CL

573 38 3
                                    

Po wejściu do mieszkania dziewczyna ledwo zsunęła buty, a już opadła na kanapę. - Mówiłaś coś o pakowaniu? - wypomniał jej, bo wstępnie miała zamiar spakować kilka kartonów, aby jutro po pracy mogli przenieść je do nowego mieszkania. - A masz ochotę na cokolwiek? Jestem wykończona. - jęknęła i oparła stopy o taboret. Cieszyła się, że wyjazd do Amsterdamu przedłużyli o krótkie odwiedziny w Paryżu, ale niedziela kompletnie ją wykończyła. Prosto z lotniska pojechali z Dawidem na spotkanie z tym młodym, zdolnym Miłoszem, którego social media miała ogarnąć. Chłopak był bardzo sympatyczny, gadatliwy i nie wiadomo kiedy popołudnie zamieniło się w wieczór. - Na coś ochotę zawsze znajdę. - uśmiechnął się znacząco i stanął nad nią wyciągając rękę po kirtkę, której jeszcze z siebie nie zdjęła. - Nawet na to nie mam ochoty. - westchnęła oddając mu nakrycie i położyła się na kanapie. Zgarnęła jeszcze poduszkę pod głowę i wygodnie ułożyła się na boku wodząc wzrokiem za chłopakiem. - Przeprowadzka zejdzie nam miesiąc jak tak dalej pójdzie. W tym tygodniu muszę iść normalnie do pracy. Daj Boże żebym miała siłę. - wzniosła oczy do nieba i chwilę później przesunęła się, aby zrobić Kubie miejsce. - Zawsze możesz spakować tylko najpotrzebniejsze rzeczy. - zaproponował, bawiąc się jej włosami, gdy ułożyła głowę na jego kolanach. - Chciałabym zrobić to wszystko jak najszybciej, żeby sprawnie wynająć to mieszkanie. Nie planuj nic na kolejny weekend. - znowu zmieniła pozycję, przekręcając się na plecy. - Jezu, jak mnie wszystko boli. - jęknęła żałośnie, ale uniosła rękę i pogłaskała go po policzku. Już w drodze do domu tryb marudy załączył jej się na dobre i była irytująco nieznośna. - Kąpiel i do łóżka? - pocałował wierzch dłoni i splótł palce z jej. - A mogę mieć dzień dziecka i pójść prosto do łóżka? - wydęła wargi i spojrzała na niego niewinnym wzrokiem. - Po całym dniu? Tak na brudasa? - zaczął się z nią droczyć. - To będę spała tutaj. - stopą przyciągnęła do siebie koc i niezdarnie się nim nakryła. - Chyba sobie ze mnie żartujesz. - przewrócił oczami i złapał dziewczynę w tali, przerzucając ją sobie przez ramię. Zaniósł ją prosto do łazienki i posadził na zamkniętym sedesie, a sam odkręcił wodę, aby napełnić wannę. - Ręce. - poprosil, aby móc ją rozebrać, bo widział, że dziewczyna nie ma zamiaru się ruszyć. Uniósł brwi, widząc na jej twarzy głupi uśmiech. - No co? Już toaleta chyba na zawsze będzie mi się kojarzyć. - wzruszyła ramionami i głośno się zaśmiała, gdy lekko ją podniósł żeby zdjąć z niej spodnie. Zacisnęła palce na brzegu sedesu i rozsunęła nogi, jednocześnie zagryzając wargę czym zwykle doprowadzała chłopaka do szału. - Podobno nie masz na nic siły. - wypomniał jej słowa sprzed kilku minut, na co tylko oblizała wargi i spojrzała mu w oczy. Wplótł palce w jej włosy i pochylił się nad nią, odchylając jej głowę w tył. - Lisa, opanuj się. - pouczył ją, jednak było już 1:0 dla niej, bo nie mógł oderwać od niej wzroku. - Tak jest, panie. - zachichotała, rzucając mu kolejne wyzywające spojrzenie. Wziął kilka głębokich oddechów, aby się uspokoić i dolał do ciepłej wody nieco płynu do kąpieli. Próbował skupić wzrok na rosnącej pianie, ale kątem oka widział jak dziewczyna zsunęła z siebie stanik i jak gdyby nic zaczęła masować swoje piersi. - Lisa. - warknął, odwracając się do niej, ale dziewczyna kompletnie nic sobie z tego nie robiła. Było już późno i nie rozumiał jej nagłego przypływu energii, szczególnie, że jutro musi wcześnie wstać do pracy. A jak się nie wyśpi to znowu będzie marudzić, czego naprawdę wolałaby uniknąć. Tym bardziej doprowadzała go do szału, bo nigdy nie chciała sama sprawiać sobie przyjemności, kiedy ją obserwował. Teraz jak gdyby nic zacisnęła palce na swoim sutku, a dłonią powoli zjechała do swojego krocza. Doprowadziła go tym niemal na skraj, a tylko on wiedział ile go kosztowało powstrzymanie się od rzucenia się na nią. - Chyba piana idzie na spacer. - rzuciła nieco rozbawiona, budząc go z walki z samym sobą. Zaklnął i szybko zakręcił wodę, w ostatniej chwili zapobiegając zalaniu łazienki. - Co w ciebie wstąpiło? - syknął, kiedy zdjęła figi, specjalnie wypinając się w jego kierunku. - Miałam się wykąpać, tak? Przecież nie będę tego robić w bieliźnie. - spojrzała na niego jak na idiotę i przecisnęła się między nim, a umywalką, aby wejść do wanny. Nie omieszkała się na moment docisnąć pośladków, do jego krocza, z satysfakcją czując wzwód. Z cichym westchnięciem zanurzyła się w wodzie i wygodnie ułożyła się zamykając oczy. Kuba przysiadł na toalecie i uważnie ją obserwował, zastanawiając się co w nią wstąpiło już te kilka dni temu, bo stała się niezwykle wyzywająca i kusiła go niemal na każdym kroku. Przekonał się o tym bardzo dobrze podczas drugiego dnia w Amstersamie, gdy siedzieli w studio, a on otrzymał od niej kilka zdjęć z przymierzalni z pytaniem, którą bieliznę ma kupić, bo nie mogła się zdecydować. - Bierzesz coś? - zapytał w końcu, opierając brodę na ręku. - Ciebie. Codziennie. - mruknęła, szeroko się uśmiechając. Gorąca woda i zapach ulubionego płynu szybko ją zrelaksowały i wprawiły w dobry nastrój. - Jesteś taka... - zaczął, ale  je mógł znaleźć odpowiedniego słowa. - Jak nie ty. Zaznaczasz terytorium jak wściekła kotka, a nawet nie masz do tego powodów. - zaczął się głośno zastanawiać, a dziewczyna w odpowiedzi uchyliła jedną powiekę i przeciągłe miałknęła, kończąc swój popis cichym jękiem. - Przeszkadza ci to? - zapytała, ale jej pytanie przeleciało mu gdzieś obok ucha, bo zauważył poruszającą się wodę i zaczął żałować, że przesadził z płynem do kąpieli. - Co? I tak i nie. - odpowiedział zgodnie z prawdą, bo ogromną przyjemność sprawiało mu zawstydzanie dziewczyny, a w ciągu kilku ostatnich dni role niemal się odwróciły. - Co tak krótko odpowiadasz? Nie możesz się skupić? - całkiem niewinnie zakpiła z niego i głośniej westchnęła, bo jej łechtaczka stała się wrażliwa na wszelki dotyk. - Co tam mruczysz pod nosem?  - drażniła go, co niezwykle ją bawiło. - Pewnie chciałbyś mnie teraz stąd wyciągnąć i po prostu zerżnąć, co? A jakbyś już się nachapał, to nie mógłbyś się powstrzymać przed związaniem mnie i ukaraniem za to zachowanie... Klapsy? Będę głośno liczyć. Klamerki? Tylko głośno jęknę jak je nagle ściągniesz. Chyba, że mnie zakneblujesz, ale wtedy nie będę mogła cię nazwać panem i błagać o litość. To jaki masz plan? Będziesz tak siedział i dumał, aż bokserki ci pękną? - Kuba nie mógł uwierzyć w te wszystkie słowa padające z jej ust. Bezczelnie zabawiała się, kpiąc z niego w żywe oczy. - Grabowski? - zagadnęła go, widząc jak mocno zacisnął usta, a żyła na jego skroni niemal eksplodowała. 

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz