AAS

574 39 2
                                    


Przez prawie dwie kolejne godziny usiłował zmusić ją do rozmów, ale dziewczyna milczała jak zaklęta. Jego wszystkie próby zwrócenia jej uwagi pozostawały bez reakcji. Miała słuchawki w uszach, leżała zwinięta w kłębek tyłem do drzwi i od czasu do czasu cicho szlochała, gdy nie potrafiła powstrzymać napływających łez. - Wiesz, co? Masz rację. Jak to ma tak wyglądać, to faktycznie może lepiej już pojadę do Ciechanowa. - rzucił w końcu całkowicie poirytowany i po prostu bezsilny. Dziewczyna słysząc te słowa mocniej zagryzła wargę i zacisnęła powieki, czując nowe łzy spływające po policzkach. Czuła się zagubiona, miała ostatnio problem z panowaniem nad swoimi emocjami, łatwo wybuchała, a w ciągu kilku sekund z radosnej zmieniała się w rozdrażnioną osobę. Drobne sprzeczki w pracy z Robertem też jej nie pomagały, dlatego korzystała z każdej okazji wyjścia gdzieś, gdzie nie musiała myśleć o pracy. Słyszała jak chłopak wyciąga z szafy przedpokoju walizkę, a później wrzuca do niej jakieś ciuchy. - Mam nadzieję, że widzimy się na święta. I nie pij tyle, proszę. - powiedział na pożegnanie, podrapał jeszcze psa za uszami i zniknął za drzwiami. Przypomniało jej to nieco sytuację, w której była przed rokiem. Wybuchnęła głośnym płaczem, nie hamując łez. Przywołała do siebie psa, który widząc, ze coś jest nie tak ochoczo wskoczył na łóżko i zaczął lizać ją po twarzy. - Widzisz, znowu tylko my. - szepnęła, wtulając się w jego futro. Kuba ledwo zjechał windą na parter, a już ze złością dusił przycisk na górę. - Nie będzie to tak wyglądać. - wpadł do mieszkania, głośno odstawiając walizkę. - C..co? - dziewczyna uniosła głowę, zaskoczona jego nagłym powrotem. - Nie chcesz mówić, nie mów, ale nie zostawię cię w takim stanie. - jego głos był wzburzony, ale tak naprawdę sam był na siebie wściekły, że w ogóle opuścił mieszkanie nawet na chwilę. - Możesz się wściekać, nie odzywać się do mnie, przetrwam to. Tylko daj sobie jakoś pomóc. - uderzył pięścią w ścianę i usiadł na skraju łóżka. - Boli mnie jak widzę cię w takim stanie. Słyszysz mnie? - wyciągano dłoń w jej stronę. Dziewczyna kiwnęła głową, zgarniając psa między swoje nogi. - Mam wizytę po południu. - szepnęła. - Zawieziesz mnie? - zapytała niepewnie. - Jasne, czego tylko potrzebujesz. - usiadł głębiej na materacu. - Chodź do mnie. - poprosił, obejmując ją ramieniem. - Przepraszam, ale wszystko wymyka się spod kontroli. - powiedziała, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Wierzchem dłoni otarła kolejne łzy, które zaczęły przecinać jej zaczerwienione policzki. - Ciiii.... Uspokój się. Proszę. Nie mogę patrzeć jak płaczesz. - odgarnął jej włosy za ucho, delikatnie się nimi bawiąc. Przeplatał kosmyk między palcami i w duchu odetchnął z ulgą, kiedy dziewczyna nieco uspokoiła się w kolejnych minutach. 

—————-

Dzisiaj krótko, ale  ma dużo wolnego, więc jeżeli będzie pisać mi się łatwiej niż ten kiepski fragment, to rozdziały będą pojawiać się częściej. Wesołych Świąt! 

PotrzebnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz