Przez ostatnie dni miesiąca Lisa chodziła jak struta. Co prawda test ciążowy, który w końcu odważyła się zrobić wyszedł negatywnie, jednak nie uspokoiło jej to. Czuła, ze potrzebowała odskoczni od pracy, zmartwień i wszystkiego, co ją ostatnio drażniło, dlatego w ostatni dzień listopada zgodziła się pojechać z ekipą na koncert do Nysy. Maciejka, który nie omijał żadnego koncertu tym razem także nie zawiódł, wiec miała osobę towarzysząca do zabawy, gdy Kuba i reszta szykowali się do występu.Jego żarty i bardzo pozytywne nastawienie także jej się udzieliły, nie odmawiała także kolejnych drinków. - Widziałeś Lisę? - Kuba zaczepił Krzycha, kiedy stracił dziewczynę z oczu na dłuższy czas. - Ostatnio jakieś pół godziny temu, na parkingu z Maćkiem. - odpowiedział i zerknął na zegarek. - Za kwadrans wychodzimy. - klepnął kumpla w ramię i oddalił się w kierunku schodów na scenę. Que obszedł backstage, a na koniec udał się w miejsce wskazane przez Krzyśka. Zanim ją zobaczył, to z daleka usłyszał głośny chichot, który rozpoznałby wszędzie. Rzuciła mu się w oczy chmura dymu, wydobywająca się zza zaparkowanego kawałek dalej auta. - Serio? - ręce mu opadły, gdy zobaczył swojego brata i Lisę dzielących się blantem. - O, cześć. - dziewczyna próbowała dyskretnie oddać wesołego papierosa swojemu kompanowi i przybrała poważną minę, jednak nie na długo. Wystarczyło krótkie spojrzenie na Maćka i oboje wybuchnęli gromkim śmiechem. - Musiałeś, nie? - rzucił do brata, a potem spojrzał na dziewczynę. - Lisa, do środka. Już. - jednak jego stanowczy ton jeszcze bardziej ich rozbawił. - Przeziębisz się. - zapiął jej kurtkę i poprawił kołnierz. - Ojej, misiu. Jaki ty troskliwy. - zachichotała, obejmując go za szyję. - Zaraz przyjdziemy. Obiecuję. Naprawdę, słowo harcerza. - położyła dłoń na sercu. - Ty i harcerstwo. Ja bym jej nie wierzył. - Maciek konspiracyjnie szepnął do brata.- Macie mnie. Ale zuchem byłam! - krzyknęła wyraźnie zadowolona z siebie. Kuba sam nie wiedział czy śmiać się z niej czy ochrzanić, bo jej zachowanie trochę go rozbawiło, szczególnie, że ostatnio brakowało mu jej śmiechu. - Que! Wychodzimy! - drzwi do hali otworzyły się i w progu stanął Krzysiek. - Pilnuj jej. - rzucił do Maćka, pocałował dziewczynę w czoło i szybkim krokiem oddalił się. - Nie musisz mnie pilnować. - Lisa od razu oburzyła się i zaciągnęła się. - Przecież wiem. - wzruszył ramionami, a potem zaczął naśladować zbyt opiekuńczego brata, co wywołało u nich kolejną salwę śmiechu. Skończyli palić i skierowali się prosto do baru, aby rozgrzać się alkoholem. Z drinkami stanęli pod sceną i bawili się przednio podczas całego występu, śpiewając i tańcząc w rytm muzyki. - Zaraz wracam! - krzyknęła do Maćka pod koniec ostatniej piosenki i lekkim slalomem pokonała prostą drogę do toalety. Stanęła przed lustrem i oparła się dłońmi o umywalkę. - Jezu. - jęknęła, widząc swoje odbicie w lustrze. Miała błyszczące oczy, na policzkach czerwone wypieki, a włosy jej oklapły i wyglądała jak siedem nieszczęść. Siedem nieszczęść w bardzo dobrym humorze. Umyła dłonie i ochlapała kark zimną wodą. Przepłukała także usta, bo poczuła, że wypiła o jednego drinka za dużo, a nie chciała wymiotować. Oparła się plecami o chłodną ścianę i na chwilę przymknęła oczy, aby dojść do siebie. - No? - wyciągnęła z kieszeni dzwoniący telefon i przyłożyła go do ucha. - Gdzie jesteś? Zbieramy się. - usłyszała głos Kuby. - W łazience. Zaraz przyjdę po rzeczy. - zakasłała, bo lekko się jej odbiło i skierowała się do drzwi. - Dobrze się czujesz? - Kuba był już przebrany i gotowy do drogi, a reszta czekała już w aucie. - Mhm. Ogarniesz mi wodę? - poprosiła go, a chłopak podał jej z torby plastikową butelkę. Objal ją ramieniem i poprowadził do wyjścia. Z Maćka tez już co nieco zeszło, jednak nie odmówił sobie zabrania butelki Danielsa na wynos. - Krzysiek, poprowadzisz? - otworzył drzwi i poprosił kumpla, który ulokował się z tylu, bo prowadził w drodze na koncert. Chłopak rzucił tylko krótkie spojrzenie na Lisę, która krążyła przy aucie, siłując się z folią od nowej paczki papierosów i przesiadł się za kierownicę. - Dzięki. Księżniczka wsiada czy zostaje? - Kuba obejrzał się na nią i skinął na wnętrze auta. - A mogę jeszcze zapalić? - zapytała, gdy w końcu udało jej się wydobyć fajka. - Nie, bo będziesz zaraz rzygać jak kot. - pociągnął ją za kurtkę i usadził na tylnej kanapie. Niezadowolona z obrotu spraw wydęła usta i założyła ręce na piersi. - Łyczka? - Maciek chciał podać jej butelkę, ale Kuba zgromił go wzrokiem, więc tylko wzruszył ramionami i już się nie wtrącał. - Mogliśmy zostać na noc i pójść na miasto. - stwierdziła głośno demonstując swoje niezadowolenie. - Jutro idziemy na miasto, Krzychu robi imprezę. - Adam zerknął na nią przez ramię. - Jutro popłyniemy. - mrugnął do niej, a dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Nie mówiłeś, że gdzieś idziemy. - zwróciła się do Kuby, który patrzył w okno. - Przecież nie lubisz chodzić do klubów, chciałem cię wziąć jutro z zaskoczenia. - przewrócił oczami i położył dłoń na jej udzie. - Śpiąca jestem. - oznajmiła splatając palce z jego. - Śpij, mamy kawałek do Warszawy. - szepnął jej na ucho i pocałował w skroń. Dziewczyna wtuliła się w niego i zamknęła oczy, momentalnie zapadając w drzemkę.
- Jestesmy już? - zapytała, budząc się od ciszy, która zapadła w aucie. Zorientowała się, że chłopaki stoją na zewnątrz, więc założyła kurtkę i wygramoliła się z auta. - Kuba, co się stało? - ziewnęła szeroko i podeszła do chłopaka, chowając się pod jego ramię. - Opona poszła, zobaczymy czy damy radę to ogarnąć. - wyjaśnił jej, kiedy reszta dyskutowała nad rozwiązaniem. - Nic z tego. Jaki mamy numer do ubezpieczyciela? - zapytał Adam, a Krzysiek zaczął szukać dokumentów w schowku. Okazało się, że wpadli w dużą wyrwę na drodze i nie dość, że uszkodzona została opona, ale także elementy zawieszenia. - Trzeba było patrzeć na drogę.... - skomentował głośno Maciek, który odszedł kawałek dalej, oglądając dziurę w jezdni. - Daj mu spokój, stało się i już. - Lisa wtrąciła się i rozejrzała się wokół. Byli w szczerym polu, a do najbliższego miasta było prawie 15 km. - A nie dotyczymy się jakoś do stacji benzynowej? Jest za 7 km. - zapytała, patrząc na mapę Google w telefonie. - I rozwalimy auto do końca. - Krzysiek odnalazł w końcu dokumenty i wybrał numer na infolinię. - Nie znam się, chciałam pomóc. - burknęła pod nosem. - Zimno. - wsunęła ręce do kieszeni kurtki Kuby i oparła się o niego. Nasunął jej kaptur na głowę i objął ją, rozcierając jej ramiona. Nie dość, ze temperatura była poniżej zera, to wiał jeszcze zimny wiatr, przez co mróz był jeszcze bardziej odczuwalny. - Do godziny powinni być. Raczej nikt nam tego nie naprawi na poczekaniu, więc zabiorą auto i odwiozą nas do hotelu. - Krzysiek westchnął niezadowolony, kiedy zakończył rozmowę. Wyciągnął z bagażnika trójkąt ostrzegawczy i ustawił go w odpowiedniej odległości od auta. Maciek wybrał się na spacer poboczem drogi, a Adam wsiadł do auta. - Przygody... - Krzysiek mimo wszystko miał dobry humor i zaczął nagrywać Insta Stories. - Lisa, gdzie jesteśmy? - skierował telefon w jej stronę. - Na zadupiu lodowej pustyni. - skomentowała, chowajac twarz w ramię Kuby. - Ma dziewczyna rację. Puuuustooo... - obrócił się wokół własnej osi filmując otoczenie. Po kwadransie głupawka im trochę przeszła, gdy temperatura dała im popalić i zamknęli się w aucie, oczekując przyjazdu pomocy drogowej.W końcu zostali odwiezieni do jednego z moteli w mieście oraz zostali poinformowani, że rano podstawione zostanie auto zastępcze. - A tak marzyłam o naszym łóżku. - ziewnęła szeroko, gdy weszli do swojego pokoju. - Mam nadzieję, że zbierzemy się z samego rana, bo Grzesiek był z psem na spacerze jakoś po 22. - odwiesiła kurtkę i zmęczona opadła na łóżko. - Krzysiek mówił, że koło siódmej powinniśmy mieć już auto. - Kuba usiadł obok niej i zaczął zdejmować jej buty. -O, tak. Możesz mnie rozebrać, bo nie mam siły. - zaśmiała się i przeciągnęła się. - Wydaje mi się, że możesz chcieć iść do łazienki. - skomentował, kiedy zdjął jej spodnie. - Co? - oparła się na łokciach i spojrzała na niego zdziwiona. -Doczekałaś się. - spojrzał znacząco na jej krocze. - Fuuuuck! Nie mam bielizny na zmianę! - zerwała się z łóżka. - Ani tamponów, nic. - jęknęła, przegrzebując torbę, którą zabrała ze sobą. - Pójdę na stację. Jakie? - zaproponował, patrząc na dziewczynę, która była załamana, a jednocześnie szczęśliwa, że w końcu dostała okresu.
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...