N

1K 50 0
                                    

W ciągu następnych prawie 3 tygodni musiały im wystarczyć rozmowy przez telefon. Dziewczyna miała urwanie głowy w pracy, gdzie była praktycznie codziennie, a wieczorami nie miała siły kompletnie na nic. Co prawda raz umawiali się nad Wisłę, ale musiała zostać dłużej w pracy, co przeciągnęło się do prawie późnej nocy. Mocno się zdziwiła, gdy w piątkowy ranek wyszła z psem na spacer, a pod jej klatką stał Que. - Co ty tu robisz? - ściągnęła psa na krótszą smycz i zeszła po schodach do niego. - Postanowiłem, że odwiozę cię do pracy. - kucnął i próbował przywołać do siebie zwierzę, które jednak wolało chować się za nogami dziewczyny. - Po to wczoraj pytałeś na którą dzisiaj idę? - zapytała i pocałowała go w policzek. Kuba z uśmiechem kiwnął głową. - Za rzadko się widujemy. - stwierdził idąc za nią za blok, gdzie był większy trawnik. - Wiem, przepraszam, ale koniec roku szkolnego i po prostu wszystko mi się skumulowało. - wyjaśniła odgarniając włosy z czoła. - Mam teraz sobotę wolną, ale ty masz koncert. - stwierdziła z żalem. Objął ją ramieniem i musnął w skroń. - Wiem, dlatego pomyślałem, że możesz dzisiaj pojechać ze mną do Wrocławia i akurat wrócisz na swoją niedzielną zmianę. Nie daj się prosić. - wygiął usta w podkówkę. - Nie wiem czy mam siłę, planowałam przeleżeć cały dzień w łóżku. - westchnęła. - Odwieziesz psa do rodziców, odbierzemy go w poniedziałek po twojej zmianie, co ty na to? Będziemy mieli prawie dwie noce dla siebie i nie mam nic przeciwko, abyśmy poza koncertem spędzili cały dzień w łóżku. - znacząco spojrzał na nią, co wywołało na jej twarzy delikatny rumieniec. - Słodka jesteś. - parsknął śmiechem i wyjął jej smycz z ręki. Zacmokał na psa, który sam nie wiedział czy podejść do niego czy nie. - Niezdecydowany. Może się kiedyś do ciebie przyzwyczai. - obrzuciła ich spojrzeniem. - To jak? Odbiorę cię z pracy, odwieziemy psa i lecimy na Wrocław. - przyciągnął ją mocniej do siebie. - Tylko żadnego alkoholu, trawki i w ogóle, ok? Naprawdę muszę być w niedzielę w pracy. - zatrzymała się i spojrzała na niego uważnie. - Ok, ok. Ale na jakieś winko chyba zasłużyłaś. - pocałował ją w czoło, co wywołało u Lisy delikatny uśmiech. - Możesz tak jeszcze raz. - zachichotała. Pokręcił głową śmiejąc się z niej i znowu pocałował ją w czoło. Spacerowali z psem jeszcze kilka minut, a później dziewczyna na krótko odwiedziła mieszkanie zostawiając psa, karmiąc resztę małego zoo i z torbą zeszła na dół. Wsiadła na miejsce pasażera w Porsche. - A wysadzisz mnie za rogiem? - zapytała zapinając pas. - Chyba dobrze wiesz, że nie. - parsknął i wyjechał z osiedlowej uliczki. Starał się sprawnie przejechać tę krótką trasę, ale niestety korki zrobiły swoje. Mimo wszystko zajechał na parking przed centrum kwadrans przed 9:00. - Przecież masz jeszcze chwilę. - zwrócił jej uwagę, gdy sięgnęła by odpiąć pas i chciała wysiąść z auta. - Chcę jeszcze zapalić, na spokojnie sobie ogarnąć wszystko.... - spojrzała mu w oczy, a potem spuściła wzrok na jego dłoń, którą położył jej na udzie. Usiadła na siedzeniu bokiem, bardziej odwracając się do niego. - Zdążysz. - oznajmił i pochylił się, by ją pocałować. - Mhmm, brakowało mi tego. - mruknęła w jego usta. Przejechała dłonią po jego policzku i przymknęła oczy. Przygryzł delikatnie jej wargę i zacisnął palce na karku. - Czuję, że ci mnie brakowało. - zaśmiał się przerywając pocałunek. Dotknął jej podbródka, gdy chciała uciec spojrzeniem. - Och, zamknij się już. - burknęła i tym razem ona zainicjowała głęboki pocałunek. Spędzili ten kwadrans w jego aucie ciesząc się sobą. - Przez ciebie zapomniałam wstąpić po kawę do Nero. - powiedziała z wyrzutem i oblizała wargi. Spojrzała na swoje odbicie we wstecznym lusterku i poprawiła trochę potargane włosy. - Wybacz, ale chyba nie żałujesz? - odpalił silnik. - No nie wiem, bez dwóch kaw z rana dzień stracony. - ciężko westchnęła. - Zadzwonię do matki czy może przygarnąć dzieciaka na weekend i dam ci znać. - musnęła go w policzek  - Będę po ciebie o 17-ej. - mrugnął do niej i ruszył z piskiem opon, gdy tylko wysiadła. Wyciągnęła papierosa i przysiadła na ławce przed wejściem. - Widziałem. Kiedy zamierzasz mi w końcu powiedzieć? - usłyszała podniesiony głos przyjaciela, który zmierzał w jej kierunku. - To jak widziałeś, to co mam ci mówić? - spojrzała na niego uważnie, gdy opadł na ławkę obok niej. - Wszystko. Ile razy już go tu widziałem? Szczerzysz się w pracy jak głupia do telefonu, po samych lekach nawet tak uśmiechnięta nie byłaś. Nie mówiąc o tym, że ominęłaś jedno zebranie, wpadłaś w męskiej bluzie z ogromną malinką na szyi i zwinęłaś się z komputerem bez wyjaśnień. - nawiązał do tamtego feralnego wtorku dwa tygodnie temu. - Mam się martwić? - wziął od niej zapalniczkę. - Nie, martwić nie. Raczej cieszyć się ze mną. - wyrzuciła peta do kosza i przeciągnęła się. - To może nas w końcu sobie przedstawisz? - uniósł brwi. - No nie wiem czy zasłużyłeś. - zażartowała, za co oberwała w ramię. - Siniaka będę miała. - burknęła, na co chłopak przewrócił oczami. - Mimo wszystko dobrze cię widzieć w takim stanie. Mówiłem, że kiedyś i ciebie trafi. - wypomniał jej. - Co trafi, co trafi?! Po prostu otworzyłam się na ludzi i nieco powiększyłam grono znajomych. Należy mi się. - wstała i kopnęła go w kostkę. - Kończ już, do roboty! - pogoniła go i weszła do centrum. 
Dzisiaj miała typową, biurową robotę, bo skończył się rok szkolny i pozostało jej tylko rozliczyć grupy szkolne. Siedziała przy biurku ze słuchawkami w uszach prawie całą zmianę, aby nikt jej nie przeszkadzał, bo nie chciała zostawiać sobie nic na weekend. Wyrywała się tylko na fajka i na lunch. - Koniec. - oznajmiła i wstała od biurka. - Idziesz już? - zapytała przyjaciela i przysunęła się do niego na krześle. - Taaak, dzisiaj brak nadgodzin. - zaśmiał się i wyłączył monitor. Pożegnali się z resztą osób, które też już kończyły pracę. Spojrzała na zegarek w telefonie, gdy wyszli przed budynek. - Uber? - zapytała, gdy chłopak głośno zastanawiał się czy kierowca trafi pod boczne wejście. - Dzisiaj Taxify. - oznajmił i wyciągnął do niej rękę po fajka. Usiedli na ławce, a Lisa wyciągnęła nogi przed siebie. - Boże, jak dobrze. Dzień wolnego. - mruknęła z zadowoleniem. Zaciągnęła się mocniej i oparła łokcie o kolana. Z daleka usłyszała znajomy dźwięk silnika i wyprostowała się. - Mój Uber już jest. - zażartowała, gdy Kuba wyjechał zza rogu. Zaparkował tuż za nimi i wysiadł z auta. Miał na sobie luźne, czarne dresy i bluzę z kapturem, który nasunął na głowę. - Ty musisz być Robert. Dużo o tobie słyszałem. - wyciągnął rękę do chłopaka. - Cześć, a ja o tobie prawie nic. - wstał i uścisnął mu dłoń. - Wstydzisz się mnie? - Que spojrzał na ciągle siedzącą dziewczynę. - A dziwisz się? - zaśmiała się kończąc papierosa. - Obiecywałam sobie, że nigdy z dresem nie skończę, a tu proszę. - zakpiła. - Kiedyś mówiłaś, że nigdy nie będziesz blondynką, a teraz nawet już nie walczysz o rozum. - wytknął jej Robert. - Nie mówię, że ci źle w tym kolorze, wręcz przeciwnie... - dodał widząc jej mordercze spojrzenie. Kuba pocałował dziewczynę w policzek, gdy w końcu podniosła się z ławki. - Grabisz sobie. - szepnął jej na ucho, tak że tylko ona słyszała. - Chyba sobie kpisz. - odpowiedziała głośno i pożegnała się z przyjacielem. - Jedźmy, póki się rozmyślę. - pociągnęła Kubę za rękaw i wsiadła do auta stawiając torbę z laptopem między stopami. - A właśnie miałem pytać czy jedziesz. -uśmiechnął się do niej wyjeżdżając z parkingu. Pociągnęła za materiał i ściągnęła mu kaptur z głowy. - Mama weźmie psiaka i wpadnie nakarmić resztę. - odpowiedziała rozsiadając się wygodniej w fotelu. - Jak tam dzisiaj? Pracę na weekend zabrałaś? - zerknął na jej laptopa przyśpieszając, aby zdążyć przez skrzyżowanie na żółtym świetle. - Ja i tak pracuję 24/7. Nigdy nie wiesz kiedy ludzie na fejsie z jakąś bzdurą napiszą. - odpowiedziała nie otwierając oczu. Kiedy zatrzymali się pod jej blokiem zarządziła, że Kuba zabiera psa na spacer, a ona w międzyczasie spakuje się. Niecałe półtorej godziny później byli już na wylotówce z Warszawy. Dziewczyna przysnęła po jakiś 30 minutach jazdy, a Kuba nie budził jej, aby nabrała sił po pracy. - Pobudka, dojechaliśmy. - dotknął jej ramienia i delikatnie ją potrząsnął. - Która godzina? - zapytała przecierając oczy. - Prawie 23:00. Zameldowałem już nas. Chodź. - wysiadł z auta i sięgnął na tylne siedzenie po swoją torbę sportową i małą walizkę. Dziewczyna ociągając się wygrzebała się w końcu z auta. - Jezu, ale się rozespałam. - ziewnęła szeroko i poszła za chłopakiem. Kiedy szli do windy wyciągnęła telefon i sprawdziła ich lokalizację. - O, jesteśmy tuż przy rynku. Pójdziemy do Cegielni? - rozbudziła się nagle. - Jasne, cokolwiek to jest. - zaśmiał się. - Często tu bywasz? - zapytał, gdy drzwi windy zamknęły się za nimi. - Rzadko. Jak już to na jakieś koncerty. Jak teraz. - wzruszyła ramionami i przejrzała się w lusterku. Z jej makijażu już niewiele zostało, a włosy żyły własnym życiem. - Pójdźmy tam od razu, bo jak usiądę to już nie wstanę. - oznajmiła gdy weszli do pokoju. W jego centralnym miejscu stało ogromne łóżko, które minęła podchodząc do okna. Kuba odłożył ich rzeczy koło szafki nocnej i poszedł za nią. Objął ją w pasie od tyłu opierając brodę o jej głowę. - Cieszę się, że tu jesteśmy. - powiedział całując ją we włosy. Kiwnęła głową i dotknęła jego dłoni. - Chodźmy. - odwróciła się do niego z uśmiechem. Do restauracji mieli rzut beretem, ale obeszli Rynek na około. Dziewczyna zrobiła kilka zdjęć kamienicom i udostępniła kilka na Snapie. Zaśmiała się, gdy objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie. - Nie, nie. Ja nie lubię zdjęć. - jęknęła żałośnie i schowała twarz w jego ramię. - No weź, jedno. - poprosił ją. - Lisa, halo.  - zachęcił ją, ale mocno wczepiła się w jego ramię. Parsknął śmiechem i zrobił zdjęcie, na którym oczywiście się załapała. - Tak drodzy państwo wygląda osoba, która nie ma parcia na szkło. - usłyszała go jak mówi i wywnioskowała, że nagrywa stories. Wywinęła się spod jego ramienia i odeszła kawałek. - Odwróć się. - zawołał ją ze śmiechem. Dziewczyna idąc przed siebie uniosła tylko obie ręce i pokazała mu środkowe palce. - Pamiętajcie, wścieklizna to poważna choroba. - zażartował kończąc nagrywanie i dogonił ją. - Nienawidzę cię. - burknęła, gdy zrównał się z nią. - Daj spokój, chciałem mieć po prostu z tobą zdjęcie. - wyjaśnił. - Po cholerę, aby wrzucić na Insta?! - zaatakowała go. - Przecież mówiłam, że nie chcę burzy. - przypomniała mu. - Nie, dla siebie. Ale filmik poszedł w eter. - złapał ją za rękę i splótł palce z jej. Nic już nie odpowiedziała, tylko skręciła w boczną uliczkę i po chwili weszli do lokalu. - Przepraszam, znajdzie się stolik dla dwóch osób? - zaczepiła kelnerkę. Ta już miała zaprzeczyć, ale widać było po jej minie, że rozpoznała Quebo. - Zobaczę co da się zrobić. - uśmiechnęła się i po chwili zaprowadziła ich na antresolę. - Ja zamawiam i ja płacę. I nie protestuj. - oznajmiła mu stanowczo, gdy usiedli przy stoliku, a kelnerka zniknęła po napoje, które zamówili po drodze. Kuba uniósł ręce w obronnym geście i parsknął śmiechem. - Oddam ci w naturze. - zażartował i trącił stopą jej nogę. Pokazała mu język i skupiła się na menu. 

Zbliżała się północ, kiedy opuścili lokal. Que zapozował do zdjęcia z obsługą. - Możemy wrzucić na swój fanpage? - zapytała kelnerka, a Kuba tylko przytaknął z uśmiechem. - Dobranoc! - pożegnał się i otworzył Lisie drzwi. - Kisiel miała w gaciach na twój widok. - stwierdziła, kiedy wyszli na brukowaną ulicę. - Zazdrościsz? Sama pewnie masz kisiel w gaciach. - zażartował sobie z niej, za co trzepnęła go w ramię. - Z resztą... Zaraz się przekonam. - wyszczerzył zęby i już więcej nic nie powiedział, tylko założył kaptur i objął Lisę ramieniem. Po chwili objęła go w pasie, wcześniej rozglądając się na boki. - Zamierzasz się kiedykolwiek przyznać, że jesteś moją dziewczyną? - zapytał nagle, gdy skręcili w ulicę prowadzącą do hotelu. - Że, co...?! - odskoczyła od niego, a minę miała jakby zobaczyła ducha. - A nie jesteś? - rozbawiony jej reakcją uniósł brwi. - A jestem? - zapytała dziwnym głosem. - Przecież my... - urwała, bo sama nie wiedziała czy to co powie ma sens. - My co? - ponaglił ją, gdy weszli do hotelu. - Przecież my nawet na randce nie byliśmy. - dokończyła idąc do windy. - A to co było? - spojrzał na nią zdziwiony. - A jezioro, a po koncercie w Drukarni? - przypomniał jej. - Nad jezioro mnie porwałeś, po koncercie byłeś głodny i zapytałeś gdzie można coś dobrego zjeść, a teraz oboje byliśmy głodni po podróży. - odpowiedziała bez zastanowienia. - To co jest dla ciebie randką? - zapytał i stanął przed nią. - No nie wiem, jakiś bukiet kwiatów byś przyniósł, zabrał na romantyczną kolację do restauracji... - zastanowiła się głośno. - Żartuję. Nie lubię kwiatów, ani romantycznych, publicznych kolacji. - sprostowała widząc jego minę i otworzyła pokój kartą. - A co lubisz? - zapytał drążąc temat i zatrzasnął drzwi za nimi. - Nie wiem. - odpowiedziała parskając śmiechem. - Wiem co lubisz. - oznajmił i pchnął ją na łóżko. - Nie. - przekomarzała się z nim i podparła się na łokciach. - Nie kłam. - wszedł na materac opierając się nad nią. - Lubisz to. - mruknął i wpił się w jej usta. Mruknęła cicho z zadowolenia. - Dasz mi się ogarnąć? - odepchnęła go delikatnie. Spojrzał jej w oczy. - Może. A co z tego będę miał? - droczył się z nią. - A co byś chciał? - zapytała z uśmiechem. Pochylił się i musnął ustami jej policzek. - Bądź kreatywna, podobno robisz też w marketingu. - zażartował i pozwolił jej wstać. - To nie działa na zawołanie. - pstryknęła palcami i otworzyła swoją walizkę. 

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz