AAN

576 38 0
                                    

Po cichu wszedł do salonu i zauważył jeszcze włączony po cichu telewizor, a oznaczało to, że dziewczyna zasnęła dopiero jakieś 2 godziny temu, skoro nie włączył się nawet wygaszacz ekranu. Kołdrę miała zasiniętą wokół talii, a jedna noga zwisała jej z kanapy. Na widok Kuby pies zerwał się i zaczął wesoło wokół niego skakać. - Ciii, obudzisz panią. - pogłaskał go i okrył dziewczynę dodatkowym kocem. Nie wyłączał tv, żeby nie obudzić dziewczyny, która była wyczulona na zmianę dżwięków i budziła się jak tylko robiło się zbyt cicho lub za głośno. Wrócił się do sypialni, wciągnął na siebie pierwsze lepsze dresy i zabral psa na spacer. Po drodze wstąpił jeszcze do piekarni, a u staruszki handlującej w bramie kupił bukiet kwiatów. Wróciwszy do domu bardzo cicho zaczął krzątać się w kuchni, aby przygotować śniadanie. Z kubkiem parującej kawy kucnął przy dziewczynie i pocałował ją w czoło. - Chodż, przenieś się do sypialni, będzie ci wygodniej. - szepnął, odgarniając jej włosy z twarzy. - To kawa dla mnie? - mruknęła niewyrażnie i uniosła głowę. - Może być dla ciebie, tylko idź do łóżka. - pociągnął za róg kołdry, aby dziewczyna wstała. Spuściła nogi na ziemię i usiadła, biorąc od niego kubek. - Dzięki. Jak ramię? - omiotłem szybkim spojrzeniem jego rękę w temblaku. - Jadę na przeciwbólowych, wiec jest ok. - przysiadł obok niej i położył dłoń na jej udzie. Lisa nie zwróciła na to uwagi, tylko wzięła    luk gorącego napoju i objęła kubek dłońmi. Zapatrzyła się na telewizor, bo rozpoczynał się właśnie poranny program śniadaniowy. -  Przepraszam za moje zachowanie. Miałaś rację, zachowuję się jak idiota. Jestem wściekły, że musieliśmy przełożyć urlop, że nie mogę robić tego co zwykle, ale nie powinienem się wyżywać na tobie. Jeżeli naprawdę masz mnie dosyć, to mogę pojechać do Ciechanowa. - powiedział to wszystko praktycznie na jednym oddechu. - Nie chcę cię jeszcze bardziej przytłaczać. - gładził ją delikatnie po udzie. - Lisa? - zacisnął mocniej palce, aby zwrócić jej uwagę, bo w dalszym ciągu milczała. Odstawiła pusty kubek na taboret i spojrzała mu w oczy. - Nie masz pojęcia jak mnie wkurwiłeś wczoraj. - westchnęła i dotknęła jego ręki. - Domyślam się, bo nie lubisz spać beze mnie, a jednak nie chciałaś mnie obok siebie. - wstał i pociągnął ją w górę. - Idź do łóżka. - sięgnął po pilota, aby wyłączyć telewizor. Dziewczyna obrzuciła go długim spojrzeniem, ale bez słowa opuściła salon. - Położysz się ze mną? - zapytała, kiedy usiadł na skraju materacu. -Jasne, że tak. Między nami ok? - ułożył wyżej poduszki i naciągnął na nich kołdrę, kładąc się na plecach. - Jeżeli nie będziesz więcej takim dupkiem, to  będzie ok. - położyła się na boku i oparła głowę na jego ramieniu. - Nie będę, bo nie lubię jak wrzeszczysz na mnie. - zaśmiał się cicho. - Zasłużyłeś. - stwierdziła, skubiąc brzeg poszewki. - Naprawdę, czasami gnojek z ciebie, ale mój. Widziały, gały co brały. - spojrzała na niego roześmiana. - Taaa, ty też masz swoje za uszami. - pstryknął palcem w jej małżowinę, a dziewczyna szybko złapała go za dłoń i wykręciła ją. - Zrób to jeszcze raz, a ci drugą rękę przetrącę. - ostrzegła i odwróciła się do niego plecami, podkładając sobie jego dłoń pod policzek. - I tak cię kocham, jędzo. - szepnął jej na ucho, na co dziewczyna tylko uśmiechnęła się pod nosem. Spędzili w łóżu prawie cały dzień, z przerwą na zamówione jedzenie, ale koło 18 Lisa   poszła się ogarniać. - Wychodzisz gdzieś? - zapytał, kiedy sięgnęła po suszarkę do włosów. - Tak, umówiłam się. Będę koło północy. - włączyła urządzenie, aby zagłuszyć kolejne pytania chłopaka, bo widziała jak już otwiera usta. - A dokąd idziesz? - zapytał w końcu, kiedy rozgrzała prostownicę. - Umówiłam się z Bartoszem. Powiedzmy, że spotkanie na potrzeby pracy. Może uda mi się jakieś kontakty nawiązać. - pocałowała go w policzek. - Nie dąsaj się tylko. Wrócę cała i zdrowa, ale nie mogę obiecać, że w pełni trzeźwa. - zaśmiała się, obserwując jego reakcję. Odkąd razem zamieszkali Lisa praktycznie nigdy nie wyszła sama, kiedy Kuba był w domu. - Aż tak dałem ci popalić? - usiadł na kanapie i oparł brodę na dłoniach. - Co? Daj spokój. Naprawdę chcesz wracać do tego tematu? - spojrzała na niego w odbiciu lustra, a chłopak w odpowiedzi pokręcił głową. Czując na sobie jego wzrok ubrała się we wcześniej przygotowane ciuchy. - Super wyglądasz. - skomentował. - Za bardzo super jak na wyjście beze mnie. - dodał, ale od razu objął ją i pocałował we włosy, aby dziewczyna nie wybuchnęła na jego słowa. - Grabowski, jesteś zazdrosny? - parsknęła śmiechem i spojrzała mu w oczy. - Jejku, naprawdę jesteś. - położyła dłoń na jego policzku, kciukiem gładząc wargi. - To miłe. - mruknęła i pocalowala go krótko. - Jestem. Ale nie będę robił scen. - zacisnął palce na jej karku, przedłużając pocałunek. - Uważaj na szminkę. - otarła kolor różowej pomadki z jego warg. - Mhm... a ty na siebie. - szepnął i zjechał ustami na jej szyję, delikatnie zagryzając skórę. - Kuba! - pociągnęła go za włosy, bo nie chciała wychodzić do ludzi z ogromną malinką. - Widzimy się później. - klepnął ją w pośladek, kiedy brała klucze z wieszaka. Roześmiała się tylko i podkręciła głową. Jego zachowanie było czasami irytujące, ale to jak bardzo chciał zaznaczyć, że jest jego uważała za urocze.

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz