Otworzyła oczy i zmrużyła powieki, aby wyostrzyć obraz, bo nie miała ani soczewek, ani okularów. - Kuba? - mruknęła widząc chłopaka siedzącego w fotelu na przeciwko łóżka. Podpierał czoło na rękach i patrzył w podłogę, jednak gdy usłyszał jej głos od razu wyprostował się. - W końcu! - odetchnął z ulgą, ale minę miał nietęgą. Dziewczyna podsunęła się wyżej i usiadła, ale był to zły pomysł, bo zakręciło jej się w głowie. Zacisnęła powieki i zerwała się z łóżka w kierunku toalety. Opadła na chłodną podłogę i zwymiotowała do muszli klozetowej. Nie miała żadnej treści żołądka, więc męczyła się dłuższą chwilę wymiotując żółcią. Poczuła jak Kuba zbiera jej włosy na karku i przytrzymuje je. Otarła usta ręką i podparła się, aby wstać, ale chłopak jej nie pozwolił. Podał jej szklankę z zimną wodą i zmoczył ręcznik. Upiła niewielką ilość i znowu zwymiotowała, żałośnie przy tym jęcząc. Dotknął jej podbródka i delikatnie wytarł jej usta ręcznikiem. - Jezu. - westchnęła i oparła się o ścianę. Zamknęła oczy i siedziała tak dłuższą chwilę, próbując zorientować się co się właściwie dzieje. Chłopak przysiadł na skraju wanny obserwując ją uważnie. - Skończyłaś? - zapytał chłodno. - Chyba tak... - wymamrotała i wyciągnęła nogi przed siebie. Dopiero teraz zorientowała się, że jest tylko w podkoszulku i majtkach. - Jeszcze nigdy nikt nie doprowadził mnie do takich skrajnych emocji w tak krótkim czasie. - powiedział siląc się na spokojny głos, ale ciężko mu to wychodziło. Lisa spojrzała na niego nieprzytomnie, za bardzo nie wiedząc o co mu chodzi. - Czy ty cokolwiek pamiętasz z nocy? - zapytał krzyżując ręce na piersi. Dziewczyna kiwnęła głową. - Tak, wyciągnęłam cię do klubu. Tańczyliśmy i... tańczyliśmy? - bardziej zapytała niż stwierdziła. - Ale nie piliśmy. Przynajmniej na tylko energetyka. - stwierdziła i sięgnęła po szklankę wody, gdy Kuba wyciągnął z jej kosmetyczki dwie tabletki aspiryny i podał jej. - Nie wiem czy jest nawet sens z tobą o tym rozmawiać skoro nic nie pamiętasz. Po prostu nie wiem czy cię udusić, przytulić czy zamknąć w klatce i pilnować na każdym kroku. - westchnął ciężko. - To może powiedz mi co się stało, będzie łatwiej? - zaproponowała i powoli przesiadła się na skraj wanny. - Zniknęłaś mi w tłumie. Znalazłem cię z jakąś panną na piętrze, nie powiem, że sobie żałowałyście... - zaczął patrząc na jej zdumioną minę. - To chyba musiała być ładna, bo dawno tego nie robiłam. - wypaliła, ale widząc minę Kuby uciekła wzrokiem i już się nie odezwała, tylko odkręciła wodę i obserwowała napełniającą się wannę. - Gdy w końcu do ciebie dotarłem, to zaczęłaś coś bredzić i słaniać się na nogach. - powiedział łapiąc za brzeg jej koszulki i gdy uniosła ręce w górę, to rozebrał ją i pchnął stanowczo do wanny. Lisa milczała, przepuszczając ciepłą wodę między palcami. - Dawno się tak o nikogo nie martwiłem. - dodał, widząc, że dziewczynie jest głupio, bo kompletnie nic nie pamięta i nie wie o czym do niej mówi. - Kuba, ja... nie wiem co powiedzieć. - spojrzała na niego. - Przepraszam...? - przełknęła ślinę i niepewnie dotknęła jego uda przysuwając się do niego. Drgnął już sam nie wiedząc, czy jest wściekły czy ma ochotę ją objąć ramionami i mocno przytulić, upewniając się, że nic jej nie jest. - Nie wnikam czy wzięłaś cokolwiek z własnej woli czy nie, ale nigdy więcej nie chcę widzieć cię w takim stanie. - powiedział stanowczo, a Lisa tylko kiwnęła głową. - Nie żartuję. - podkreślił dotykając jej podbródka. - Nie chcę cię znajdować ledwo przytomnej, a później siedzieć przy tobie patrząc czy w ogóle oddychasz. - wypuścił głośno powietrze. Zdjął swoje spodnie i wsunął nogi do wanny, a dziewczyna oparła się o niego plecami. Nabierając wody w dłonie zmoczył jej włosy i sięgnął po szampon. Zaczął delikatnie masować palcami skórę jej głowy, co Lisa przyjęła z cichym mruknięciem. Milczała, bo po prostu nie wiedziała co powiedzieć. Ujęło ją to, jak bardzo przejął się tą całą sytuacją i poczuła, że naprawdę się o nią troszczy. Poczuła, że pieką ją oczy, więc ochlapała twarz wodą, bo nie chciała dać po sobie poznać, że uroniła kilka łez. Odetchnęła głębiej i gdy skończył myć jej włosy, to nabrała powietrza i zanurzyła głowę pod wodę, aby pozbyć się szamponu. Odrzuciła mokre włosy z twarzy i spojrzała na Kubę. - Nie złość się, proszę. - powiedziała spokojnie. - Jak mam się nie złościć?! - wybuchł, co spowodowało, że dziewczyna trochę się skuliła. - Dałaś taki popis, że boję się spuścić cię z oka. - powiedział już nieco spokojniej. - Przepraszam. - powiedziała zduszonym głosem i sięgnęła po ręcznik. Owinęła się nim i założyła szlafrok oraz hotelowe kapcie. - Pójdę zapalić. Zamówisz coś do jedzenia? Chyba zgłodniałam. - poprosiła go przemykając do pokoju. Wzięła telefon i papierosy i weszła po schodach na piętro wyżej, gdzie znajdował się taras. Znalazła leżak w kącie i usiadła odblokowując telefon. Zdziwiła się, widząc, że jest wczesne popołudnie. Nie wiedziała nawet o której wrócili z klubu, ale już nie chciała drążyć tego tematu, aby nie denerwować Kuby. Zauważyła nieodebrane połączenia od Kuby oraz wiadomości z około 7 godziny. Odpaliła papierosa i głęboko się nim zaciągnęła zawieszając wzrok na wieży telewizyjnej. Odbyła krótką rozmowę z bratem, który oznajmił, że około 6 nad ranem będą w Berlinie i zaproponował, żeby w dalszą drogę wybrali się już wspólnie. Puściła jeszcze smsa do mamy pytając się jak pies i wstała z leżaka wyrzucając niedopałek do popielniczki. Kiedy wróciła do pokoju Kuba krążył wokół łóżka rozmawiając przez telefon. - Jasne, pozdrowię. Daj znać co i jak. - zakończył rozmowę widząc Lisę. - Krzychu cię pozdrawia. - oznajmił i podszedł do niej. - Nie wiem co to za świństwo było i czy twój żołądek zniesie normalne jedzenie, więc zamówiłem ci jajecznicę. - z troską pocałował ją w policzek. - Dziękuję, kochany jesteś. - uśmiechnęła się do niego, ścisnęła jego dłoń i położyła sobie na policzku. Przejechał delikatnie kciukiem po jej wargach patrząc jej w oczy. - Pójdziesz później ze mną na zakupy? Tylko tutaj w okolicy ze 2-3 sklepy. - poprosiła i usiadła po turecku na łóżku. Opadł na materac obok niej i udawał, że szuka czegoś na jej ciele. - Co ty robisz? - zaśmiała się, gdy zajrzał jej za ucho. - Szukam wyłącznika, bo zachowujesz się jak jakiś robot. Wrzuć na luz, zakupy ci nie uciekną. - powiedział dosyć stanowczo, ale widząc jej proszącą minę ustąpił i zgodził się na krótki trip po sklepach.
Wrócili z miasta po czterech godzinach, bo Lisa zdecydowanie popłynęła i poza ciuchami nakupowała też różnych pierdół do domu oraz wyniosła chyba pół sklepu papierniczego, kupując głównie notesy, kolorowe karteczki i jakieś zakreślacze. - I po co ci to wszystko? - uniósł brwi patrząc jak dziewczyna otworzyła książkowy kalendarz na kolejny rok. - Kolorowe karteczki to życie. - zaśmiała się wysypując je z papierowej torby. Wyciągnęła nowy długopis i odnalazła w kalendarzu kilka dat, które od razu opisała. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, a Kubie przeszła już całkowicie złość na nią. Obserwował jak przegląda zakupione rzeczy i cieszy się jak dziecko. - Zabierz to tylko z łóżka przed snem. - rzucił i sięgną do mini lodówki po butelkę wody. - A już chcesz się położyć? - zapytała zbierając długopisy z narzuty. - Tak, polenić się po prostu z tobą, bo jak masz być tak aktywna przez cały urlop, to w ogóle nie będziemy mieli na to czasu. Nie mówiąc już o tym, że będziemy dzielić apartament z dzieciakami bez sypialni na wyłączność. - zażartował i ściągnął koszulkę rzucając ją obok walizki. Ułożył się obok niej na plecach i podłożył ręce pod głowę. - Przeżyjesz. - stwierdziła i spojrzała na zegarek. Wstała i włączyła telewizor skacząc po kanałach. - No. - rzucił z zadowoleniem, gdy znalazła kanał z transmisją meczu Anglia - Kolumbia. Ułożyła sobie wyżej poduszki i wzięła laptopa na kolana. Kuba zajął się oglądaniem spotkania, a ona miała chwilę na zajrzenie do rezerwacji i sprawdzenie maila służbowego, jednak niewiele tam na nią czekało, bo nigdy nie miała porządnego urlopu i chyba współpracownicy postanowili nie zawracać jej głowy. Nie minęła nawet pierwsza połowa, gdy zaczęła się trochę nudzić i kręcić po pokoju ku niezadowoleniu Kuby. Wygrzebała książkę z walizki i ułożyła się na brzuchu podciągając poduszkę pod klatkę piersiową i zanurzyła się w lekturze. Dawno nie miała czasu na powrót do książek, a kiedyś potrafiła przeczytać nawet kilka tygodniowo. Nie zauważyła nawet, że chłopak zrobił jej zdjęcie ani że zapowiedzieli przerwę w meczu. Ocknęła się dopiero, gdy poczuła, że chłopak przysiadł na niej okrakiem. Odwróciła głowę zerkając na niego. - Co tam? Koniec już? - zapytała przymykając książkę. - Po pierwszej połowie. - oznajmił i pochylił się nad nią bardziej. - Co czytasz? - zajrzał jej przez ramię, a dziewczyna pokazała mu okładkę 'Początku' Dana Browna. Pocałował ją we włosy i wyprostował się, gdy Lisa wróciła do lektury. Zaczął masować jej ramiona, a gdy pozostawała obojętna, to podwinął jej koszulkę i przejechał wargami wzdłuż kręgosłupa. - Kuba... - mruknęła i uniosła się na rękach. Obróciła się na plecy i spojrzała na niego rozbawiona. - Mecz ci nie wystarcza? - uniosła brwi wychylając się, aby spojrzeć na ekran. - Od przybytku głowa nie boli. - zażartował i dał jej pstryczka w nos. - Bez takich. - złapała go mocno za nadgarstek. - I po co się ze mną siłujesz? I tak zaraz cię rozbroję.- roześmiał się, gdy próbowała go z siebie zrzucić. Ścisnął ją mocniej udami i wykręcił jej ręce krzyżując je na piersi. - A nie mówiłem? - śmiał się z niej, gdy nie ustąpiła tylko dalej próbowała się wyswobodzić. - Mecz się zaczyna. - rzuciła nagle i gdy chłopak obejrzał się podparła się na stopach i zrzuciła go z siebie. - Kłamczucha! - oskarżył ją i rzucił się na nią z łaskotkami, jednocześnie usiłując uniknąć jej kopnięć, bo ostro się przed tym broniła. - Już, koniec! Poddaję się! - krzyknęła w końcu, bo już bolał ją brzuch od śmiechu i opadła z sił. - Wygrałeś. - oznajmiła i zrobiła dzióbek. Pochylił się nad nią z uśmiechem i głęboko, ale krótko ją pocałował. Druga połowa faktycznie się teraz rozpoczęła, więc zszedł z niej i skupił się na grze, a dziewczyna wróciła do lektury.
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...