AAM

598 37 0
                                    


W ciągu kilku pierwszych dni po wypadku Kuba korzystał z wolnego, cieszył się czasem spędzonym z Lisą, ponieważ skróciła czas pracy do zaledwie 5 godzin dziennie lub pracowała z domu. Jednak z każdym kolejnym dniem miał dosyć i jego irytacja brała górę. - A ty dokąd się wybierasz? - zaskoczył ją widok chłopaka pakującego torbę na siłownię. Zsunęła buty ze stop i odłożyła zakupy na blat w kuchni. - Mam już dosyć siedzenia w domu, zrobię nogi czy chociaż wskoczę na bieżnię. - odparł jak gdyby nic. - Kuba, przecież masz 4 tygodnie się oszczędzać. Uspokój się. Możemy wyjść na miasto czy na spacer, ale nie puszczę cię na siłownię. - stanęła w drzwiach do salonu i oparła się o framugę. - To może później? - założył torbę na zdrowe ramię. - Miło, że się tak troszczysz, ale nic mi nie będzie. To jak, wybierzesz lokal i widzimy się na miejscu? - uśmiechnął się do niej i chciał pocałować ją na do widzenia, ale dziewczyna odsunęła się. - Wyjdziesz teraz, a sam będziesz sobie ze wszystkim radzić. - skrzyżowała ręce na piersi i rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie. - Dzieciaku, proszę cię. - westchnął niezadowolony. - Mówię poważnie. - podkreśliła, ale zrobiła krok w tył, aby go przepuścić. Ręce jej opadły, gdy chłopak mimo wszystko zniknął za drzwiami. - Jasne! Idź sobie, tylko potem nie jęcz! - krzyknęła do zamykających się za nim drzwi i ze złością zaczęła rozpakowywać zakupy. W głowie jej się nie mieściło, że chłopak jest tak lekkomyślny. Przebrała się w domowe ciuchy i przygotowała sobie coś do jedzenia. - Debil, co? - rzuciła do psa, który położył się obok niej, gdy usiadła z obiadem na kanapie i włączyła serial. Nie minęły nawet dwie godziny, kiedy Kuba próbował się do niej dodzwonić, ale ignorowała wszystkie połączenia przychodzące, a dodatkowo wyciszyła telefon. Leżała zwinięta pod kocem, jednym okiem oglądając jakiś serial, a drugim czytając książkę. - Jestem, rozmyśliłaś się czy co? - zapytał i odwiesił kurtkę. - Straciłam ochotę. - stwierdziła i kiedy tylko do niej podszedł zawinęła się ciaśniej w pościel i wyszła na balkon zapalić. - Przymkniesz drzwi? Zimno leci do środka! - usłyszała głos chłopaka, który rozsiadł się na jej miejscu i zaczął skakać po kanałach. Przewrócił oczami, kiedy nie zareagowała i naciągnął rękawy bluzy. Wracając do mieszkania minęła go bez słowa i poszła do kuchni. - Zrobisz mi też? - zapytał, jak usłyszał buczenie ekspresu. Lisa nie wytrzymała i cisnęła kubkiem o blat. - Sam sobie zrób. Mam już dosyć twoich humorów. Rozumiem, że jesteś poirytowany, ale jest z tobą coraz gorzej! - wparowała do salonu, a gdyby mogła ciskać z oczu piorunami, to całe mieszkanie już by płonęło. - Podaj, pomóż, zrób mi. Dokąd idziesz, kiedy wrócisz? Kurwa! A ty i tak masz w dupie, że ktoś chce dla ciebie dobrze i martwi się o ciebie! - wrzasnęła na niego. Chłopak aż usiadł prosto i spojrzał na nią wyraźnie zaskoczony. - Mam dosyć skakania wokół ciebie albo chodzenia na paluszkach, bo coś ci się nie podoba! - rzuciła koc na kanapę obok niego i zaczęła zakładać buty. - Nawet do mnie nie podchodź. - warknęła, kiedy podniósł się i zrobił krok w jej kierunku. Przywołała psa i założyła mu szelki. - Chodź, pójdziemy na spacer. - łagodnie zwróciła się do zwierzęcia i założyła kurtkę. Wzięła tylko klucze i opuściła mieszkanie. Nie wzięła nawet telefonu czy papierosów, ale  a szczęście znalazła w kieszeni spodni zmięte 20 zł, więc skierowała się do kiosku. Kuba był naprawdę zdziwiony jej wybuchem, a nawet zaniemówił, co zdarza się bardzo rzadko, bo zwykle miał odpowiedź na wszystko. Wróciła do domu dopiero, gdy po psie było widać, że jest już zmęczony zabawą, a w dodatku zaczęło padać. - Długo was nie było. Ochłonęłaś już? - usłyszała na powitanie i zacisnęła zęby. Licz do dziesięciu, wdech i wydech. Nie daj się sprowokować. - Może powinieneś jechać do Ciechanowa? Mama się ucieszy i może będzie miała więcej cierpliwości do ciebie. - powiedziała po kilkunastu sekundach. - Wyrzucasz mnie? - podrapał się po poczochranej głowie. - To tylko propozycja, a jak z niej skorzystasz to może przeżyjesz. - wyjaśniła,  nakładając psu karmę. - Pójdziesz do sypialni? Chciałabym  się już położyć. - zwróciła się do niego już dosyć zmęczonym głosem. Kuba tylko kiwnął głową i zniknął jej z oczu. Miał nadzieję, że w łóżku uda mu się z nią porozmawiać i załagodzić sytuację przed snem. - Dobranoc! - krzyknęła i zaczęła układać poduszki na kanapie w salonie, aby sobie wygodnie pościelić. - Nie wygłupiaj się, chodź do łóżka. - przyszedł do niej, kiedy chciała zgasić światło i zamknąć drzwi. - Nie wygłupiam się. Mówiłam poważnie. - westchnęła i położyła dłoń na jego klatce piersiowej, delikatnie wypychając go z pomieszczenia. - Lisa, proszę. - dotknął jej podbródka, zmuszając, aby spojrzała mu w oczy. - Dobranoc Kuba. - powtórzyła raz jeszcze i nie zwracając już na niego uwagi zakopała się w pościeli.

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz