BO

614 37 14
                                    

- Jest i ona! - krzyknął Robert, gdy usłyszał jak Lisa po wejściu do biura rzuca wszystkim dzień dobry. - Nie ma 9, a ty już na miejscu? - zmarszczyła brwi i odłożyła torbę na biurko. - Chodź jeszcze zajarać. - zarządził, kiedy dziewczyna zaczęła rozpinać kurtkę. - Chcesz mi o czymś powiedzieć czy o co chodzi? - zapytała zdezorientowana, chociaż była prawie na bieżąco ze wszystkimi plotkami z pracy. Dała mu się wyprowadzić korytarzem i przecisnęła się w drzwiach, gdy je otworzył. Wyjątkowo pozwoliła, aby odpalił jej papierosa i spojrzała na niego wyczekująco. - Co tam, jak tam? Dobrze, że już wróciłaś, myślałem że tu zgłupieję. - wzniósł oczy do nieba i szeroko uśmiechnął się. - W sumie to chętnie bym została jeszcze w domu. - wypuściła wolno dym z płuc i stłumiła ziewnięcie. Wczoraj po powrocie do domu zamiast od razu pójść spać spędzili długie godziny na rozmowach o planach i najbliższej przyszłości. - Będę powoli się wykręcał z pracy. Daję sobie czas do wakacji. - oznajmił nagle, ale nie zaskoczył dziewczyny, bo słyszała to już wiele razy. - Znowu? Powodzenia. - parsknęła śmiechem i odsunęła stopą trochę śniegu. - Znasz tę bajkę, gdzie ktoś komuś przestał wierzyć? - posłała mu znudzone spojrzenie, ale przyjrzała mu się dłużej, gdy milczał. - Znalazłeś coś innego? - zapytała z niedowierzaniem i pokrecila głową. - Przestań. Nie możemy oboje odejść. - powiedziała zanim pomyślała i od razu tego pożałowała. - Teraz to ty chyba sobie ze mnie żartujesz. - chłopakowi opadły ręce. - Przecież ty miałaś przejąć wszystkie moje obowiązki. Rozmawialiśmy o tym tyle razy... - poczuł się jakby ktoś wbił mu nóż w plecy i obrócił go kilka razy. - Trochę się zmieniło. - wyjaśniła, odpalając kolejnego papierosa. - Mam pewne plany, na których realizację będę potrzebowała więcej czasu, dlatego pomyślałam o zmniejszeniu wymiaru pracy. Wszystko powinno się wyjaśnić w ciągu miesiąca, maksymalnie dwóch. - nie chciała mówić nic więcej, aby nie zapeszyć, bo nawet Kuba do końca nie znał jej wszystkich planów. - Fantastycznie, rzuciłaś zajebistą bombę na dzień dobry. - prychnął, odwrócił się na pięcie i zostawił ją samą przed budynkiem. Ze złością przygasiła papierosa o kosz i podążyła śladem chłopaka. Zrobiła sobie jeszcze kawę i usiadła za biurkiem od razu pogrążając się w papierach, które zgromadziły się pod jej nieobecność. Przez pierwszą połowę dnia odebrała kilka telefonów, zajęła się organizacją balu karnawałowego dla dzieci, a także uzupełniła raporty. Cieszyła się, że jeszcze w zeszłym tygodniu udało jej się uzupełnić kalendarz marketingowy na kolejny miesiąc, wiec tylko naniosła ostatnie poprawki i wysłała go do reszty działu. Z Robertem nie zamieniła ani słowa, a wszystkie maile, które do siebie wysyłali były do bólu poprawne i opatrzone kropkami nienawiści. - Zamierzasz się do mnie jeszcze odezwać? - obróciła się na krześle, kiedy pod koniec dnia zostali w biurze sami. - Nie wiem. Zaburzyłaś mi cały plan. - skomentował, nawet nie odrywając wzroku od komputera. - Nie sądziłam, że jesteś aż takim egoistą. - wsunęła iPada do torby i podeszła do szafy po kurtkę, bo właśnie usłyszała znajomy dźwięk silnika za oknem. Kuba. Punktualnie odbierał ją z pracy, ale w innym przypadku kazał na siebie czekać nawet pół godziny. Niesamowite. - Do jutra. - rzuciła w eter, bo nawet nie liczyła, że chłopak coś jej odpowie. - Ej, ej! Delikatniej! - zawołał Que, gdy dziewczyna z impetem wsiadła na siedzenie pasażera i pizgnęła drzwiami aż zatrzęsło się całe auto. Wymamrotala jakieś przeprosiny i zapięła pas. - Co się stało? - zapytał, odwracając się do  jej przodem. Lisa wyrzuciła ręce w powietrze, a z jej ust wypłynął potok wyzwisk i obelg pod adresem Roberta. Kuba patrzył na nią zszokowany, jednocześnie podziwiając ją, bo wyrzuciła to wszystko z siebie na jednym oddechu. - Zabierz mnie do domu. - poprosiła na koniec i zamknęła oczy, odchylając głowę na oparcie. Zasalutował jej, czego nie mogła widzieć i z rykiem silnika wyjechał z parkingu. Nie próbował nawet zagajać rozmowy, bo po prostu obawiał się, że i jemu za coś się oberwie, a kłótnia z nią to była ostatnia rzecz jakiej potrzebował po wspaniałe spędzonym poprzednim tygodniu. Po wejściu do mieszkania od razu przebrała się w dres i wyszła na balkon zapalić. Jak tylko wróciła do środka Kuba wręczył jej kubek herbaty i delikatnie pociągnął ją do siebie. Objęła dłońmi ciepłe naczynie i głośno westchnęła. - Co się dzisiaj wydarzyło? - zsunął jej kaptur z głowy i odgarnął włosy za ucho. Czule pocałował ją w skroń, dodatkowo obejmując ją w pasie, gdy siedziała bokiem na jego kolanach. - Szkoda gadać. Nieco ochłonęłam i nie chcę się znowu wkurwiać. - posłała mu słaby uśmiech. - Jak się udało spotkanie? - pamiętała, że dzisiaj widział się z Dawidem, bo mieli kilku młodych zdolnych z których jednego chcieli wziąć pod skrzydła Quequality. - Myślałem, że dzisiaj podejmiemy decyzję, ale ciagle wahamy się między dwoma chłopakami. Jeden ma naprawdę świetne flow i grono fanów, a drugi pisze naprawdę zajebiste teksty prosto z serca. - bawił się sznurkiem od jej spodni. - Pewnie zaprosimy ich jeszcze raz do studia. - uśmiechnął się, ściskając krótko jej udo. - Pokażesz mi ich? Chętnie poznam tych gagatków. A jak festiwal, zaczął się sprzedawać? - zsunęła się z jego kolan, aby sięgnął po komputer. - Lepiej niż w zeszłym roku. - stwierdził, przysuwają taboret na którym otworzył laptop. Dziewczyna usiadła po turecku i wysłuchała ich kawałków oraz przejrzała zdjęcia i konta chłopaków na profilach społecznościowych. - Wolę ten drugi kawalek, ale jego ksywa jest kompletnie od czapy. Mimo wszystko ma to być produkt, który ma się sprzedać, więc jestem za nim. - wskazała palcem drugiego chłopaczka. - Poza tym jest starszy, więc nie będziecie musieli aż tak pilnować gówniarza. Któryś z twoich znajomych na pewno wyprodukuje mu dobry kawałek. - nigdy nie wątpił w inteligencję dziewczyny, ale jej merytoryczna odpowiedź i logiczne podejście mile go zaskoczyły. - No co się tak na mnie patrzysz? - dźgnęła go palcem w żebra i odstawiła kubek. - Nic, mogłem wczesniej zapytać cię o zdanie, może byśmy już dzisiaj podjęli tę decyzję. - wzruszył ramionami i pocałował ją w czubek nosa. - Mogłeś. Fajnie będzie obserwować jak jego kariera się rozwija. To mnie właśnie głównie fascynowało jeszcze kilka lat temu, gdy... Nie ważne. - chciała wspomnieć swoją współpracę z boysbandem, jednak nie chciała irytować Kuby, na którego temat jej byłego ciagle działał jak płachta na byka.- W sumie co z nimi robiłaś? Czym się dokładnie zajmowałaś? - ku jej zaskoczeniu z czystym zainteresowaniem podchwycił temat. - Kiedyś było popularne tworzenie tak zwanych streetteamów. Założyłyśmy taki z koleżanką, z tą różnicą, że miałyśmy bezpośrednie wsparcie wytwórni i managera. Byłyśmy jakby łącznikiem między polskimi fanami a zespołem, jednak obserwowało nas też wielu niemieckich fanów. Wypuszczałyśmy same sprawdzone info, organizowałyśmy spotkania dla fanów, publikowałyśmy materiały zza kulis, reportaże z koncertów. - wzruszyła ramionami, jakby nie było to nic wielkiego. - Zaplanowałam też ich promocyjną trasę po polskich szkolach, jednak ostatecznie wytwórnia nie dała na to hajsu. Lubiłam tę robotę, dlatego cieszę się, że w obecnej pracy też mogę organizować różne eventy, dbać o wizerunek marki i utrzymywać kontakt w sieci z potencjalnymi gośćmi. - uśmiech nie schodził z jej twarzy, gdy mówiła o tym wszystkim. - A jak kiedyś podrzuciłem ten pomysł Krzyśkowi to zrównał mnie z ziemią. - stwierdził nagle, a Lisa z zakamarków pamięci wyciągnęła rozmowę chłopaków, którą kiedyś przypadkiem podsłuchała. - Nie będę dla ciebie pracować. - oświadczyła mu, wstając z kanapy. - Ej, ale jeszcze nic ci nie zaproponowałem. - uniósł ręce w geście poddania i spojrzał na nią jak na wariatkę. - Słowem klucz jest chyba to jeszcze! - dodała głośniej, aby usłyszał ją z kuchni do której poszła. - Okay, nie było tematu. - szybko wycofał się, a dziewczyna miała nadzieję, że porzuci ten pomysł tak samo jak szukanie nowego mieszkania. 

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz