Dziewczyna wyciągnęła z walizki dżinsy, pierwszy lepszy podkoszulek i wsunęła na stopy airmaxy. Ręce jej drżały, gdy nakładała na twarz krem matujący. Nie zawracała już sobie głowy makijażem, nie podsuszyła nawet mokrych końcówek włosów, tylko zarzuciła kurtkę. Wychodząc z sypialni upewniła się, że ma w kieszeni papierosy i telefon. - Ej, poczekaj, też idę zajarać! - krzyknął za nią Maciek i wychylił resztę płynu ze szklanki. - Skąd ta pewność, że idę zapalić? - zapytała i nie czekając na chłopaka wyszła na klatkę schodową. Szybko zbiegła na parter po kamiennych schodach i od razu odpaliła papierosa. Rozejrzała się i weszła w jedną z uliczek prowadzących na rynek. Nie była nawet w połowie używki, kiedy jej telefon zaczął dzwonić. Nie musiała wyjmować go z kieszeni, bo była niemal pewna, że to połączenie od Kuby. Ulicą Szewską przemknęła do najbliższego skrzyżowania i szła przed siebie, niewiele się zastanawiając dokąd zmierza. Idąc Podwalem dotarła nad brzeg Wisły i zaczęła iść w kierunku zamku. Zaklnęła w myślach, kiedy telefon nie przestawał wibrować. Zrzuciła połączenie, tym razem dla odmiany od brata Que i całkowicie wyciszyła telefon. Po drodze zdążyła wypalić już trzy papierosy, próbując ogarnąć co w ogóle się wydarzyło. Starała się znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie zachowania mężczyzny, ale po prostu nie była w stanie znaleźć usprawiedliwienia. Do tej pory nie przekroczył żadnej granicy bez jej pozwolenia. U starszej pani handlującej preclami kupiła jednego z solą i przysiadła na wolnej ławce. Rozejrzała się po turystach mijających ją wolnym krokiem. Widziała rodziny z dziećmi, pary, które spacerując trzymały się za ręce, a także grupy zagranicznych turystów. Mimowolnie po jej twarzy przemknął cień uśmiechu, kiedy wyłapała ożywiony dialog prowadzony w języku niemieckim. Nie mogła nic na to poradzić, uwielbiała ten język, a tak rzadko miała okazję go używać. Otworzyła messengera i odszukała ostatnie, odebrane połączenie. Jej kciuk wisiał chwilę nad białą ikoną słuchawki. Przecież nie robisz nic złego. Tylko rozmawiasz. W końcu przyłożyła telefon do ucha i wsłuchała się w sygnał. Jak tylko chłopak odebrał, wstała z ławki i odpalając kolejnego papierosa zaczęła spacerować wzdłuż rzeki. Schowała się jedynie pod drzewem, niedaleko smoka, kiedy zaczął siąpić deszcz. Chodziła w kółko, skupiając wzrok na kamieniu, który trącała stopą. Nie mogła powstrzymać głośnego śmiechu, kiedy jej były zaczął wspominać jedną z wielu zabawnych sytuacji, które miały miejsce na koncertach wiele lat temu. - Dobrze się bawisz? - usłyszała nad sobą głos Kuby. Uniosła głowę i popatrzyła na jego skupioną twarz. Zakończyła połączenie, mówiąc że chętnie pozostanie w kontakcie, ale ma teraz coś do zrobienia i życzyła byłemu chłopakowi szczęśliwego nowego roku. Wypowiedziała te ostatnie zdanie patrząc Kubie w oczy. - Słucham cię. - postawiła kołnierz od kurtki i zapięła wyżej suwak, jakby mimowolnie chowajac szyję. - Szukałem cię. - pokazał jej telefon z otwartą mapą Google, na której miał jej lokalizację. Dziewczyna kompletnie zapomniała, że dawno temu udostępnili sobie nawzajem swoje położenie. - Znalazłeś. Poszłam na spacer. - machnęła ręka, jakby wskazując najbliższe otoczenie. Zwykle nie brakowało jej słów, jednak w tym momencie nie wiedziała co powiedzieć. Kopnęła mocniej kamień i podążyła za nim, odsuwając się od Kuby. - Wszyscy są już na miejscu, wrócisz do mieszkania? - zapytał robiąc kilka kroków w jej stronę. - Straciłam ochotę na imprezę. Przejdę się jeszcze i niedługo wrócę. Nie musisz ze mną zostawać. - wsunęła ręce do kieszeni, zaciskając palce w pieści. - Lisa, przestań się wygłupiać. - złapał ją za ramię, kiedy odwróciła się chcąc kontynuować spacer. - Puść mnie. - syknęła od razu, zrzucając jego dłoń. - Jeżeli ja się wygłupiam to jak mam nazwać twoje zachowanie?! - powiedziała głośniej niż zamierzała, czym zwróciła uwagę mijających ich przechodniów. - Ciszej, zachowuj się. - upomniał ją, jakby mówił do dziecka, które rozrabia. - Nie rób scen, wróć ze mną. - mocno objął ją w pasie zanim zdążyła zareagować i pociągnął w drogę powrotną. - Ogłuchłeś dzisiaj? Nie. Mam. Ochoty. - wyartykuowała, wykręcając się z jego rąk. - Po prostu nie mam ochoty. - powtórzyła zduszonym głosem, odwracając wzrok, ponieważ poczuła, że w jej oczach zbierają się łzy. - Nie chcę. - dodała jeszcze ledwosłyszalnym głosem. Założyła kaptur na głowę i oddaliła się od chłopaka szybkim krokiem. Poprawiła szalik i schowała w niego twarz, aby nie było widać łez przecinających jej policzki. Po kilku zakrętach, kiedy była prawie pewna, że chłopak nie ruszył jej śladem wyłączyła udostępnianie lokalizacji. Uliczki rozświetliły niebieskie ozdoby, zaczął padać gęsty deszcz ze śniegiem, gdy w końcu zdecydowała się na powrót. Na klatce schodowej przejrzała się w przygaszonym ekranie telefonu, ale niewiele mogła zrobić z zaróżowionymi policzkami i czerwonymi od płaczu oczami. Wzięła głęboki oddech, przywołała na twarz uśmiech i nacisnęła klamkę, wchodząc prosto na dobrze rozkręconą już domówkę. Spostrzegła Kubę, który rozmawiał z kimś siedząc na kanapie, wiec przemknęła do pokoju, gdzie zrobiła szybki makijaż, aby zatuszować ślady po podłym nastroju i dołączyła do reszty. Specjalnie przebywała wśród innych, z daleka od Kuby, ponieważ nie chciała, aby zmuszał ją do rozmowy. Dobrze po północy, mimo zmęczenia i alkoholu szumiącego w głowie w dalszym ciągu przebywała w części wspólnej, bojąc się pójścia do sypialni w obawie pozostania z nim sam na sam.
—————
Pogoda nie sprzyja zwiedzaniu, więc udało mi się znaleźć moment na nową część. ;)
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...