Jeszcze tego samego dnia na Pudelku i innych serwisach plotkarskich pojawiły się artykuły o tym, że Quebonafide już nie jest do wzięcia. Wszędzie przewijało się zdjęcie, które opublikowała Lisa wraz z innymi zaczerpniętymi z jej Instagramowego profilu. Autorzy artykułów prześcigali się w interpretacjach opisów jej zdjęć, wyciągając wnioski, gdzie pracuje i czym zajmuje się dziewczyna. Musiała wyłączyć powiadomienia w aplikacji, bo bez przerwy pojawiały się informacje o nowych obserwujących, komentarzach czy polubieniach. Siedzieli na kanapie jedząc dostarczoną właśnie pizzę, a przed Lisą na taborecie stał otwarty laptop. - Ci ludzie nie przestaną mnie zaskakiwać. - stwierdziła składając kolejny kawałek pizzy z pepperoni. - Nie wiem czego się spodziewałaś. - parsknął śmiechem i sięgnął po szklankę z colą, bo zakrztusił się z tego wszystkiego. Dziewczyna posłała mu uśmiech i odczytała powiadomienia na FB. Odzywali się do niej ludzie, których miała w znajomych, ale dawno wrzuconych w listę 'dalszych znajomych'. Dziękowała sobie w myślach, że od dawna miała swój profil ukryty przed pojawianiem się w wynikach wyszukiwania. Wytarła dłonie o dresowe spodnie i wzięła laptop na kolana. Chłopak w dalszym ciągu żuł pizzę, zaglądając jej przez ramię, gdy Lisa użyła kilku sprytnych narzędzi, aby odnaleźć swoje dawne profile w różnych serwisach, zablokować je lub zmienić nazwę, żeby nikt nie próbował grzebać w jej przeszłości. - Wiesz, że w Internecie nic nie ginie, prawda? - zapytał odkładając na bok puste pudełko po jedzeniu, które od razu zaczął obwąchiwać pies, w nadziei, że znajdzie tam jakieś resztki. - Ale mogę to ograniczyć. - posłała mu uśmiech, ale miała kiedyś styczność z jednym z redaktorów Pudelka, który skojarzył zdjęcia z jej osobą i posłużył się w artykule jen pełnym imieniem i nazwiskiem, które wyciągnął z ich służbowej korespondencji. - Zostaw już to. - przymknął laptopa i spojrzał uważnie na dziewczynę. Miał nadzieję, że nie będzie czytać komentarzy na swój temat, szczególnie tych od hejterów, bo bał się jak na to zareaguje. Lisa obróciła się siadając przodem do niego i popatrzyła mu w oczy. Widział w nich radość i szczęście, które miał nadzieję, że będą się długo w nich odbijać. Pochylił się w jej stronę i pocałował krótko, a dziewczyna roześmiała się ocierając wargi wierzchem dłoni. Jego usta smakowały pizzą i sosem czosnkowym, którego zdecydowanie nadużyli. - Śmierdzisz czosnkiem. - stwierdziła, ale nie przeszkodziło jej to w zainicjowaniu kolejnego pocałunku. Nie przerywając go, odłożyła laptop z powrotem na taboret i przysunęła się do chłopaka siadając na piętach. - Vice versa - mruknął w jej usta i pogłębił pocałunek walcząc o dominację z jej językiem, a dłonią delikatnie wodził po jej policzku. - Napiłabym się czegoś. Pójdziemy po wino? - oblizała wargi i odsunęła się od chłopaka. Spuściła nogi na podłogę siadając prosto i wzięła telefon do ręki. - Pójdziemy. - uśmiechnął się i obserwował ją jak zakłada bluzę oraz poprawia spodnie, które jej zjechały odsłaniając pośladki. - Tu się patrz. - wskazała dwoma palcami na swoje oczy i schowała do kieszeni telefon oraz paczkę papierosów. - Zołza z ciebie czasem, wiesz? - łaskawie podniósł się z kanapy i przeciągnął się z cichym jękiem, co rozbawiło dziewczynę. Popukał się w czoło patrząc na nią z politowaniem i przeszedł do przedpokoju, gdzie założył buty. - Wziąłeś kartę? - zapytała, gdy zamykał za nimi drzwi na klucz. - Tak, będziesz mogła zaszaleć w spożywczym. - zażartował i wsiadł za nią do windy. Lisa przejrzała się w lustrze, kiedy zjeżdżali na dół. Nie była zadowolona z tego co widzi, bo jej wygląd daleko odbiegał od codziennego. Wsunęła pod gumkę kilka kosmyków włosów, które wysunęły się z koka i poprawiła okulary na nosie. - Ładniejsza nie będziesz. - zjechał dłonią na jej pośladek i mocno zacisnął palce. - No niestety, ktoś jest ładny, a ktoś mądry. - westchnęła ciężko opuszczając windę. - Nie wiem, czy właśnie pojechałaś sobie czy mi. - głośno roześmiał się i położył dłoń na jej karku, gdy skierowali się wzdłuż budynku do najbliższej biedronki. Kiedy mijali kompleks Konesera przy Ząbkowskiej Kuba spostrzegł jak dziewczyna wodziła wzrokiem po budynkach. - Mają tutaj fantastyczne lofty. - westchnęła rozmarzona. Śledziła proces renowacji całego kompleksu i z niecierpliwością czekała na jego zakończenie. Część była już oddana do użytku, w tym właśnie apartamenty i lofty oraz plac, na którym zaplanowane były pierwsze wydarzenia kulturalne. Kuba tylko uśmiechnął się pod nosem i mocniej zacisnął palce na jej karku. Skręcili obchodząc budynek i weszli do sklepu. Lisa od razu skierowała się na dział z alkoholem, gdzie odnalazła swoje ulubione wino i wzięła dwie butelki. - Coś jeszcze potrzebujesz? - zapytał podsuwając jej koszyk. Kiwnęła głową i spacerując po sklepie zgarnęła kilka produktów na jutro do pracy, a na koniec wzięła zgrzewkę wody. - Daj mi to. - zabrał jej butelki z ręki i skierował się do kasy. Kuba dorzucił na taśmę jeszcze dwa batoniki i wyciągnął kartę. Podczas drogi powrotnej miał zajęte ręce, bo uparł się, że sam weźmie zakupy, więc Lisa szła krok od niego przeglądając zawartość swojego telefonu. - Kuba, przylatujecie też do Warszawy czy jakoś od razu dalej? - zapytała przytrzymując mu drzwi od klatki. - Do Warszawy. Noc tutaj, a w niedzielę rano jedziesz ze mną do Olsztyna. - zakomunikował jej, co dziewczyna przyjęła z uśmiechem. Był wczesny wieczór i zaczęło się ściemniać, a miasto Warszawa powoli odbijała światła neonów. Kuba rozpakował zakupy i zaczął szukać po szafkach kieliszków, jednak nic nie znalazł. - Nie mam. Miałam dwa i oba stłukłam. - oznajmiła widząc, że krząta się po kuchni. Wzięła dwa kubki i patrzyła jak chłopak sprawnie otwiera butelkę wina. - Balkon? - zapytała i zaczęła wyciągać z pojemnika łóżka duże poduszki, które ułożyła na betonowej podłodze balkonu. Usiadła wygodnie i wyciągnęła ręce po kubki, po czym oddała jeden Kubie, gdy usadowił się obok niej. - Ej, cicho! - skarciła psa, który zaczął ujadać widząc gołębie. - Do pokoju, już! - krzyknęła, ale zwierzę tylko na nią popatrzyło i ułożyło się w jej nogach. - Masz jakieś zmiany w recepcji w tym tygodniu? - zapytał, a Lisa pokręciła głową. - Tylko biuro. I w sumie od kolejnego miesiąca tylko biuro. Nie mówiłam ci... - zaczęła mu opowiadać o ostatnich rewolucjach w pracy, w które chłopakowi było ciężko uwierzyć. - Ja pierdolę, oni są normalni? - wydusił tylko z siebie, gdy skończyła streszczać mu ostatnie zdarzenia. - Nie wiem. Chyba nie, ale to już trzecie podejście, więc ustąpiłam. Może będzie mi lepiej, tak mówią. - wzruszyła ramionami wychylając do dna zawartość kubka i sięgnęła po butelkę. - Przynajmniej popołudnia i weekendy wolne. - skwitował, bo cieszył się, że dziewczyna w końcu będzie mniej pracować. - Ciężko będzie się przestawić. - zaśmiała się - Ale pewnie mi w tym pomożesz. - spojrzała mu w roześmiane oczy i dotknęła jego dłoni.- Wiesz, że tak. - przytaknął i objął ją ramieniem przyciągając do siebie. Rozmawiając o rzeczach ważnych i ważniejszych dokończyli butelkę i przenieśli się na kanapę, bo zaczęły atakować ich komary.
Następnego dnia, w porze lunchu, na którym spotykają się różne działy w jej miejscu pracy rozeszły się plotki na temat Lisy i Que. Kiedy przyłapała kogoś na plotkowaniu to po prostu serdecznie się uśmiechała i nie odzywała się ani słowem. - Te, dziewczyno rapera. Jak stoisz z robotą? - Robert klepnął ją w ramię stając za nią. - Kończę. A masz coś jeszcze na dzisiaj? - odwróciła się do niego przymykając laptopa. - Dwa wydarzenia możesz jeszcze dzisiaj wrzucić. Grafiki gotowe. - oznajmił. - I wrzuć od razu bilety do sprzedaży. - dodał i wrócił do swojego biurka. Zasalutowała mu i wzięła się do dalszej pracy. W międzyczasie prowadziła rozmowę na czacie z Kubą, który już wylądował w Bułgarii i wysyłał jej kolejne zdjęcia.
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...