Następnego dnia wybrali się nad Morze Północne i Lisa autentycznie zakochała się w nadmorskich miejscowościach, szczególnie w Sondervig. Na tyle, że z punktu informacji turystycznej nabrała katalogów z domami do wynajęcia i już poszukiwała czegoś, aby przyjechać w to samo miejsce w kolejne wakacje, tylko na dużo dłużej. Chłopaki oczywiście wyjechali wcześniej, aby zdążyć na mecz, a Lisa zawarła z Que układ, że pójdzie z nim spróbować wind surfingu pod warunkiem, że wrócą do Billund dopiero wieczorem. Bawili się fantastycznie. nie myśleli o niczym innym tylko o tu i teraz. W sobotni poranek młodsza część ekipy zawinęła się w kierunku Polski, bo musieli być najpóźniej w niedzielę rano w domu. Lisa zapięła pas i spojrzała na Que. - My też już do Polski? - zapytała, gdy pisał coś na telefonie. - Zabrałbym cię do Paryża, ale nie zdążymy wrócić na poniedziałek do Warszawy. Masz jakiś pomysł? - zerknął na nią przelotnie. - To prawie 7 godzin jazdy, ale.... możemy pojechać do Kolonii? - zapytała niepewnie. - Wizyta w Köln byłaby idealnym zwieńczeniem urlopu. - położyła dłoń na jego karku. Telefon Kuby praktycznie nie przestawał wibrować od nowych powiadomień, ale udawała, że tego nie zauważa. - Jeżeli tego sobie życzysz, to możemy jechać. - uśmiechnął się do niej i odpalił silnik. Dziewczyna wyraźnie ucieszona klasnęła w dłonie i pocałowała go w policzek. Trasę pokonali dużo szybciej niż z początku wskazywała nawigacja. Zatrzymali się na parkingu w pobliżu KölnTriange. - Dokąd idziemy pani przewodniczko? - objął ją i przyciągnął do siebie. - Zobaczysz. - mruknęła tylko i weszła do budynku. Kupiła bilety i windą wjechali na jedno z ostatnich pięter. Znaleźli się na przeszklonym tarasie widokowym, z którego rozciągał się niesamowity widok na całe miasto. Lisa oprowadziła go pokazując mu co ciekawsze miejsca, a gdy Kuba robił zdjęcia zamyśliła się patrząc na katedrę. - Co tam? - podszedł do niej od tyłu i pocałował we włosy. - Aż mi się wierzyć nie chce, że jesteś tu ze mną. - powiedziała cicho. - W końcu mogę podzielić się z kimś tym fantastycznym miastem. - dodała i odwróciła się do niego obejmując go za szybę. - I to w twoje urodziny. Wszystkiego co najlepsze Kuba. - wspięła się na palce i krótko go pocałowała. - Wybacz, ze tysiące fanów było pierwszych, ale czekałam na ten moment. - uśmiechnęła się szeroko patrząc mu w oczy. - Żebyś w dalszym ciągu miał samych zajebistych ludzi wokół, wielu sukcesów, spełnienia marzeń i zdrowia. - kontynuowała składanie życzeń, a Kuba roześmiał się. - Żadnych życzeń związanych z nami? - zażartował. - Sobie po cichu życzę, żeby to trwało jak najdłużej. - mocno przytuliła się do niego. W ciszy spędzili jeszcze kilka minut na tarasie, a później skierowali się w stronę mostu kolejowego. - Ciekawe czy znajdę swoją kłódkę. - zaśmiała się idąc wzdłuż ogrodzenia, na którym przywieszonych było tysiące kłódek. - Kiedy byłaś tutaj pierwszy raz? - zapytał zatrzymując się, aby przeczytać napisy na zamkach. - Jak miałam jakieś 15-16 lat. To było tak dawno, że się już gubię. - odpowiedziała rozglądając się. Wsunęła dłoń do tylnej kieszeni jego spodni gdy spacerowali dalej przez most.
- Jeżeli miałabym brać ślub kościelny to tylko i wyłącznie w tym miejscu. - szepnęła, gdy weszli do katedry, która robiła niesamowite wrażenie nie tylko z zewnątrz. - Chcesz brać ślub kościelny? - zapytał Que nagrywając krótki filmik. - Nie. Ale jakbym musiała. - zaśmiała się cicho przyglądając się chłopakowi. - No co? - zapytał przyuważając jej spojrzenie. - Nic, podziwiam. - uśmiechnęła się do niego i przeszła dalej.
Przeszli zakupową ulicą Hohe Str. aż ponownie wyszli nad brzeg Renu. Zjedli obiad w jednej z knajpek, a na koniec spaceru odwiedzili jeszcze Muzeum Czekolady, w którym spędzili wyjątkowo dużo czasu. - Zawiesimy swoją kłódkę? - zapytał Kuba, kiedy wracali w kierunku mostu kolejowego. - A chcesz? - Lisa wyglądała na zaskoczoną. - Dlaczego nie? Widzę, że chcesz. - odpowiedział i podszedł do ulicznego sprzedawcy. Poprosił, aby wygrawerował ich inicjały oraz dzisiejszą datę. Wspólnie wybrali miejsce na kłódkę, a kluczyki zgodnie ze zwyczajem wyrzucili do rzeki. Lisa zrobiła jeszcze zdjęcie, aby móc kiedyś odnaleźć ich kłódkę.- Przywieziesz mi pocztówkę? - zapytała Lisa biorąc swoją walizkę z jego auta, kiedy około 2 nad ranem zajechali pod jej dom. Kuba z uśmiechem kiwnął głową i podszedł do niej. - Dziękuję ci za ten urlop razem. Fantastycznie się bawiłam. - pocałowała go w policzek. - Odezwę się jak wrócę z Hiszpanii. Może uda ci się wyrwać ze mną na weekendowe koncerty. - zerknął na nią z nadzieją, ale dziewczyna pokręciła głową, bo miała pracujący weekend. - Tydzień lenistwa, więc muszę wyrobić godziny. - zaśmiała się. - Jedź już. Zaraz musisz wstawać. - ponagliła go zerkając na telefon. - Ty też. Chyba, że dzisiaj jeszcze odpuszczasz pracę? - uniósł brwi, ale Lisa ponownie pokręciła głową. - Pracoholik. Wyleczę cię z tego, zobaczysz. - ni to pogroził ni to obiecał całując ją krótko. - Do zobaczenia. - szepnęła i skierowała się do klatki. Zerknęła jeszcze za siebie patrząc jak Kuba odjeżdża.
Przespała się kilka godzin i na ósmą pojechała do pracy. - W końcu! Nudno bez ciebie było! Chodź. - Robert przywitał ją z uśmiechem i wyciągnął ją na papierosa. - Jak było? - zapytał, gdy usiedli na ławce przed wejściem. - Przecież byliśmy w kontakcie na bieżąco, co mam ci opowiadać? - zaśmiała się. - No nie wiem, tydzień cię nie było. Prawdziwy urlop, co? -odpalił jej papierosa. - Było super, aż szkoda było wracać. Naprawdę. - przeciągnęła się leniwie. - Co się tutaj działo? - zainteresowała się, bo chłopak oszczędzał jej do tej pory wiadomości o pracy. - Pamiętasz jak wróciliśmy z Włoch i mieliśmy wrażenie, że panuje jakiś burdel? - zaśmiał się. - No, to tak mniej więcej jest też teraz. - dodał widząc jej minę. - A jak Wam się układa z Quebo? Wyglądasz na szczęśliwą. - przyjrzał jej się z uśmiechem. - Bo odpoczęłam. Pora wracać do pracy. - ucięła temat i wstała wracając do budynku.
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...