- Przecież już czytałaś tę książkę. - mruknął, kiedy obrócił się na bok. Lisa leżała na brzuchu z poduszką pod klatką piersiową i czytała swoją ulubioną powieść. - Są takie książki do których lubię wracać. Pierwszy raz czytasz, aby się nasycić, bo coś nowego, bo cię wciągnęło... A z każdym kolejnym razem odkrywasz coś nowego. - pouczyła go na dzień dobry i podsunęła się wyżej, aby go pocałować. - Mhm, widzę, że masz dobry humor od samego rana. - zamruczał wyraźnie zadowolony i sięgnął po telefon, aby sprawdzić godzinę. - Po takim wieczorze? - zaśmiała się i wróciła do lektury. - Mówiłem ci już, że nie ma lepszego widoku z rana niż inteligentna dziewczyna w moim łóżku? - usiadł po turecku i przeciągnął się z cichym jękiem. - Nie, ale jak masz prawić mi takie komplementy, to możesz mówić to częściej. - zaśmiała się, przewracając stronę. - O której wstałaś? - zapytał, widząc na jej Instagramie zdjęcie wrzucone niecałą godzinę temu. W tle książki widać było tył rozczochranej głowy Que, który jeszcze spał w najlepsze. Stuknął podwójnie w szybkę telefonu, a dodatkowo skomentował jej to zdjęcie serduszkiem. - Nie wiem, koło 7 chyba już spać nie mogłam, a nie chciałam się kręcić. - zerknęła na swój telefon, którego wyświetlacz wskazywał prawie 9 rano. - W ogóle jak jest u ciebie w domu? Jakieś wspólne świąteczne śniadanie czy jak? - zapytała, machając nogami, przez co kołdra zsunęła się z nich, odsłaniając nagie uda. - Bardzo późne śniadanie, skoro nikt nas jeszcze nie budził. - przejechał opuszkami palców wzdłuż jej kręgosłupa, przez co jej ciało przebiegł miły dreszcz. Odrzucił na bok kołdrę i klepnął ją w pośladek, na którym widać było ślady po jego palcach. - Myślałem, że zakwasy mam tylko po ostrym treningu, ale ktoś tu nieźle wczoraj dał mi popalić.- zażartował, zabierając jej książkę. - Mówisz? - uniosła brwi, uśmiechając się kącikiem ust. - Powtórka? - podniosła się na rękach i przysunęła się bliżej do niego. Oblizała usta i wilgotnymi wargami przejechała po jego udzie. - Kładź się. - poleciła mu i pchnęła go na plecy. - Inteligentna, seksowna i z ustami stworzonymi do... - nie dokończył, bo rzuciła w niego poduszką. - Mam nadzieję, że chciałeś powiedzieć do gadania. - pouczyła go, a chwilę później wzięła do ust jego członka. - Maciek, kurwa! - Lisa zerwała się i pociągnęła na siebie kołdrę, gdy do pokoju z hukiem wparował brat Que. - Pukać nie umiesz? Rączki ci w nocy ujebało? - wyrzuciła z siebie poirytowana. - Śniadanie za kwadrans. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i głośno śmiejąc się zniknął za drzwiami, chyba specjalnie ich nie domykając. - Jaka wściekła... - Kuba gwizdnął i wstał, aby zamknąć drzwi. - Mamy kwadrans, słyszałaś. - powiedział, ale Lisa już naciągnęła na siebie dresy i właśnie szukała koszulki. - Jak mnie wsadzą za tego palanta, to nie pogardzę szarlotką. - warknęła, zakładając bluzę przez głowę. - Maciek?! - krzyknęła w głąb korytarza, szukając chłopaka. Kuba parsknął śmiechem i wykorzystał ten moment, aby zniknąć w łazience. Miał zamiar się jeszcze ogolić, ale słysząc jakieś poruszenie wyszedł na korytarz. - Na litość boską! Szaleju się najedliście?! - dobiegł go podniesiony głos mamy, która stała w drzwiach wejściowych. Wyjrzał przez jej ramię na podwórko i po prostu ręce mu opadły. Maciek ganiał za Lisą z odkręconym wężem ogrodowym, a ona nie mając nic lepszego do obrony rzuciła w niego garścią błota, które miała właśnie pod ręką po tym jak zaliczyła glebę. Nie mógł powstrzymać się od głośnego śmiechu, bo cała ta sytuacja była wręcz absurdalna, szczególnie że oboje byli boso i wyglądali żałośnie. - Do reszty cię już....! - zasłoniła twarz rękoma, gdy chłopak skierował strumień wody w jej kierunku. Cała rodzina stała w drzwiach i podziwiała ich gówniarską zabawę. - Załatwię to. - Kuba w końcu spróbował się opanować, ale oczywiście nie odmówił sobie nagrania krótkiego filmiku. Założył buty i minął mamę, całując ją w policzek. - Dom wariatów! Myślałam, że wszyscy jesteście już dorośli! - fuknęła, ale ciężko było powstrzymać jej się od uśmiechu. - Spróbuj tylko! - ostrzegł Maćka, który chciał oblać go wodą i zakręcił mały kranik na elewacji budynku. - Wstawaj, głupia. No już. - stanął nad dziewczyną, która była w opłakanym stanie. - Sam sobie kurwa wstań jak ci się nogi rozjeżdżają! - warknęła poirytowana, siedząc dalej w kałuży. Pociągnął ją za rękę, a gdy tylko wstała, przerzucił ją sobie przez ramię, bo chciała wyrwać się w kierunku Maćka. - Puść mnie do cholery! - wierzgnęła nogami, ale Kuba tylko mocniej ją przytrzymał. - To jeszcze nie koniec. - rzuciła w kierunku roześmianego blondyna, który zaraz dostał ścierką po głowie od mamy, która zaogniła go do środka. - Koniec. Przynajmniej do śniadania. - Que podrzucił ją na ramieniu i zdejmując po drodze buty przeszedł z nią prosto do łazienki. - Za co to?! - oburzyła się, gdy wręcz wrzucił ją do wanny, od razu odkręcając prysznic. - No chyba nie chcesz w takim stanie usiąść do stołu? Ręce. - polecił i zdjął z niej brudną bluzę. Spłukał z jej ciuchów błotne i włożył je od razu do pralki. - Naprawdę, nie wiem czy cię zlać czy pogratulować zachowania. - pokręcił głową, ale na jego ustach czaił się uśmiech. - W sumie gratulowałbym, gdyby to on był w takim stanie... - zaśmiał się i podał jej żel do ciała. - Idę ci po jakieś ciuchy. Zlituj się i nie próbuj latać za im w ręczniku, ok? - rzucił jeszcze przez ramię.
CZYTASZ
Potrzebny
FanfictionPrzeciągnęła się i trąciła stopą psa śpiącego w jej nogach. Radio-budzik nie przestawał dzwonić, więc nie zostało jej nic innego, jak podnieść się z łóżka i go wyłączyć. Zegar wskazywał 6:40. Był to jej 11. dzień pracy pod rząd. Jeszcze tylko 8 god...