- Nie odzywasz się cały dzień, coś nie tak? - zapytał Robert, przesuwając się na krześle do jej biurka. - Mam po prostu dużo pracy. - westchnęła i spojrzała na ekran komputera, kiedy w jej skrzynce mailowej pojawiła się kolejna wiadomość. kiedy już myślała, że zbliża się do końca zaległości odznaczając oflagowane wiadomości, to na ich miejsce przybywały kolejne. - I to cię tak stresuje, że co chwila chodzisz palić? - uniósł brwi, wyraźnie zdziwiony i po chwili parsknął śmiechem. - Daj mi spokój, naprawdę dzisiaj nie mam na nic ochoty. - zacisnęła na chwilę mocniej powieki i wyraźnie zmęczona przetarła twarz. Nie mogła zasnąć w nocy przez niespokojne myśli, a gdy w końcu jej się to udało, to budzik oznajmił porę wstawania. - Chodź. - pomachał jej przed nosem paczką papierosów i skinął głową w kierunku drzwi. Zamknęła laptop i chętnie podniosła się z krzesła, bo pół godziny temu wypaliła ostatniego papierosa ze swojej paczki. - Więc? - spojrzał na nią wyczekująco, gdy odeszli kawałek od wejścia. - Poszliśmy do łóżka. - powiedziała w końcu, po chwili milczenia. - W końcu! Jak było? - chłopak wyrzucił ręce w górę, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Tak, też byłam cała w skowronkach, dopóki Kuba nie przypomniał sobie, że zapomnieliśmy gumki... - zagryzła wargę i spuściła wzrok. Krotko streściła mu niedzielny poranek. - Będzie dobrze, a jak coś to wiedz, że dzieciak będzie miał super wujka. - zażartował, ale dziewczynie nie było do śmiechu. Wzięła od niego jeszcze jednego fajka i wyciągnęła z kieszeni dzwoniący telefon. - Słucham cię. - odebrała połączenie od Kuby, a Robert dał jej gestem znać, że wraca do środka. - Żyjesz jakoś? - upewnił się, słysząc jej zmęczony głos. - Jakoś tak. Może podjadę do Ciebie na trening? Byłeś z psem? - zerknęła na wyświetlacz, sprawdzając godzinę. - Byłem, poszliśmy pobiegać do parku. Jak masz ochotę to zapraszam, będzie mi miło. - wziął torbę treningową i zamknął mieszkanie. - Dam znać, żeby cię wpuścili, bo telefon będę miał w szatni. - dodał jeszcze. - Kuba? - zapytała, głęboko zaciągając się papierosem. - Co tam, mała? - zapytał z troską. - Będzie dobrze, prawda? - ni to zapytała, ni to stwierdziła, chyba próbując przekonać także samą siebie. - Będzie, zaufaj mi. - powiedział ciepło i zakończył połączenie wsiadając do windy. Pół godziny później Lisa wyszła z pracy i wsiadła w tramwaj w kierunku stadionu. Humor poprawi się jej, gdy siedząc na trybunach obserwowała Kubę, który dawał z siebie wszystko na boisku, nawet strzelając gole. Towarzystwa dotrzymywał jej także Krzysiek, który pojawił się w połowie treningu. - W ogóle to widziałem foty z imprezy, zajebiscie to wyszło. Czemu nie dostałem zaproszenia? - przypomniał sobie nagle, rzucając zabawkę swojemu psu, którego przyprowadził ze sobą. - Byłam przekonana, że Kuba da Wam znać, a poza tym, to chyba wyjechaliście, prawda? - uśmiechnęła się do niego. - Tak, ale jakbym dostał zaproszenie to byśmy zostali w Warszawie. - zaczął się z nią przekomarzać. Na tyle wrócił jej dobry nastrój, ze pod koniec wspólnie głośno kibicowali Que robiąc dwuosobową falę i udając cheerleaderki. - Nie za dobrze się bawisz? - Kuba podbiegł do niej i pocałował ją w czoło, a następnie przywitał się z Krzyśkiem. - Nie, poza tym należy mi się. Koniec już? - zapytała wstając do niego. - Tak, lecę do szatni, widzimy się za kwadrans. - rzucił i dołączył do reszty drużyny. Wybrali się jeszcze we trójkę na kolacje do knajpki niedaleko, a wszystkie troski uleciały z głowy Lisy, bo nie mogła się nie uśmiechać w tak doborowym towarzystwie. - Jak w pracy? Obrobiłaś się? - zapytał gdy wsiadali do auta, aby wrócić już do domu. - Mniej więcej, a raczej mniej. Jutro powinnam być już na bieżąco. - stwierdziła i zapięła pas. Ścisnęła udo Kuby i uśmiechnęła się do niego, pozostawiając dłoń na jego kolanie, gdy włączał się do ruchu. - Śpiąca? - zapytał, krótko zerkając na nią. - Trochę tak. Psiak na spacer i do łóżka. - ziewnęła szeroko. - Może w końcu pójdę na ten kurs prawa jazdy... - pomyślała na głos, gdy zjeżdżali na most. - Byłoby wygodniej, ale nie chciałem Cię pospieszać. - zaśmiał się. - Chociaż mając w głowie, że idę chodnikiem, a ty gdzieś szalejesz na drodze, to chyba bałbym się o siebie. - zażartował, za co dostał kuksańca w bok. - Bo ty to wzorowy kierowca jesteś. - wypomniała mu i odciągnęła dolną powiekę. - Czołg tu widzisz? - zapytała, głośno śmiejąc się. - Co robimy w weekend? W sensie niedziela, poniedziałek, bo w sobotę wieczorem muszę iść do pracy. - doprecyzowała. - Jestem za Ciechanowem, nasłuchałem się, ze nie pojawiliśmy się w ten weekend. Możemy nawet jechać prosto po Twojej pracy, daleko nie jest, bo rano zanim się zwlokę z łóżka, to połowa dnia minie. - przewrócił oczami, wytykając jej leniwy długi weekend. - Sam byś gnił ze mną, myślisz, że nie wiem? Jak dla mnie może być, bierzemy psa ze sobą czy odwozimy do mojej mamy? - zapytała, gdy wyjechali już na ostatnią prostą do domu. - Jak ci wygodniej, moja nie ma nic przeciwko. - wzruszył ramionami, chciał coś jeszcze dodać, ale zamiast tego głośno zaklnął, gdy musiał gwałtownie zahamować, aby uniknąć z tłuczki z autem, którego kierowca wymusił pierwszeństwo. - Idiota. - Lisa, krótko podsumowała kierowcę, gdy pokazał im środkowy palec i odjechał z piskiem opon. - Ty prysznic, ja spacer i widzimy się za kwadrans. - zabrał jej smycz z ręki, gdy weszli do mieszkania i wskazał jej łazienkę. - Dziękuje. - uśmiechnęła się do niego i zdjęła koszulkę przez głowę, jeszcze oglądając się na Kubę.
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...