła jego nadgarstka, zmuszając chłopaka do prowadzenia jedną ręką. Tak wytrącił ją tym pocałunkiem, że faktycznie się w końcu przymknęła i nie odezwała się słowem. Nie zapytała nawet dokąd jadą. Chłopak delikatnie wykręcił rękę z jej uścisku i splótł swoje palce z jej. - Jak tam u lekarza? Coś ci dolega? - zagadnął po ponad kwadransie, gdy wyjechali już na obwodnicę Warszawy. - Wręcz przeciwnie, jest bardzo dobrze. - odpowiedziała i zerknęła to na niego to na ich dłonie. - Ale podobno miałam się nie odzywać. - dodała obserwując jego reakcje. Mocniej ścisnął jej dłoń. - Lubię cię słuchać, ale nie lubię jak mnie drażnisz. - odpowiedział z uśmiechem. - Tja... - mruknęła. - Mogę włączyć jakąś muzykę? Mogę się połączyć? - puściła jego dłoń i sięgnęła po telefon. Chłopak kiwnął tylko głową i włączył odpowiednią funkcję. Lisa otworzyła Spotify i wybrała playlistę This is Thirty Seconds To Mars. Ułożyła się wygodnie i przymknęła oczy, gdy pierwszą losowo wybraną piosenką okazało się Night of the Hunter. Obecnie bardzo rzadko wracała do Marsów, ale zawsze ich muzyka wywoływała w niej bardzo miłe wspomnienia z wyjazdów na koncerty, ze spotkań z zespołem... Chłopak próbował skupić się na drodze, ale nie mógł się powstrzymać, żeby nie zerkać na zrelaksowaną dziewczynę, która nuciła pod nosem. Minęło kilka piosenek gdy otworzyła oczy. - Właśnie. Kupiłeś mi te fajki? - przypomniała sobie nagle. Chłopak pokręcił głową. - Dlaczego? - wydęła wargę rozczarowana. - Bo już byłem spóźniony i spieszyłem się do ciebie. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - Zjedziesz na stację? Mam ochotę na kawę. - poprosiła, gdy minęli znak informujący o stacji za 500 metrów. Que miał ogromną ochotę podroczyć się z nią i przejechać stację, ale powstrzymał się i posłusznie zjechał na parking. Dziewczyna wysiadła z auta i zaczęła przegrzebywać worek, aby znaleźć kartę płatniczą. Wyjęła kalendarz i kilka kartek na siedzenie, szukając zguby. - Chcesz coś? - zaproponowała odgarniając włosy za ucho. - Może jakiegoś Red Bulla? Coś zimnego. - stwierdził i przeciągnął się. Kiedy poszła do budynku jego wzrok padł na rzeczy pozostawione na siedzeniu. Wziął do ręki jedną kartkę. Była to jej "praca domowa" od psychoterapeutki, gdzie miała wypisać z czym przyszła na terapię, czego się nauczyła i jakie ma plany po zakończeniu terapii. Pierwszą część uzupełniła jeszcze na spotkaniu. Upewnił się, że dziewczyna jeszcze nie wraca i wyciągnął więcej kartek z kalendarza. Szybko przesunął wzrokiem po treści. Miał ochotę przeczytać więcej, ale nie chciał żeby go na tym przyłapała. Schował je na miejsce i wysiadł z auta. Oparł się o maskę i odpisał na kilka wiadomości. - Twoje. - usłyszał, gdy Lisa stanęła przed nim i podała mu puszkę. Postawiła swój kubek z kawą na dachu auta i zaciągnęła się odpalonym po drodze papierosem. - Musisz? - uniósł brwi i zdjął kubek z dachu. Spojrzała na niego pytająco nie wiedząc czy ma na myśli miejsce, gdzie postawiła kawę czy to, że pali papierosa. - Wy i te wasze zabawki. - teatralnie przewróciła oczami i wzięła od niego kubek. - Będziesz pachnieć jak popielniczka. - stwierdził nawiązując do tego drugiego. Stała na tyle blisko, że gdy wyprostował nogi mógł skrzyżować je w kostkach blokując dziewczynę w środku. - Nie musisz mnie wąchać. - wzruszyła ramionami i kopnęła go lekko w łydkę. - Wywalę się przez ciebie. - spojrzała mu w oczy i pstryknęła niedopałkiem w kierunku kosza. - Niemożliwe. - stwierdził i podkurczył nogi podcinając ją. W ostatniej chwili zdążyła wydostać jedną nogę i podeprzeć się na niej. Zaklnęła pod nosem, gdy zabolało ją kolano przy tym gwałtownym ruchu. Pochyliła się i rozmasowała je, ale wzbudziło to jeszcze większy dyskomfort. - U ortopedy byłaś? To chyba nie jest tak dobrze... - przyglądał się jej uważnie. - Nie, kurwa u psychiatry. - odpowiedziała rozdrażniona, czym zaskoczyła chłopaka. - Przepraszam, po prostu znowu je nadwyrężyłam. - zreflektowała się po chwili. - Jedziemy dalej? W ogóle to dokąd? - zapytała kierując się na miejsce pasażera. - Odpocząć. - stwierdził tylko i wsiadł za kierownicę. - Tak jest, Panie Tajemnica. - burknęła, ale zauważył uśmiech czający się na jej ustach. - Lubię gdy mówisz do mnie per pan. - stwierdził nagle. - Sądzę, że mogłoby mi się to spodobać w jeszcze innej sytuacji... - próbował zachować powagę zerkając na nią. - Świnia. - podsumowała go krótko. - Typowy facet. - dorzuciła jeszcze patrząc w okno. - Ktoś tu ma sprośne myśli... - zarechotał wesoło, ale szybko przerwał głupi chichot, gdy uderzyła go pięścią w udo. Słodko uśmiechnęła się do niego i zajęła się telefonem.

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz