CA

545 41 4
                                    

Lisa przepadła jak kamień w wodę. Na początku obeszła bliską okolicę hotelu, zahaczając także o miejsce koncertu, ale całkowicie pochłonął ją popularny targ żywności, gdzie nie odmówiła sobie spróbowania lokalnych przysmaków. Krótki spacer wystarczył, aby znalazła się w najmodniejszej dzielnicy we wschodnim Oslo, czyli Grünerløkka. Nie odmówiła sobie spaceru wzdłuż rzeki, z czystą radością spędzając czas tylko w swoim towarzystwie. Mimo że kompletnie nie znała norweskiego, to przysłuchiwała się rozmowom mijających ją ludzi. Kupując pocztówki i magnesy nie uciekła przed rozmową z ekspedientem, który był żywnie zainteresowany jej osobą, wypytywał skąd przyjechała i co sprowadza ją do Oslo, a także nauczył ją kilku podstawowych zwrotów. Przez kolejne kilka godzin robiła po prostu to co zwykle po przyjeździe do obcego miasta - chłonęła miejscową atmosferę, znalazła nawet kilka miejsc, które chciała pokazać Kubie, gdy wybiorą się razem na miasto, a także upatrzyła sobie lokalny pub połączony z klubem, do którego chciała wrócić po koncercie. Chłopaki były już dawno po próbie, a Que toczył wewnętrzną walkę czy zawracać jej głowę, a może jednak dać jej spokój. Ostatecznie spędził prawie pół godziny wpatrując się w telefon, śledząc zmieniającą się lokalizację dziewczyny, która powoli zmierzała do hotelu. - Jezu, ale mi nogi w dupę wchodzą! - o mały włos nie wypuścił telefonu z ręki, kiedy dziewczyna weszła do pokoju. - A co ty taki przestraszony? Co kombinujesz? - zainteresowała się patrząc na jego zmieszaną minę. Od kilku minut jej lokalizacja nie odświeżała się, więc zaskoczyła go swoim nagłym powrotem. Odłożyła papierowe torby z zakupami na komodę i rzuciła się na łóżko, podciągając poduszkę pod klatkę piersiową. - Nic, zamyśliłem się, a ty tak nagle wparowałaś. - wsunął telefon do kieszeni i posłał jej jeden ze swoich szerokich uśmiechów. - Padam na twarz. - oznajmiła dobitnie i zamknęła oczy wtulając twarz w poduszkę. Nie sprawdzała jeszcze ile kroków zrobiła w ciągu dnia, ale była przekonana, że grubo przekroczyła swoją normę. - Za godzinę wychodzimy. Idziesz tak czy zamierzasz się ogarniać? - położył się na boku przy dziewczynie i przejechał dłonią po jej plecach. - Ogarniam, ogarniam. Po koncercie idziemy na miasto. - oznajmiła głosem pełnym energii, mimo że jeszcze chwilę temu kompletnie nie miała siły. - Znalazłam fantastyczny lokal, potem kilku miejscowych też go poleciło, więc powinno być super. - podparła się na łokciach i szeroko uśmiechnęła się. - Ładujesz się w trybie ekspresowym. Przez moment myślałem, że nie pójdziesz nawet na koncert. - zażartował i pochylił się krótko ją całując. - To może wspólny prysznic? - zaproponował przeplatając między palcami kosmyk jej włosów. - Ha! No na pewno Grabowski. - popukała się w czoło i usiadła przeciągając się z cichym jękiem. - Poczuj zew natury i powyj do księżyca. Podobno dzisiaj pełnia! - krzyknęła jeszcze, uciekając w kilku susach do łazienki, bo zerwał się w jej kierunku. - Lisa no. Szybciej będzie we dwoje i oszczędzimy wodę. - pociągnął za klamkę, ale dziewczyna zdążyła przekręcić zamek. - Jak chcesz oszczędzać wodę to pij piwo! - odkrzyknęła zrzucając z siebie ciuchy. - Auuuu! Kubuś, nie słyszę? - w najlepsze stroiła sobie z niego żarty, ale nie zamierzała mu się oddać, zgodnie z tym co powiedziała na lotnisku. - Nie mów na mnie Kubuś. - warknął uderzając pięścią w drzwi. - Oj, Kubuś. Słodki jesteś. - zachichotała, ale weszła zaraz pod strumień cieplej wody i słyszała tylko jego stłumiony głos. Po kilku minutach odpuścił, bo zrozumiał, że nic nie zdziała, a dziewczyna nawet nie słyszała jego gróźb. Wykorzystał te kilkanaście minut na przejrzenie skrzynki mailowej, bo przez ostatnie dwa dni zgromadziło się tam sporo wiadomości. Kiedy dziewczyna wyszła z łazienki to obrzucił ją tylko krótkim spojrzeniem, ale skrzyżował nogi widząc ją w samym ręczniku. Znad komputera obserwował jak siada przy toaletce i zaczyna robić makijaż, ale nie mógł się powstrzymać, kiedy zauważył, że zaczęła tuszować malinki i ślady po jego palcach, które znaczyły jej szyję. - Po co to robisz? - zapytał stając za nią. - Kupiłam fajną koszulę, a nie chce tak iść na miasto, bo trochę głupio. - nie przerwała wklepywania podkładu w skórę. - Wstydzisz się? - przesunął w bok jej kosmetyczkę i usiadl na blacie. - Nie, tylko chcę uniknąć dziwnych spojrzeń. Nie martw się, nie zamierzam nikogo zarywać. - przewróciła oczami, widząc jego niezadowoloną minę. - Daj spokój, to nie ma sensu. Potem będziesz jęczeć, że ubrudziłaś ciuchy tą szpachlą. - złapał ją za nadgarstek, kiedy sięgnęła po puder utrwalający. - Kuba, raz na jakiś czas chcę wyjść na miasto, a tutaj jesteśmy  bardziej anonimowi niż w Polsce. Mam ochotę ładnie się ubrać, umalować i po prostu się pobawić. - westchnęła patrząc mu w oczy. Zdecydowanym ruchem uwolniła rękę, kiedy mocniej zacisnął na niej palce. - Odpuść. - poprosiła go, próbując skończyć makijaż, ale chłopak uparł się przy swoim i podał jej chusteczki do demakijażu. - Jasne, masz rację. Myślałam, że lubisz jak jestem zadbana, ale skoro tak stawiasz sprawę... - poirytowana cisnęła pędzlem w lustro i wstała z krzesła. Ze złością wyciągnęła z walizki bieliznę, dżinsy i czarną bluzę Quequality. - Jestem gotowa. Idziemy? - oznajmiła po chwili nie zawracając sobie nawet głowy zakładaniem soczewek, tylko wsunęła na nos okulary. - Przesadzasz. Popadasz ze skrajności w skrajność. Okres ci się zbliża? - ostatnie pytanie było czysto retoryczne, bo dobrze wiedział, że do końca miesiąca jeszcze daleko. - Idę zobaczyć czy reszta jest gotowa. - wsunęła stopy w zimowe buty, przerzuciła kurtkę przez ramię i opuściła pokój trzaskając drzwiami mocniej niż zamierzała. 


PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz