Lisa zebrała się na rynek jako jedna z pierwszych, bo chciała zobaczyć występy poprzednich artystów. Po środku publiczności dwóch pijaczków zaczęło wywyijać w rytm muzyki, a dodatkowo podjudzał ich jakiś przypadkowy chłopak, który naprawdę całkiem niezłe tańczył. Nagrała tę zabawę w kółeczku i wysłała do Maciejki z dopiskiem, że publika jest pierwsza klasa. Parsknęła śmiechem, gdy na ekranie wyświetliła jej się wiadomość o treści „zróbcie tutaj miejsca z deka, bo będę zaraz tańczył breaka". Wysłała w odpowiedzi rząd roześmianych emotek, przy okazji pytając kiedy cała ekipa pojawi się na miejscu.
Zaczęła się trochę obawiać o kwestie techniczne, kiedy podczas dwóch pierwszych występów pojawiły się problemy z dźwiękiem. Całkiem dobrze bawiła się podczas koncertu zespołu KAMP, jednak zwątpiła, kiedy wokalista poinformował, że mają drobny wypadek i zaczął zabawiać publiczność, gdy ekipa techniczna podmieniała kable. Odwróciła się gwałtownie, gdy poczuła, że ktoś obejmuje ją od tylu. - Jezu, nie strasz mnie. - odwróciła się do Kuby, który w końcu wygrzebał się z łóżka. - Chodź na backstage, co? Zimno tutaj. - dotknął jej zmarzniętych dłoni i oparł brodę na jej ramieniu. - Jeszcze chwila. Mam nadzieję, że podczas waszego występu obędzie się bez problemów. - dodała, streszczając mu sytuacje, których była świadkiem. - Damy radę, najwyżej będziemy improwizować. - zaśmiał się wprost do jej ucha. Przestali razem dwa ostatnie numery, ostatecznie kierując się do wejścia po lewej stronie sceny. Zsunął kaptur i pokazał ochroniarzowi identyfikator. Lisa usłyszała jakieś poruszenie za ich plecami, kiedy jakieś fanki rozpoznały Que. Wygrzebała swój badge z kieszeni i przecisnęła się przed Kubą. - No idź do ich, pstryknij fotę, przybij piątkę. - dziewczyna zachęciła go, ciągnąc go za ramię. - Nie daj się im prosić. - machnęła ręką w kierunku grupki dziewczyn. - Będą wisieć ci przysługę. - zażartował, zbliżając się do barierek. - To powiedz im, aby dały czadu na koncercie! - odkrzyknęła, przechodząc na backstage. Weszła do jednego z białych namiotów i roztarła ręce. Rozejrzała się i podeszła do długiego stołu, gdzie przygotowała sobie zieloną herbatę. - No, Maciejka, gdzie ten twój break dance? - zaczepiła chłopaka, siadając obok niego na kanapie. - Poczekaj, poczekaj, jeszcze ci pokażę co potrafię. - roześmiał się i sięgnął po butelkę Danielsa stojąca na stoliku przed nim. - Oj, bratowa. Ty na trzeźwo? - zdziwił się, kiedy podkręciła głową. - To wcześniejsze grzane wino mi chyba nieco zaszkodziło. Szampan o północy mi wystarczy. - objęła parujący kubek dłońmi i usadowiła się wygodniej. - Jeszcze ci zimno? - Kuba wszedł do namiotu i wcisnął się na miejsce obok Lisy. - Trochę mnie tam przewiało. - wzruszyła ramionami. - Przecież mogłaś oglądać wszystko z boku sceny. - przewrócił oczami, ale dobrze wiedział, że zaraz usłyszy, że to nie to samo, itd, - Wiedziałem, że to powiesz. - podsumował ją i skradł jej szybki pocałunek. -Szczerze, to poszłabym już spać. - mruknęła, opierając głowę na jego ramieniu. Odprowadziła wzrokiem Maćka, który zebrał się, aby obejrzeć występ Otsochodzi. - Jeszcze dwie godzinki i będziesz mogła wrócić do łóżka. - zerknął na zegarek i wyciągnął nogi przed siebie. Dziewczyna odstawiła kubek, zdjęła z siebie kurtkę i zwinęła się na kanapie z głową na kolanach Kuby. - Chcesz coś zjeść? - zapytał z troską, bawiąc się jej włosami. Martwił się, ponieważ ledwo zjadła śniadanie, a później już na nic nie miała ochoty, omijając nawet obiad. - Nie, nie jestem głodna. - mruknęła tylko, zamykając oczy. - Na pewno? Nie chcę żebyś mi padła. - drapał ją delikatnie za uchem, widząc jej błogą minę. - Na pewno. Odpuść. - poprosiła, już nieco poirytowana.
Kwadrans przed północą coraz częściej było słuchać huk petard i fajerwerków, które rozświetlały krakowskie niebo. Obsługa krążyła po zapleczu rozdając już kieliszki szampana. - Jakieś postanowienia? - Kuba wziął dwa kieliszki z tacy i podał jeden Lisie. - Tak, przypilnować co zakładasz, bo odwaliłeś się jak szczur na otwarcie kanału. - skomentowała głośno, patrząc z politowaniem na jego połyskujące spodnie, z których śmiała się od kiedy tylko przebrał się na koncert. - Haha, zabawna jesteś. - przewrócił oczami, sprawdzając czy w kieszeni płaszcza ma swój mikrofon. - Nie myślałam nad tym.- wzruszyła ramionami - Chce się po prostu skupić na swoich celach. Życzę sobie więcej cierpliwości do wszystkich i wszystkiego. - miała kilka planów, ale nie chciała się z nimi dzielić, nie będąc pewna czy uda się wprowadzić je w życie. Prowadzący imprezę zabawiali publiczność, aż w końcu wszyscy zaczęli głośno odliczać do północy. - Żeby ten rok był dla nas dobry. - Kuba uniósł kieliszek, ale Lisa nie zdążyła nawet odpowiedzieć, kiedy wszyscy krzyknęli „Szczęśliwego Nowego Roku" i rozległ się niesamowity huk fajerwerków. - Najlepszego dzieciaku! - stuknal w jej kieliszek i dotknął jej podbródka, głęboko ją całując. - Kocham cię Kuba. - mruknęła w jego usta, tuląc się do niego. W myślach życzyła sobie, aby był mniej zazdrosny, ale za nic nie miała zamiaru powiedzieć tego głośno. Uściskałi się z resztą ekipy, a Moyes chwile później jako pierwszy wyszedł na scenę puszczając coś na rozgrzewkę tłumu, który głośno wiwatował. Spojrzał w jej błyszczące oczy, w których odbijały się kolorowe światła ze sceny. - Zrobię wszystko żebyś była szczęśliwa. - potarł kciukiem jej usta, zawadzając nim o dolną wargę.- Wiem, Kuba, wiem. - ścisnęła jego dłoń i musnęła go w zarośnięty policzek. - Dajcie czadu na scenie! - krzyknęła, kiedy Krzychu klepnął Kubę w plecy i po chwili obaj znaleźli się na scenie szalejąc do Art-B. Lisa stała z dziewczynami i Maciejką z boku sceny, tańcząc w rytm muzyki i po prostu dobrze się bawiąc. Nigdy nie miała dosyć ich koncertów, które zawsze poprawiały jej humor i dodawały energii, nawet mimo największego zmęczenia. Głośno roześmiała się, kiedy Kubę zaskoczyły efekty specjalne i nagły wybuch iskier chyba delikatnie poparzył mu koniuszki palców. - Nie, no serio!? - głośno skomentowała, gdy machając ręką chwilę później chyba wsadził palce w buchający ogień. - Nie, zostawcie go. - powstrzymała dłonią kogoś z ekipy, bo widziała, że chłopak nie zamierza nawet na moment przerwać koncertu. Kiedy wznosili z Krzyśkiem toast na scenie, schłodził nieco opuszki o zimną szklankę. - Są tu jakieś dupki na obcasach? Zróbcie hałas! - krzyknął Krzysztof, kiedy skończyli właśnie „Szejka". Żeńska część publiczności wzniosła ogromną wrzawę. - Raz, dwa, trzy... osiem! Same dupki na obcasach w pierwszych rzędach! - Krzysiek roześmiał się, próbując dla żartu zliczyć kobiety. - Nie tylko w pierwszych rzędach. - Kuba wszedł mu w słowo i puścił szybkie oczko w kierunku ich drugich połówek, które bawiły się przednio. - Słuchajcie, jesteście niesamowici. Naprawdę, gdyby ktoś 10 lat temu powiedział mi, że będę występował na krakowskim rynku to bym nie uwierzył. Mama to mi chyba nie uwierzy. - zażartował opierając się nogą o odsłuch. - Na szczęście jest tu ze mną moja narzeczona, która potwierdzi jak zajebiście się bawicie! - krzyknął, przechodząc od razu do kolejnego numeru. Po jego słowach z tłumu rozległa się mieszanina buczenia, gwizdów i ogromnych braw. Lisie zrobiło się słabo, poczuła się jakby ktoś ją uderzył, gdy chłopak powiedział to głośno. Nie mogła uwierzyć, że właśnie zdradził całemu światu, że są zaręczeni. Zrobiło jej się dziwnie gorąco, więc zeszła ze sceny. Oparła się o stelaż i przełknęła kilka razy ślinę, czując słony posmak w ustach. Spojrzała na połyskujący na jej palcu serdecznym pierścionek i nagle zwymiotowała do najbliższego kosza na śmieci. Zacisnęła powieki, czując nieprzyjemne skurcze w żołądku. - Dobrze się pani czuje? - usłyszała nad sobą głos mężczyzny ze służby porządkowej. - Nie, nie jest dobrze. - chrząknęła i otarła usta chusteczką, którą jej podał. Rozejrzała się, czując, że oblewa ją zimny pot. Miała wrażenie, że wszyscy na nią patrzą. Tak dawno nie miała już ataku paniki, że nie była go w stanie kontrolować. Mężczyzna przez radio poprosił o sanitariuszy, którzy chwilę później znaleźli się przy niej. - Potrzebuję spokojnego miejsca. - ledwo wykrztusiła z siebie, a znowu zwymiotowała. - Ile Pani wypiła? - pytanie usłyszała jak przez mgłę. Dała się zaprowadzić do karetki i skuliła się w fotelu, kiedy zatrzasnęły się drzwi. - To nie alkohol, tylko atak paniki. - powiedziała krótko. Starała się oddychać do papierowej torebki podanej przez sanitariusza, jednak miała wrażenie, że się dusi. W głowie szumiało jej od podwyższonego ciśnienia. Jeszcze nigdy nie przechodziła tak silnego ataku. Na szczęście najgorszy moment zaczął mijać po około kwadransie, chociaż ręce ciągle jej drżały. - Dziękuje. - z ulgą przyjęła butelkę wody. - Mogę tu jeszcze posiedzieć? - zapytała sanitariusza, który przez cały czas siedział z nią w karetce. - Jasne. Na pewno już lepiej? Bierzesz jakieś leki? - młody chłopak patrzył na nią uważnie. - Tak, ale to już dawno się nie zdarzało. - wypuściła głośno powietrze i przymknęła oczy. W czasie koncertu nikt za bardzo nie zarejestrował jej zniknięcia, a już na pewno nie na tyle, aby jej szukać. Chłopaki skończyli właśnie ostatni basowy kawałek, którym był „Madagaskar" i zeszli ze sceny. Kuba wypił butelkę wody i rozejrzał się w poszukiwaniu Lisy. - Może poszła w tłum, wiesz jak lubi koncerty. - skomentował Adam, obejmując ramieniem swoją dziewczynę. - Szuka pan dziewczyny, szare włosy, zielona kurtka? - mężczyzna ze służby porządkowej zagadnął go. - Tak, widział ją pan? - Kuba uważnie spojrzał na niego. - Kilkanaście minut temu zabrali ją do karetki. - wskazał pojazd stojący przy wyjeździe z zaplecza. Que nie pytał już o nic więcej, tylko podbiegł do karetki i otworzył boczne drzwi. - Lisa?! Co się stało? - zapytał, wchodząc do środka. Dziewczyna spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem, a palce mocno zacisnęła na brzegu fotela. - Spokojnie, oddychaj. - sanitariusz podał jej maskę z tlenem, gdy jej tętno znowu zaczęło wzrastać o czym zasygnalizował pulsometr zaciśnięty na jej palcu. Ciagle była blada, pojedyncze, wilgotne włosy miała przyklejone do czoła. Kuba po raz pierwszy nie był w stanie wyczytać żadnych emocji z jej twarzy.
————
Pytanie za sto punktów. Wolicie troskliwego, ciepłego Kubę czy takiego trochę maniaka kontroli? ;)
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...