AF

788 48 1
                                    

Po spędzeniu w łóżku kolejnych dwóch godzin wypracowali pewien kompromis, dzięki któremu Lisa będzie na bieżąco o wszystkim informować Kubę i nie będzie ukrywać swojego stanu zdrowia, a on będzie się zachowywał normalnie, nie będzie się nad nią użalał, ani próbował jej kontrolować. - Odbierzemy auto i pojedziemy gdzieś na miasto? - zapytał ciągle tuląc ją do siebie. - Nie chcę do ludzi, nie chce mi się ogarniać. - westchnęła i odgarnęła włosy z czoła. - Wskakuj w dresy, nie musisz się stroić. - oznajmił i lekko odepchnął ją od siebie zmuszając ją, aby wstała. - Miałam zrobić śniadanie. - przypomniała sobie zwieszając nogi z łóżka. - Odpuść. - poprosił ją i sam wygrzebał się z pościeli. Podszedł do szafy i rzucił jej jedną ze swoich bluz zakładanych przez głowę. - No już. - popędził ją z uśmiechem, a dziewczyna niechętnie założyła ją na siebie i poszła do łazienki, gdzie przemyła twarz i umyła zęby i wklepała serum w przesuszoną miejscami skórę. - To tak wygląda Narnia. - Kuba wszedł za nią do zamkniętego dotychczas pokoju. - Ogarnęłam co nieco, w sumie twoja szafa powinna się tutaj też zmieścić. - ziewnęła i znalazła czarne spodnie. - Pomyślimy o tym jak będę miał przerwę. - stwierdził i wciągnął na siebie t-shirt. Lisa wezwała Ubera i zeszli przed klatkę czekając na kierowcę. - Mam nadzieję, że zabierze nas z psem. - zerknęła na mapę na telefonie, gdzie poruszała się ikonka samochodu. - Nie powinien robić problemu. - Kuba kucał i drapał za uszami jej psa. Kiedy zajechali pod miejsce jej pracy Lisa przesiadła się do auta Kuby, a on na jej prośbę poszedł do biura zabrać jej komputer i dać znać, że dziewczyna fatalnie się czuje i nie dotrze do pracy. - Dokąd chcesz jechać? - zapytał odpalając silnik i zerknął na dziewczynę. - Mokotów, Bartycka. - zaczęła wstukiwać adres do nawigacji. Kuba po drodze zboczył z trasy, aby zatrzymać się na chwilę w kawiarni, gdzie kupił kawy na wynos i śniadaniowe kanapki. - Zjedź tutaj. - wskazała niewielki parking po prawej stronie u podnóża Kopca Czerniakowskiego. a właściwie Powstania Warszawskiego. - Pokażę ci, gdzie się szlajałam za dzieciaka. - odpięła pas i wysiadła biorąc kawę i papierową torbę z jedzeniem. Kilka minut zajęła im wspinaczka po płaskich schodach, aż w końcu znaleźli się na szczycie. - Kiedyś nie było to tak ogarnięte. Wokół były pagórki, gdzie chłopaki szaleli na rowerach, a my żeśmy zwykle wspinali się tutaj na dziko. - wskazała stromą część za barierką i uśmiechnęła się na myśl o wspomnieniach z dzieciństwa. - Tam mieliśmy bazę, meble z opuszczonych domków działkowych, ognisko, pierwsze gry w butelkę... - ciągnęła wskazując skupisko krzaków w połowie górki. - Tam jest moje osiedle. - wskazała czteropiętrowe budynki, a następnie swoją szkołę podstawową. - W sumie ta góra jest usypana z gruzów Warszawy po Powstaniu. - ciągnęła swoją opowieść, kiedy przysiedli u podnóża monumentu PW. - W sumie miałaś fajną okolicę. - uśmiechnął się i objął ją ramieniem. Dziewczyna kiwnęła głową z uśmiechem rozglądając się wokół. - Późną jesienią jest stąd super widok na centrum. - spojrzała w kierunku drzew, które aktualnie zasłaniały wspomnianą panoramę. - Dawno tu nie byłam. Kilka dobrych lat. - westchnęła i skierowała wzrok na pojedynczych turystów, którzy właśnie dotarli na szczyt. Kuba wyciągnął z torby jedną z kanapek i podał jej, aby w końcu zjadła śniadanie. Ku jego uldze nie protestowała za bardzo, a dodatkowo podzieliła się z psem, który czując jedzenie zaczął o nie żebrać.  Wychyliła kawę i wstała wyrzucając śmieci do kosza. Que podszedł do niej i starł z jej warg resztkę sosu majonezowego. - Chodź, zejdziemy tędy, zrobimy rundkę po osiedlu i wrócimy do auta. - pociągnęła go na wydeptaną ścieżkę kawałek od schodów. Kiedy mijali jej podstawówkę wpadła na pomysł, aby zajrzeć i zobaczyć czy mimo wakacji, spotka któregoś ze swoich nauczycieli. Poszło po jej myśli i zastała swoją byłą wychowawczynię, która aktualnie pełniła funkcję wicedyrektora. Kuba kręcił się w jej pobliżu, z uśmiechem obserwując dziewczynę i ciesząc się, że może ją bardziej poznać i być częścią tego wszystkiego. - Do widzenia! - pożegnali się z kobietą i Lisa zbiegła po schodach do samej szatni. 
- Dokąd chcesz teraz jechać? - zapytał, gdy w końcu dotarli do auta. Lisa wzruszyła ramionami i oparła się o maskę samochodu. - Wymyśl coś. - wyciągnęła ręce do niego, aby podszedł do niej bliżej, a kiedy to zrobił objęła go w pasie i przytuliła się mocno. - Odwieźmy dzieciaka, a potem pomyślimy. - mruknął obserwując psa, który coś wywęszył i krążył wokół auta. - Buzi. - wydęła wargę patrząc w górę na niego i cicho zaśmiała się widząc spojrzenie chłopaka. 

Jednak kiedy wrócili do mieszkania, Lisa rozłożyła się na kanapie i poczuła, że nie ma ochoty już nigdzie wychodzić. - Nie jest ci za gorąco już w tej bluzie? - zapytał zdejmując buty w przedpokoju. - Możesz po prostu powiedzieć, żebym się rozebrała. Albo to zrobić. - uniosła brwi odwracając głowę w jego stronę. Kuba podszedł do kanapy i pociągnął dziewczynę za nogi, aby ją przesunąć i zrobić miejsce dla siebie. - Pogramy? - uniosła rękę wskazując w kierunku stolika, na którym leżały pady. - I mam jeszcze wstać i ci wszystko podać? - roześmiał się, ale podniósł się po nie. - Coś za coś. Ściągaj bluzę. - zażądał stojąc nad dziewczyną. Wyciągnęła ręce za głowę odsłaniając brzuch. - To mnie rozbierz. - zakryła usta dłonią tłumiąc ziewnięcie. Przewrócił oczami i złapał za dół bluzy, dosyć brutalnie zdejmując ją z dziewczyny, tym samym elektryzując jej włosy. Parsknął śmiechem widząc jej potarganą fryzurę i usiadł wygodnie wciągając dziewczynę między swoje nogi. - I tak przegrasz, nie ekscytuj się tak. - zażartowała opierając stopy o taboret. Uruchomiła Mortal Kombat i na początku faktycznie wygrała kilka walk, jednak Kubie znudziła się spokojna gra i zaczął dokopywać dziewczynie. - Znowu? To już się nudne robi. - jęknęła, gdy wykonał fatality na jej postaci. - Myślałem, że nigdy się ze mną nie nudzisz. - pocałował jej nagie ramię i przejechał wargami na kark. Cieszył się, że od rana dziewczynie zdecydowanie poprawił się humor, a ich kłótnia zdawała się pójść w niepamięć. - Chyba musisz zapewnić mi więcej rozrywek. - zerknęła na niego z lekkim, ale dość prowokującym uśmiechem. Sięgnął po jej kalendarz leżący obok i wyciągnął żelowy długopis. - Nie! No weź! - zaprotestowała głośno, gdy zbliżył końcówkę do jej skóry. - Oh, zamknij się. - udał znudzonego jej protestem i zaczął rysować po jej ramieniu. Nie były to wybitne dzieła sztuki, ale luźne szkice i bazgroły, które powoli pokrywały już jej całe ramię. - Mam nadzieję, że to się zmyje. - stwierdziła odwracając głowę, gdy chciał zrobić zdjęcie swoim rysunkom. Zabrała mu telefon z ręki i zaczęła przeglądać jego galerię. Prychała pod nosem widząc tam głupie zdjęcia z resztą wesołej ekipy. Przewijając je znalazła zdjęcie ich tatuaży na wargach i przesłała je do siebie. Uniosła się wyciągając swój telefon. - Lisa, czy ty...? - urwał widząc, że dziewczyna opisuje hashtagami to zdjęcie i ma zamiar opublikować je na Insta. - Chyba nadeszła ta pora. - uśmiechnęła się zatwierdzając publikację, ale nie oznaczyła Kuby. Tak wykadrowała zdjęcie, że nie było widać ich całych twarzy, ale zdecydowanie wprawne oko rozpoznałoby wytatuowaną dłoń Que i jego tatuaż. 

#lucky #love #perfect #happy #instagood #instamood #tattoo #goals

Chłopak odnalazł jej profil i oznaczył ostatnie zdjęcie serduszkiem, a także dodał ją do obserwowanych. - Będziesz miała swoją burzę. Z gradobiciem, tornadem i cholera wie czym jeszcze. - zażartował zabierając jej telefon z ręki i zamknął ją w mocnych objęciach. - Nie mam zamiaru już ukrywać tego, że jestem szczęśliwa i raczej na pewno zakochana. - zaśmiała się i spojrzała Kubie w oczy. - Powtórzysz? - dotknął jej podbródka, ale dobrze słyszał co powiedziała. - Jestem szczęśliwa i  zakochana! - krzyknęła, wywołując u niego głośny śmiech.  - Myślałem, że nigdy tego nie usłyszę. - teatralnie odetchnął z ulgą i uciszył chichoczącą dziewczynę namiętnym pocałunkiem. 





PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz