AL

737 42 0
                                    

- Dzień dobry - Lisa kończyła właśnie makijaż w łazience, kiedy przez uchylone drzwi zajrzał zaspany Kuba. Mruknął coś niezrozumiale i oparł się o framugę przecierając dłońmi na wpół otwarte oczy. - Czego wstałeś? Idź dalej spać. - nałożyła ostrożnie ulubioną matową pomadkę w ostrym różowym kolorze, której używała zwykle, gdy miała bardzo dobry humor. - Wyjdź może dzisiaj wcześniej z pracy, co? - podszedł do niej i przytulił się do jej pleców. - Taki miałam plan, urwać się przed lunchem. - zaśmiała się kiedy chłopak oparł brodę o jej ramię. Włosy sterczały mu na wszystkie strony, ale mimo wszystko wyglądał bardzo uroczo. - Suuuper, czytasz mi w myślach. - stwierdził ziewając szeroko. - Pojadę może od razu z tobą, co? - zaproponował patrząc na ich odbicie w lustrze. - Jeśli uwiniesz się w ciągu 15 minut, to nie ma problemu. - odchyliła głowę, gdy poczuła na szyi jego wargi. - Dam radę. - cmoknął ją jeszcze w policzek i po prostu zsunął z siebie bokserki wchodząc pod prysznic. Próbował coś do niej mówić, ale kazała mu się zamknąć, bo i tak niewiele rozumiała przez szum wody. - Pytałem czy wiesz, gdzie chciałabyś pójść na obiad. - powtórzył, odnajdując dziewczynę w salonie. - Nie wiem, coś się wymyśli. Idź się już ubieraj, bo w ogóle nie wyjdziemy. - zmierzyła go wzrokiem z lekkim uśmiechem na ustach, bo Kuba stał przed nią w samym ręczniku. Zasalutował jej i po kolejnych kilku minutach był gotowy do wyjścia. 
- Restauracje macie od 12:00, co? - zapytał, gdy weszli do centrum rozrywki. - Głodny jestem. Jadłaś śniadanie? - zapytał zerkając na telefon. - Nie, nie jestem głodna. Idź do Biedry, po 10:00 mogę ci jakąś jajecznicę ogarnąć. - przewróciła oczami i pocałowała go w policzek. - Nie szwędaj się tu za bardzo. - uśmiechnęła się i poszła do biura zostawiając Kubę na środku korytarza. Zrobiła sobie kawę i od razu odpaliła skrzynkę pocztową, aby ogarnąć bieżące wiadomości i wyrobić się jeszcze przed cotygodniowym zebraniem. Minęło może pół godziny, kiedy poczuła, że ktoś puka ją w ramię. Wyjęła słuchawki z uszu i obróciła się na krześle. - Masz to jogurt i rogalika. - Kuba postanowił także kupić jej coś na śniadanie. - Miałeś się nie szlajać. - przypomniała mu biorąc od niego papierową torebkę. Kątem oka widziała jak Robert zwija się ze śmiechu za swoim biurkiem. - Zjedz. - pocałował ją we włosy i jak gdyby nic wyszedł z biura. Robert zawył ze śmiechu. - No, jedz, jedz! - wydusił z siebie, a Lisa tylko popukała się w czoło. - Daj jej spokój, chciałbyś żeby tobie ktoś śniadanie przyniósł. - powiedziała ich koleżanka z działu, która do tej pory jeszcze nie widziała Que i jego wizyta w biurze wyraźnie ją zaskoczyła. - Uduszę go, uduszę. - mruknęła pod nosem Lisa i ponownie skupiła wzrok na ekranie komputera, próbując ignorować docinki Roberta, któremu sytuacja sprzed chwili chyba zrobiła dzień. 
- Idziemy? - Lisa wstała od burka i przeciągnęła się, gdy nadeszła pora zebrania. Wzięła swój kalendarz i odnalazła jakiś długopis i wyszła z biura. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to Que siedzący przy jednym ze stolików razem z jej szefem. - Dzień dobry. - przywitała się z prezesem, zupełnie ignorując Kubę, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Zaczęła się zastanawiać o czym mogli rozmawiać i kto kogo zaczepił. Nie mogła się skupić za bardzo na spotkaniu, bo tylko to miała w głowie, kiedy nagle do rzeczywistości przywróciły ją słowa prezesa - Poznałem dzisiaj fantastycznego człowieka, którego jak się okazało mieliśmy pod nosem. Lisa, dokończ rozpoczęty przez nas temat, dobrze? - skierował swój wzrok na nią, ale dziewczyna tylko odruchowo skinęła głową zaskoczona całą sytuacją. Niektórzy współpracownicy zaczęli szeptać między sobą i chichotać pod nosem. - Co was tak śmieszy? - zapytał prezes, na co Robert wyrwał się z szeregu - Chyba się zastanawiają jak to prezesowi umknęło, bo to głośna sprawa. - rzucił głośno, powodując wybuch śmiechu wśród zebranych. Lisa wbiła mu mocno łokieć między żebra. - Zdrajca. - burknęła i zsunęła się niżej na kanapie. Marzyła o tym, żeby po prostu wyjść już stąd i poddać Kubę bolesnym torturom, zabić go, zakopać, odgrzebać i ponownie zabić. Po skończonym zebraniu wyszła prosto na zewnątrz i odpaliła papierosa. - Coś się stało? - Kuba przyuważył ją i postanowił do niej dołączyć. - Miałeś miłą pogawędkę z prezesem, co? - prychnęła chodząc w kółko. - Całkiem, całkiem. Cieszę się, że cię docenia za to co robisz. - przysiadł na ławce obserwując poddenerwowaną dziewczynę. - Super, fantastycznie, tylko nie musiałeś robić z nim żadnych interesów. - machnęła ręką, wyraźnie poirytowana. - Byłam... byliśmy top tematem na spotkaniu, marzyłam o tym! - ciągnęła dalej i zignorowała wyciągniętą rękę Kuby, który chciał, żeby do niego podeszła. - Daj spokój, wszystko wyjdzie wszystkim na dobre. Pogadamy podczas lunchu. - wstał i położył dłonie na jej ramionach. - Błagam, nie wdawaj się już w żadne rozmowy, przesiedź spokojnie te godzinę lub idź gdzieś. - rzuciła niedopałek do kosza i spojrzała mu w oczy. - Słodka jesteś jak się denerwujesz. - cmoknął ją szybko w czoło i sprawnie się odsunął, dzięki czemu uniknął ciosu dziewczyny, która zwinęła palce w pięść z zamiarem uderzenia go w brzuch. Roześmiał się głośno i wyraźnie rozbawiony objął ją ramieniem prowadząc do środka budynku.

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz