We wtorek rano Lisa pojechała do szpitala na badania krwi, przy okazji zahaczając o ostry dyżur, aby dla swojego spokoju zrobić RTG nosa, bo miała go w dalszym ciągu opuchniętego po bliskim spotkaniu z latarnią. Na szczęście Kuba miał coś do załatwienia i wyszedł z domu jeszcze przed nią, więc z ulgą pominęła fakt dokąd się wybiera. Nawet nie zajrzeli po powrocie z Oslo do nowego mieszkania, bo po prostu nie mieli czasu, a już w środę z samego rana mieli samolot do Holandii. - No co tam? - odebrała telefon po pierwszym sygnale wychodząc z biura architektonicznego. - Skończyłem trening. Wychodzimy na miasto czy zamawiamy coś do jedzenia do domu? - uniósł rękę w geście pożegnania i opuścił siłownię kierując się na parking. - Jak po mnie podejdziesz to możemy gdzieś iść. - doszła do skrzyżowania i zaczęła rozglądać się za przystankiem w kierunku centrum. - Wyślij mi adres, zaraz się widzimy. - wsunął kaptur na głowę i przyspieszył kroku idąc do auta. Niecały kwadrans później siedzieli już w jednym z lokali przy Placu Trzech Krzyży. - Co jest? - zapytał wprost, kiedy dziewczyna kolejny raz zamyśliła się. Podziękował kelnerce, która przyniosła im napoje i uważnie przyjrzał się Lisie. - Dostałam wynik audytu kamienicy. Wcale nie jest tak wesoło. Okazuje się, że cała elektryka jest do wymiany, a dodatkowo dach nie jest w najlepszym stanie. - w kilku kolejnych zdaniach streściła mu to, czego się dowiedziała. - Muszę odpuścić, bo koszt remontu mnie przerośnie, a nie chcę wpaść w długi. A, i jeszcze północna ściana ma poważne pęknięcia, pewnie w skutek budowy metra. - Kubie zrobiło się jej żal. Taka była podekscytowana swoim planem, praktycznie żyła już remontem i urządzaniem hostelu. - Dobrze, że zamówiłaś ten audyt przed zakupem. Byłoby dużo gorzej, gdyby to wszystko wyszło po czasie. - próbował ją pocieszyć, ale wywołał u niej tylko blady uśmiech. - Poza tym możesz wynająć swoje mieszkanie. To już dwa do ogarnięcia. - ścisnął jej dłoń i pochylił się nad stolikiem, żeby pocałować ją w czoło. - Nie chcę już o tym rozmawiać. - czuła, że dalsze roztrząsanie tego tematu nie przyniesie jej ulgi, a wręcz zdołuje jeszcze bardziej. - Mam nadzieję, że twój dzień był lepszy. - zacisnęła palce na szklance z sokiem i skupiła wzrok na zatroskanym Kubie. - Całkiem, całkiem. Mam coś dla ciebie. - sięgnął do torby i położył przed nią czarną teczkę. - Ahh tak, cyrograf z Quequality. - od razu się domyśliła, bo wczoraj wieczorem coś wspominał, że będzie miał dla niej umowę. - A jak się nie dogadam z tym chłopakiem? Co innego wrzucić coś u ciebie, co innego moja praca, a jeszcze co innego współpraca z kimś kogo nie znam. - miała nadzieję, źe jednak Kuba zmieni zdanie. - Daj spokój. - spojrzał na nią wyczekująco i podsunął jej długopis. - W weekend się poznacie. - dodał jeszcze i przesunął papiery, żeby zrobić miejsce na talerze przyniesione przez obsługę. - Proszę. - machnęła szybki podpis na dole strony i oddała mu teczkę. - Nawet nie spojrzałaś na kwotę. - wypomniał jej, kiedy skupiła się na krojeniu sznycla. - Nie będę z tobą rozmawiać o pieniądzach. - ucięła krótko i posłała mu promienny uśmiech. - E-e. Nie próbuj. - ostrzegawczo pogroziła mu palcem, gdy już otwierał usta, aby zaprotestować. - To był ciężki dzień dla mnie i chociaż ty mi już nie dokładaj. - poprosiła, bo naprawdę nie miała ochoty na kolejne sprzeczki. Lisa uparła się, że chce zobaczyć się z psem, wiec podjechali do jej mamy, aby mogła zabrać go na krótki spacer. Do domu wrócili grubo po 20., a nawet nie zaczęli się jeszcze pakować. Ba. Nie rozpakowali nawet dobrze walizek z Oslo. - Masz coś jeszcze czarnego do prania? - zapytała od kilku minut krążąc po mieszkaniu. - Nie, wzięłaś już wszystko. - rzucił, nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem, bo właśnie rozgrywał jakąś akcję. - Kuba, a skarpetki spod łóżka? - zmięła w dłoniach jeszcze kilka koszulek, które znalazła w salonie. - Zostaw je tam, ogarnę po powrocie. - mocniej zacisnął palce na padzie i głośno zaklnął, gdy jego zawodnik stracił piłkę. - Z kim grasz? - zapytała, widząc, że rozgrywa mecz w trybie sieciowym. - Z Krzychem. - jego odpowiedzi były krótkie, a ton jego głosu brzmiał jak „daj mi spokój kobieto". - Boże, za kogo ja wyszłam. - przewróciła oczami, widząc, że chłopak nie jest skłonny do rozmowy. Wrzuciła ciuchy do pralki i klęknęła przy łóżku w sypialni, aby wyciągnąć spod niego ubrania Kuby. Poczuła siarczystego klapsa na pośladku i aż podskoczyła, widząc nad sobą chłopaka. - Co, przegrałeś? - usiadła na piętach kpiąc z niego. - Możesz powtórzyć? - zapytał, na co dziewczyna ponownie zapytała o to samo. - Nie, to wcześniej. - doprecyzował, a dziewczyna zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi. - Coś tam rzuciłam pod nosem, o to ci chodzi? - podparła się na ręku i wstała z podłogi. - Weź idź graj albo przygotuj już białe pranie. Przydaj się do czegoś. - fuknęła na niego, poirytowana, gdy zagrodził drzwi swoim ciałem. - Kuba no... jestem już zmęczona, muszę się jeszcze spakować, ogarnąć posty na jutro. Nie utrudniaj. - zdzielila go zwiniętą koszulką, próbując go wyminąć. - Grabowska, dodałbym coś jeszcze do listy zadań na dzisiaj. - złapał ją za nadgarstki i odwrócił ją tyłem do siebie, krzyżując jej ręce na plecach. - I to na sam szczyt listy. - sapnął jej do ucha, przesuwając wargami po policzku. Kolanem pchnął ją na łóżko i nie puszczając jej rąk przysiadł na niej, od razu zsuwając z jej tylka spodnie.
———
Jeden z nudnych rozdziałów, mam nadzieję, że mi wybaczycie i dzięki, jeżeli dotrwaliście do końca!
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...