Na backstage'u, jeszcze przed rozpoczęciem koncertu atmosfera między Kubą a Lisą była tak gęsta, że można było ciąć ją nożem. Tolerowali się to łagodne określenie, bo obrzucali się nienawistnymi spojrzeniami, czym doprowadzali resztę ekipy do szału. - Weźcie kurwa się ogarnijcie. - Krzysiek już nie wytrzymał, kiedy Kuba jak ostatni gówniarz podstawił dziewczynie nogę. - O co ci chodzi? - rzucił do kumpla, jak gdyby nic, a wyciągnięta noga była spowodowana chęcią przeciągnięcia się i rozprostowania kończyn. - Diva od siedmiu boleści. - prychnęła pod nosem i oddaliła się w kierunku toalety. Obejrzała się jeszcze za sobą i zauważyła jak Kuba drapie się po nosie środkowym palcem, wbijając w nią wkurzone spojrzenie. - Co jej znowu zrobiłeś? - zapytał Maciek, na co Que obruszył się. - Ja? Dlaczego ja? I jakie znowu?! - uruchomił się, jak małe dziecko, któremu rodzice zwrócili uwagę, żeby nie dokuczał rodzeństwu. - Zmusiłeś ją żeby tu przyszła czy co? Wyglada jakbyś zawlókł ją tu siłą. - Myszka wtrącił swoje trzy grosze, ewidentnie pijąc do wyglądu dziewczyny, bo zwykle nie odmawiała sobie makijażu i fajnych ciuchów na koncert. - A weźcie wy się kurwa wszyscy ode mnie... - urwał, kiedy podszedł do nich manager z agencji organizującej koncert. - Mamy jeszcze kolejkę przed wejściem, możemy opóźnić koncert o kwadrans? - zapytał patrząc po twarzach chłopaków, na co Kuba wzruszył tylko ramionami, a Adam spojrzał na Krzyśka. - Spoko, luz. - stwierdził, bo doszedł do wniosku, że to on musi podjąć decyzję. Maciek wykorzystał tę chwilę na przygotowanie sobie kolejnego drinka, a energia i dobry humor tryskały od niego na kilometr. - Powiem wam, że chyba dawno nie mieliście tak dorosłej publiki w pierwszych rzędach. Jest prawie komplet. - oznajmił wesoło i opadł na kanapę obok brata. - Super, oby mieli tyle samo energii co młodziki. - Krzysiek wyraźnie ucieszył się, a Que pozostał niewzruszony. W końcu Adam wszedł na scenę, aby rozgrzać publiczność pierwszymi piosenkami, a chłopaki czekali przy schodkach. - Gdzie ona jest? - zapytał głośno Kuba, aby przekrzyczeć wrzawę tłumu i grającą muzykę. - W sensie Lisa? Poszła w tłum. - odparł Maciejka, który chwilę temu mijał się z dziewczyną. - Wyluzuj. - Krzysiek klepnął kumpla po plecach, gdy ten mocno zacisnął wargi. Nie lubił jak dziewczyna na jego koncertach spędzała czas gdziekolwiek indziej niż z boku sceny czy za kulisami. Zawsze martwił się, że przypadkiem wciągną ją do pogo, przewrócą podczas Madagaskaru czy po prostu będą zaczepiać. W ciagu kilku sekund, które zajęły mu wyjście na scenę natychmiast odżył, od razu przechodząc w tryb koncertowy, jakby ktoś uruchomił włącznik za jego uchem. Całą swoją złość na dziewczynę przełożył w niesamowitą energię, skacząc i szalejąc po scenie. Dawno nie zrzucał z siebie koszulki, ale już po pierwszych trzech piosenkach wszyscy fani mogli podziwiać jego wyrzeźbione ciało. Ku radości żeńskiej części publiczności rzucił się w tłum, czując na swoim ciele spragniony dotyk, ostre paznokcie drapiące skórę i ręce wędrujące tam, gdzie od długiego czasu dostęp miała tylko Lisa. Dziewczyna widząc ten cyrk na ekranach zamontowanych po bokach sceny nawet nie poczuła się zazdrosna, tylko uznała jego występ za żałosny i opuściła halę czując wręcz zażenowanie jego zachowaniem.
Po zakończonym koncercie, który trwał prawie pół godziny dłużej niż wstępnie planowano chłopaki rzucili się na wodę, jakby nie pili co najmniej tydzień. - O rany, to było coś! - Krzychu aż zawył z radości i oblał się zimną wodą. Kuba rozejrzał się , szukając wzrokiem swojej narzeczonej, ale nigdzie jej nie zauważył. Miał cichą nadzieję, że zastanie ją za kulisami i zabierze prosto do hotelu, bo zwykle koncertowa energia działała na ich dwójkę niezwykle pobudzająco. Maćka również nigdzie nie było, więc od razu wyciągnął telefon, aby sprawdzić lokalizacje dziewczyny. Niestety, ku jego rozczarowaniu musiała ją wyłączyć. - To co? Szybkie ogarnianko i lecimy na miasto? - Adam zabrał zza konsoli swoje rzeczy i stanął przy chłopakach. Dopiero teraz zauważył pulsującą skroń Kuby, która nie zapowiadała nic dobrego. - Gdzie Maciek? - rzucił przez zaciśnięte zęby, bo nie mógł się do niego dodzwonić, a był święcie przekonany, że tam gdzie Maciek to i Lisa. - Przysłał mi esa w trakcie koncertu. Moment. - Myszka nagle sobie przypomniał i zaczął szukać telefonu po kieszeniach bluzy. - Są w jakimś klubie... Napisał, żebyśmy do ich dołączyli. - nie wiedział jak przeczytać nazwę lokalu, więc pokazał Kubie wiadomość. - Ty, ty się już uspokój. - Krzysiek od razu zareagował, widząc niezadowoloną minę przyjaciela. - Pół godziny i tam będziemy. Chodźcie. - zgarnął chłopaków do wyjścia, gdzie czekał bus, którym podjechali na miejsce koncertu. Kuba już po raz kolejny wybierał numer dziewczyny, jednak każde połączenie pozostawało bez odpowiedzi. Niecałe 40 minut później znaleźli się w klubie, który wręcz pękał w szwach. - Widzicie ich?! - krzyknął Adam, kiedy rozglądali się szukając znajomych twarzy, jednak neonowe światła rażące ich po oczach znacząco im to utrudniały. - Oooo kuuurwaaa.... - wymknęło się Krzyśkowi, ale szybko się zreflektował i zaproponował im kolejkę przy barze, aby nie zobaczyli tego co on, a szczególnie Kuba. Ten jednak podążył wzrokiem w głąb klubu i właśnie tam ją zauważył. Na podeście. Przy rurze. Pijącą jakiś alkohol prosto z butelki ku radości męskiej części klubowiczów. - Kuba. Grabowski! Uspokój się. - Krzysztof złapał go za ramię i próbował zagrodzić mu drogę, jednak Kuba parł do przodu jak lodołamacz. Dziewczyna nie była ubrana jakoś wyzywająco, wręcz bardzo skromnie i przeciętnie w porównaniu do innych dziewczyn bawiących się na podestach, ale i tak doprowadziło to Que do białej gorączki. - W końcu jesteście. - krzyknął Maciek, jakby nagle wyrastając przy chłopakach. - Zawsze jak gdzieś razem pójdziecie to źle to się kończy! Stoisz i gapisz się jak robi z siebie idiotkę! - zaatakował swojego brata, dźgając go palcem w klatkę piersiową. - Co miałem zrobić? Poszedlem po drinki, wracam, a ona tam. - krzyknął do Kuby, który próbował zwrócić na siebie uwagę dziewczyny. Jednak gdy tylko złapał ją za kostkę to ochroniarz ostro zareagował, mówiąc do niego coś po norwesku. Chłopaki próbowali wytłumaczyć mu po angielsku, a nawet na migi, kiedy za bardzo nie rozumiał, że dziewczyna jest ich znajomą i chcą ją stąd zabrać, ale wszelkie próby komunikacji okazały się bezskuteczne. - Zostaw ją. Prędzej czy później będzie musiała iść do łazienki czy coś. - zaproponował Adam, ale od razu odechciało mu się dzielenia się kolejnymi pomysłami, kiedy Kuba posłał mu miażdżące spojrzenie. - Albo zleci z podestu pijana w trzy dupy. Lisa do cholery! - wrzasnął, ale dziewczyna omiotła go tylko spojrzeniem z radością wyrzucając ramiona w górę, gdy z głośników popłynęła kolejna piosenka.
- Nie ruszaj się przez moment. - Kuba próbował zmusić dziewczynę, żeby założyła kurtkę. Ta noc wyczerpała wszystkie pokłady cierpliwości, które miał w stosunku do Lisy. Posłała mu szeroki uśmiech i wzięła dużego łyka z butelki, którą zabrała ze sobą z klubu. Kilka kropel szampana spłynęło jej po brodzie, ponieważ ujemna temperatura na dworze wywołała u niej dreszcze. - Chodźmy do środka, zimno tutaj! - zawołała, potykając się o swoje nogi i butelką pozdrowiła grupkę młodych ludzi, którzy opuszczali lokal. - Żadne do środka. Jedziemy do hotelu. - syknął, bo próbował jej to wytłumaczyć od dobrego kwadransu. Jak na złość nie było przy ulicy żadnej wolnej taksówki, a zamówiony transport nie nadjeżdżał. - Weź mnie zostaw. Drętwy jesteś! - wywinęła mu się, kiedy złapał ją za nadgarstek, aby wsadzić jej ramię do rękawa kurtki. - To, że ty nie umiesz się bawić, nie znaczy że inni...! - wrzasnęła oglądając się na niego, ale jej słowa przerwał pisk opon, mrożący krew w żyłach huk i przeciągły dźwięk klaksonu.
———-
To był setny rozdział. Dziękuję!
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...