AZ

682 36 1
                                    

Przez resztę miesiąca  Lisa zaangażowała się w duży projekt dotyczący jednej z nadchodzących imprez w jej miejscu pracy. Kuba jeszcze nigdy nie widział jej tak zaangażowanej, skupionej na projekcie z szerokim uśmiechem na twarzy, mimo że kosztowało ją to wiele stresu. Był z niej nawet dumny,  bo zachowywała całkiem zdrowy balans między pracą, a życiem prywatnym, do czego nawet nie musiał jej zmuszać. 

Kuba otworzył oczy i zdjął z siebie rękę Lisy, która spała na plecach na rozgwiazdę. Jego wzrok padł na ślady sztucznej krwi na pościeli, której nie dał rady w całości zmyć z twarzy dziewczyny po imprezie Halloween. Ostatnie trzy dni pracowała na pełnych obrotach, dopinając wszystko na ostatni guzik przed chyba najważniejszym wieczorem w jej życiu. Kiedy wrócili do domu około 3 nad ranem, była tak zmęczona, że ledwo stała na nogach, więc nie pozostawało mu nic innego jak  tylko położyć ją do łóżka. Przeciągnął się i ułożył na boku, wodząc wzrokiem po ciele dziewczyny. Jęknęła żałośnie przez sen, a na jej twarzy pojawił się grymas. - Ciii... - szepnął i przesunął wargami po jej policzku. - Jak mnie wszystko boli... - mruknęła po chwili. Spała prawie 8 godzin, ale nie czuła się zregenerowana. - Gdzie jest mój telefon? - zapytała nagle i usiadła, a gwałtowny ruch spowodował, ze pociemniało jej przed oczami. - Kładź się dzieciaku, nie ma nawet południa. Chcesz coś zjeść? - zapytał z troską, ale podał jej telefon, bo wiedział, że nie odpuści. Nie odpowiedziała na jego pytanie, tylko zalogowała się na swojego maila. Niestety, nie było tam wiadomości na którą czekała, czyli podsumowanie imprezy i porównanie jej z zeszłoroczną. - Kładź się. - pchnął ją na materac i wyjął jej telefon z ręki. - Odpocznij. Zasłużyłaś. -  dotknął jej podbródka i spojrzał w oczy. - Położysz się na mnie? - zapytała i przeciągnęła się. - Gdzie tu logika, skoro wszystko Cię boli? - zaśmiał się, ale ostrożnie ułożył się na niej. - Mówiłam ci już kiedyś o kocu grawitacyjnym. - zaśmiała się i pozwoliła sobie poprawić poduszkę pod głową. - Czasami się zastanawiam czy jesteś człowiekiem czy już robotem. Nie wiem wtedy czy cię skarcić czy podziwiać. - wodził opuszkami palców po jej policzku. - Normalnie powiedziałabym, że ukarać, ale nie mam na to siły. - parsknęła śmiechem i pocałowała jego palce. - Jesteś nienormalna. - pokręcił głową. - Taką mnie podobno kochasz. -   mruknęła i objęła  wargami jego palec wskazujący. - Niestety albo stety. - zaśmiał się nie spuszczając z niej wzroku. Dziewczyna delikatnie ssała jego palec, ale gdy oplotła go językiem patrząc mu głęboko w oczy zabrał dłoń, bo było to dla niego za dużo. - Odpocznij. - odgarnął jej włosy za ucho i pocałował w czoło. Lisa z krótkimi przerwami na toaletę przespała cały czwartek, a w piątek wcale nie było lepiej. Dopiero w sobotę jako tako zaczęła nadawać się do życia i nawet zabrała psa na spacer zamiast Kuby. - Jedziesz ze mną do Łodzi? - zapytał stawiając przed nią talerz z naleśnikami z serem, które przygotował na obiad. - Sama nie wiem. A kiedy wracamy? Od razu po koncercie czy jutro? - zapytała biorąc sztućce do ręki. - A jak wolisz? Mi to w sumie wszystko jedno, koncert jest dosyć wcześnie. - dał psu trochę twarogu ze swojego naleśnika. Dziewczyna dramatycznie westchnęła, jakby od tej decyzji zależało jej całe życie. - Możemy zanocować, skorzystasz z hotelowego spa, może jakiś masaż... przyda ci się. - próbował ją namówić na wyjazd. -  Nie mam ochoty wychodzić do ludzi dzisiaj. Może wrócisz po koncercie i sam zrobisz mi ten masaż? Obiecuję, że nie zasnę. - zaśmiała się, bo spędziła w ciągu tych ostatnich dwóch dni tyle czasu w łóżku, że Kuba zaczął już stroić sobie z niej żarty. - Niech ci będzie, ale jak zaśniesz to słowo daje, tak cię zleje, że przez tydzień nie usiądziesz. - zażartował, a Lisa w odpowiedzi pokazała mu język. - Nie obiecuj, nie obiecuj. - wzięła do ust ostatni kęs i wstała od stołu. - Ej! - oburzyła się, kiedy Kuba uderzył ja w pośladek otwartą dłonią. - Nie rzucam słów na wiatr. To tak dla przypomnienia. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i poszedł za nią do kuchni. - Masz problem, bo twoją narzeczoną kręci, gdy tak się zachowujesz. - dodała,  biorąc od niego brudny talerz. - Nie widzę tutaj żadnego problemu... - pocałował mokro jej kark i zjechał dłonią do jej krocza. - Wręcz przeciwnie... Mogę być przy tobie sobą, a tobie to się jeszcze podoba. - szepnął jej na ucho i zakręcił kran, odwracając dziewczynę do siebie. - Wiesz, ze jestem cierpliwy, ale mam swoje granice. Lubisz się ze mną drażnić, co? - nawiązał do tych wielu razy, gdy niesamowicie go nakręcała, a ostatecznie wszystko konczylo się intensywnymi pieszczotami zamiast seksem. - Lubię. Zbieraj się, żebyś nie musiał gnać na złamanie karku. - ponagliła go, ale gdy  chciała się odsunąć, to tylko mocniej przyciągnął ja do siebie i głęboko pocałował. - Szczerze, to mam nadzieje, ze zaśniesz. - rzucił na odchodne i poszedł spakować ciuchy na zmianę. 

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz