- Dokąd idziesz? - Lisa przebudziła się niemal natychmiast jak tylko Kuba zsunął się z niej. - Narura wzywa, zaraz wracam. - pchnął ją delikatnie, aby się położyła i zniknął jej z oczu na krótką chwilę. Naciągnęła na siebie kołdrę i sięgnęła po telefon chłopaka, żeby sprawdzić godzinę, ponieważ za oknem panowała ciemność. Na wyświetlaczu pojawiła się godzina 19:26, co oznaczało, że przespali praktycznie cały dzień. W tym samym czasie zdenerwowanie Krzyśka sięgało zenitu. - Daje sobie rękę uciąć, że parzą się jak dwa króliki i zapomnieli o całym świecie. - Maciek przewrócił oczami, kiedy wrócili do pokoju z wycieczki po mieście. - Nic nawet do pokoju nie zamówili, słyszałeś recepcjonistkę. - szatyn westchnął niezadowolony, bo po prostu się martwił o Lisę. Maciek i Adam nie bardzo rozumieli jego przesadną troskę, ale każdą prośbę o wyjaśnienie puszczał mimo uszu. - Poproszę ją o kartę do ich pokoju. W sumie jedna rezerwacja, więc chyba powinna wydać, nie? - Krzysztof głośno podzielił się swoim pomysłem, ale nie znalazł wsparcia u przyjaciół. - Nie wiem jak wy, ale ja bym coś zjadł. - oświadczył Adam, na co reszta przystała z ochotą. Na parterze Krzysiek skierował się od razu do recepcji i kilka minut później stanął przed drzwiami do pokoju Kuby z kartą w ręku. Próbował przysłuchać się czy w pokoju coś się dzieje, jednak panowała głucha cisza. Wziął głęboki oddech i przyłożył plastik do elektronicznego zamka, naciskając klamkę od razu jak zapaliła się zielona lampka. - Krzysiek? - zaskoczona Lisa zsunęła się z kolan Que i spojrzała na niego pytająco. - Sorry za wejście, ale martwiliśmy się. Właściwie ja się martwiłem. Cały dzień nie dawaliście znaku życia... - zaczął się tłumaczyć, ale kamień spadł mu z serca, widząc że para się nie pozabijała. - Spaliśmy. - rzucił krótko Kuba, który jeszcze myślami był w krainie Morfeusza. - Dziękuje za troskę, ale jest w porządku. Zadzwonilabym gdyby nie było. - Lisa podeszła do chłopaka i położyła mu dłoń na ramieniu. - Jest ok. - powtórzyła z lekkim uśmiechem , targając mu dłonią idealnie wymodelowane włosy. - Zejdziecie na kolację? - odgonił jej dłoń jakby była natrętnym komarem. - Jeżeli masz ochotę to jasne. - Kuba podszedł do dziewczyny i objął ją od tylu, delikatnie całując jej kark. - 5 minut i widzimy się na dole. - stwierdziła, bo na wzmiankę o jedzeniu zrobiła się głodna. - Trzymam za słowo, inaczej po Was przyjdę. - machnął jej kartą przed twarzą i wyszedł z pokoju. Lisa wysunęła się z ramion Kuby i wyciągnęła z walizki pierwsze lepsze spodnie i koszulkę. - Wyglądasz na zawiedzionego moją decyzją. - stwierdziła siadając na łóżku, aby zawiązać buty. - Zaspany jestem po prostu. - ziewnął szeroko i podrapał się po głowie. - Właściwie to chciałem z tobą porozmawiać. Wczoraj nie było za bardzo okazji... - zaczął, kiedy dziewczyna pochyliła głowę, aby związać włosy w na czubku głowy. - O czym? - zainteresowała się i rzuciła w niego brudną skarpetką, którą zauważyła pod toaletką. - Pogadamy po kolacji. Nic się nie stanie jak to jeszcze poczeka. Nie martw się, to nic strasznego. Związane z moją karierą. - dodał, aby ją uspokoić, bo widział że przez jej twarz przemknął cień strachu. - Ok, a widziałeś może mój telefon? Nie chcę nawet myśleć ile wpadło wiadomości i pewnie czas odpowiedzi mi spadł. - uruchomił się w niej mały pracoholik. - Bateria padła. - wyciągnął z jej kurtki telefon i podał razem z powerbankiem, aby mogli zejść już na dół, nie prowokując Krzyśka do nalotu. - Są i oni. - usłyszeli po wejściu do restauracji i skierowali się do większego stolika w rogu sali. - Witamy wśród żywych. - Maciek kiwnął szklanką w ich kierunku, kiedy zajęli wolne krzesła. - Wybierz mi coś. - poprosiła Kubę, kiedy pojawił się kelner, a sama przesunęła się w stronę Maćka. - Chciałam przeprosić. To nie twoja wina, że się wczoraj spiłam. Właściwie to muszę ci podziękować, że poszedłeś razem ze mną. - szturchnęła go w ramię, aby przestał wpatrywać się w bursztynową zawartość swojej szklanki. - Daj spokój. Juz mi przeszło. Poza tym nie słyszałem tego pierwszy i ostatni raz. - mrugnął do niej szeroko się uśmiechając. Miał rację. Nie raz nie dwa razem urwali się z koncertów, paląc zioło, idąc na nocne zwiedzanie miasta, czasem nawet nie wracając na noc do hotelu. Zdarzały się także większe szkody, niż upojenie alkoholowe - jego rozbity nos, jej zwichnięty nadgarstek czy rozcięty łuk brwiowy. - Cieszę się, że zawsze mogę na ciebie liczyć. - ścisnęła jego dłoń i zerknęła na Kubę, który próbował zwrócić na siebie uwagę kładąc dłoń na jej udzie. - Stek będzie ok? - zapytał, bo nie wiedział jak bardzo dziewczyna jest głodna. - Jasne. Dzięki. - sięgnęła po karafkę z sokiem. Posiłek upłynął im w całkiem przyjemnej atmosferze, a dziewczyna wyłączyła się z rozmów ogarniając rzeczy związane z pracą, gdy jej telefon trochę się podładował. - Może pójdziemy na spacer? - usłyszała propozycję Kuby, kiedy wyszli z restauracji za chłopakami głośno rozprawiającym nad wyższością niemieckich aut nad amerykańskimi. - Przyniosę kurtki. - zadecydował zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć i wsiadł do windy, kiedy jej telefon rozdzwonił się. - Cześć mamo. - odebrała niemal natychmiast i zaczęła krążyć po hotelowym lobby. - Jasne, ale to dopiero we wtorek, bo pisałam ci, że wracamy do Warszawy w poniedziałek. - westchnęła, bo musiała stawić się na powtórne badania krwi, ponieważ wynik ostatnich nie był zadowalający. Wręcz dużo poniżej normy, co lekarz wstępnie uznał za błąd laboratorium. - Tak, biorę tabletki. Kuba by mi nie odpuścił. - przewróciła oczami, bo naprawdę nie miała teraz ochoty być pouczana. - Przekażę. Do zobaczenia. - rozłączyła się i wpadła na chłopaka, który już zdążył obrócić po ich rzeczy. - Mama cię pozdrawia. - oznajmiła wsuwając na ramiona płaszcz. Pominęła główna część rozmowy, ale uznała, że nie jest teraz na to dobra pora.
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...