R

927 53 2
                                    

W kolejnym tygodniu dziewczyna pracowała bardzo intensywnie, aby domknąć bieżące sprawy przed urlopem. Kuba wykorzystywał każdy moment, aby móc się z nią zobaczyć, odwoził ją lub odbierał z pracy, zabierał na obiad, gdy wiedział, że jak zwykle w ciągu dnia nic nie zjadła. Lisa czuła się trochę jak w jakiejś bajce, bo dawno nikt tak się o nią nie troszczył, co momentami budziło w niej niezręczność. Był piątek po godz. 19:00, biuro już dawno opustoszało, ale dziewczyna została, aby przygotować ostatnie kalkulacje. - Pisałam ci, że zejdzie mi się dłużej. - odebrała telefon od Kuby po pierwszym sygnale. - Wiem, podejdziesz do bocznego wejścia? Ochroniarz nie chce mnie wpuścić. Mam jedzenie. - dodał na zachętę, aby wywabić ją z biura. Roześmiała się i odłożyła telefon. - Hej. - pocałowała go w policzek otwierając mu drzwi. - On do mnie. - obejrzała się na ochroniarza. - Co masz dobrego? - zapytała zaglądając mu do papierowej torby. - Aż taka głodna jesteś? - uniósł brwi i wszedł za nią do biura. Podsunęła mu drugie krzesło i zrobiła miejsce na blacie odkładając papiery na bok. - Kurczaki, z tej knajpy do której nam ciągle nie po drodze. - zaśmiał się, gdy dziewczyna niecierpliwie dobrała się do opakowania. 

- Ale to było dobre! - zachwyciła się, bo pochłonęła swoją porcję w całkowitej ciszy. Kuba kiwnął głową i zabrał jej puszkę Red Bulla spod biurka. - Dużo ci jeszcze zostało? - zapytał, gdy wstała po ręcznik papierowy, aby wytrzeć ręce. - Właściwie to już kończę. - otworzyła laptopa i przywróciła plik Excel. - Przestań, tu są kamery. - zachichotała odsuwając się od niego, gdy zaczął całować jej policzek. - Będę miała przerąbane, no weź. - odepchnęła go delikatnie. - Kuba. - ostrzegła, gdy chciał się do niej przysunąć. - No już, już. Nie denerwuj się. - oparł łokieć o biurko i zaglądał jej przez ramię. Wydrukowała gotowe kalkulacje i schowała komputer do torby. - Jakie mamy dzisiaj plany? - zapytała go, gdy wychodzili z biura. - W sumie to Wac dzisiaj u was występuje, może zostaniemy? Dawno się z nim nie widziałem. - podrapał się po głowie. Centrum powoli przełączało się w tryb wieczorny, oświetlenie zostało przygaszone, muzyka grała głośniej i schodziły się pierwsze większe grupy z rezerwacji. - Zwykle odciągasz mnie od pracy, a teraz każesz mi tu jeszcze zostać po godzinach? - spojrzała na niego jak na idiotę, a potem kazała mu poczekać jak zajrzała na chwilę do pokoju managerów. Gdy wróciła do niego złożył ręce w proszącym geście. - Jest prawie 20, wchodzi za półtorej godzinki. - objął ją, gdy szli szerokim korytarzem, ale dziewczyna zrzuciła jego rękę ze swojego ramienia widząc spojrzenie znajomej kelnerki. - Niech ci będzie. Weź tor na jedną grę. - zgodziła się i machnęła do dziewczyn z recepcji wskazując to na siebie to na Kubę, żeby załapały, że jest od niej i naliczyły zniżkę, a sama poszła sprawdzić czy kasa dyskotekowa jest już gotowa. - Nie mówiłaś, że masz tory za free. - zaśmiał się, gdy szli na tor. - Może to ty tak na nie działasz. - uszczypnęła go w bok, kiedy doszli na ostatni tor. Chłopak tylko roześmiał się i wpisał ich imiona na klawiaturze, a dziewczyna zmieniła obuwie i przyniosła im kulę. - O co gramy? Zawsze o coś gram. - oznajmił widząc jej pytające spojrzenie. - Jezu, nie wiem. O piwo. - rzuciła na odwal się i wzięła kulę do ręki wchodząc na rozbieg. W dwóch rzutach udało jej się strącić osiem pinów. - Jak ja dawno nie grałam. Masakraaaa! - skomentowała i opadła na kanapę. - To co? Osoba która przegra przez weekend spełnia zachcianki zwycięzcy. - zaproponował z szerokim uśmiechem. - Nie wiedziałam, że widzimy się jeszcze przed wyjazdem. Nie ciesz się tak, bo przegrasz. - dodała, gdy chłopak miał głupi uśmiech na twarzy. - Skoro pies jest już u twoich rodziców, to pomyślałem, że zanocujesz u mnie, a do Berlina pojedziemy już w poniedziałek. - stwierdził i wziął rozbieg. - Myślisz, że mnie w końcu do łóżka zaciągniesz? - zapytała, co wybiło chłopaka z rytmu i kula poleciała prosto do rynny. Podszedł do niej i oparł dłonie na kanapie za jej plecami. - Nie muszę zaciągać, sama tam wskakujesz. - pocałował ją w czoło i spojrzał jej w oczy. - Graj, bez takich. - odepchnęła go w stronę toru. Miała wrażenie, że znajomi z pracy się na nich gapią. Westchnęła i skupiła wzrok na chłopaku. Tym razem udało mu się zbić wszystkie kręgle. - Jest! Piąteczka! - klasnął w ręce i przybił piątkę z dziewczyną. Szli prawie łeb w łeb, ale Kuba był silniejszy i nadawał swojej kuli dużo większą prędkość, przez co zawsze zbijał więcej pinów. - Przepraszam?! Mogę prosić dwa razy wodę gazowaną z cytryną i lodem? - złożył zamówienie, gdy jakaś kelnerka przechodziła obok. Kiwnęła głową i oddaliła się szybkim krokiem. Lisa pokręciła głową niezadowolona. - Tak udają, że nie patrzą, że nawet nie przyszli zapytać czy coś chcemy... - westchnęła głośno. Została im jedna ramka do końca gry, kiedy w końcu dotarło ich zamówienie. - Jeszcze mus czekoladowy poprosimy. - dodała Lisa. - I możemy się od razu rozliczyć. - uśmiechnęła się do dziewczyny, którą średnio kojarzyła. Spojrzała na Kubę, który zatarł ręce. Prowadził dziesięcioma punktami. - Jeszcze mam szansę. -pstryknęła go w ucho, gdy się mijali. - Chyba na bycie moją niewolnicą. - zażartował. - Zawsze o takiej marzyłem. - rozsiadł się wygodnie na kanapie. Lisa próbowała skupić się na rzucie i udało jej się zbić strike'a. Zrobiła piruet z radości i wzięła następną kulę. Tym razem nie poszło tak dobrze. Ostatecznie Kuba wygrał przewagą dosłownie kilku punktów. - No i co? Pracujesz w kręgielni i przegrałaś, nie wstyd ci? - podszedł do niej i objął ją całując w czoło. - Pracuję. Słowo klucz. - wypomniała mu i odsunęła się. Zbliżyła kartę do terminala, gdy kelnerka znowu do nich podeszła. - Wac wie,  że się widzicie? Powinien już być na miejscu. - dodała spoglądając na wyświetlacz telefonu. Kuba pokręcił głową. - Chcę mu zrobić niespodziankę. - oznajmił wesołym tonem. - Zmęczona już jestem. - westchnęła i wzięła ich szklanki. Skierowała się na antresolę, która była zamknięta dla gości, ale chciała mieć święty spokój, bo tłum na parkiecie zaczął się powiększać, a za chwilę miał zagrać support. Zajęła kanapę w głębi, ale tak, że miała dobry widok na scenę, a osoby z dołu niekoniecznie widziały ich stolik. Oparła głowę o ramię Kuby, gdy usiadł obok niej i przymknęła oczy. Poczuła ciepły oddech chłopaka na swojej skroni i cicho mruknęła. - Powiedziałam bratu, że mój kumpel z nami jedzie. - oznajmiła. - Kumpel? Chyba coś ustaliliśmy ostatnio. - przypomniał jej i objął ją ramieniem. - Wiem, ciężko się przyzwyczaić. - zaśmiała się. - Przepraszam mój chłopaku. - zaczęła bawić się jego palcami i pocałowała wytatuowane dłonie. - Wolałbym mój panie. - parsknął śmiechem i mocniej przyciągnął ją do siebie, lekko ją przyduszając. Schowała twarz w jego szyję i wtuliła się, kiedy huknęła głośna muzyka, a tłum zaczął bujać się i krzyczeć razem z wokalistą. - Widzisz, to mogłeś być ty, a twierdziłeś, że masz pełny kalendarz. - wypomniała mu pół żartem pół serio, na co przewrócił oczami. - Może coś znajdę jesienią jak zapracujesz. - mrugnął do niej. Nagle wyprostował się, bo wpadł na genialny pomysł. - Zrobisz coś dla mnie? - zapytał z nadzieją.

Wac zbliżał się do końca koncertu, właśnie mówił coś do fanów zapowiadając ostatni numer, gdy z głośników popłynęły pierwsze nuty Arabskiej Nocy. Lisa stała z boku sceny z założonymi rękoma i śmiała się z nieco zdezorientowanej miny chłopaka, bo zdecydowanie nie miał tego w repertuarze. Zgromadzony tłum zaczął rapować początek piosenki. - Stary, języka w gębie zapomniałeś? Halo Warszawa! - nagle wszyscy usłyszeli Que i zaczęli się rozglądać. Kiedy zauważyli go na antresoli wrzawa zdecydowanie wzrosła. Zszedł po schodach i sprawnie wskoczył na scenę przybijając żółwiki z ludźmi z pierwszych rzędów. Kuba jak zwykle zamienił się w sceniczne zwierzę. Wykonali razem ten numer, pożartowali, a Wac oddał Que scenę na dwa jego numery: Hype i Oh My Buddha, podczas której jego koszulka sprawnym ruchem powędrowała gdzieś w publiczność. Lisa robiła live na fanpage'u centrum podczas tego niezapowiedzianego występu, a liczba osób oglądających stream rosła w niesamowitym tempie. Przerwała ją, gdy Que zeskoczył ze sceny i złapała go za rękę. - Chodź tu. - pociągnęła go w kierunku drzwi na zaplecze kelnerskie. Przeprowadziła go do wyjścia pracowniczego, a ten cały czas rechotał jak debil. - Ubrałbyś się. - zaśmiała się, gdy wyszli na dwór. Rzuciła mu jego kluczyki od auta i obejrzała się za sobą. - Mokry jesteś. - skrzywiła się, gdy ją objął, ale nie protestowała gdy przystanął na chwilę i głęboko ją pocałował. Te kilka minut na scenie naładowało go niesamowitą ilością pozytywnej energii, która aż biła od niego. - Jedźmy już. - przerwała pocałunek i przejechała dłonią po jego mokrej klacie. Kiedy wsiedli do auta wyciągnęła swój telefon. Powiadomienia z fanpage'a przychodziły bez przerwy, a na jej prywatnym messengerze pojawiło się kilka wiadomości. - Efekt wow zagwarantowany, dzięki za podbicie statów. - zaśmiała się i uchyliła okno. Położyła dłoń na jego udzie i lekko zacisnęła palce. - Zwierzę z ciebie. - pocałowała go w policzek i wierzchem dłoni potarła jego ramię. Kuba w odpowiedzi tylko wyszczerzył zęby i skierował się w stronę jej mieszkania. 


_______________________

Z przyjemnością patrzę na kolejne gwiazdki i co raz to lepsze miejsca w niektórych kategoriach. Co podoba Wam się najbardziej? Czego chcielibyście żeby było więcej lub mniej? :) Dziękuję, że jesteście!

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz